III

229 36 17
                                    

Stefan obudził się i przewrócił na drugi bok mocno przywierając twarzą do oparcia kanapy. Michael nieraz proponował mu spanie w pokoju gościnnnym, gdzie stało dwuosobowe, o wiele wygodniejsze łóżko, ale ten zawsze nalegał, że chce spać w salonie. Młodszy Austriak nigdy nie wyjawił dlaczego, ale był ku temu całkiem ważny powód. Pokój, który oferował mu przyjaciel znajdował się na piętrze zaraz obok drugiej łazienki i biura, które póki co stało puste i nie pełniło żadnej roli. Budząc się tam Kraft odczuwał zbyt dużą odległość od innej  duszy. Natomiast w salonie toczyło się sedno życia domu od najwcześniejszej pory. Tutaj zazwyczaj budziła go krzątanina Michaela, który wyszedłszy ze swojego pokoju na parterze brał poranny prysznic, a potem starając się nie hałasować robił coś w kuchni, która była półotwarta względem salonu. Tutaj pierwszym, co Stefan mógł zobaczyć po przebudzeniu była druga osoba i to tak ważna i bliska, jaką był dla niego przyjaciel i kolega z kadry. I tego ranka tak było, choć widok zmęczonego i jakby zdenerwowanego Hayböcka nie było tym, na co liczył.

- Michi, nie wyspałeś się? - zapytał słabym głosem.

- Słucham? - Hayböck zwrócił się do swojego gościa, eksponując wory pod oczami.

- Pytam, czy źle spałeś? Wyglądasz, jakby ktoś cię wytarmosił przeżuł i wypluł.

- Dziękuję - mruknął w sarkazmie blondyn.

- Oj, Michael - Krafti zerwał się z kanapy i w samej podkoszulce i bokserkach podszedł do wyższego klapiąc stopami o podłogę. - Powiedz mi, czy coś jest nie tak?

- Nie, wszystko w porządku - Michael odchrząknął i kontynuował rozbijać jajka do kubka. - Z ilu chcesz?

- Z dwóch, poproszę - odparł Stefan i powolnym krokiem wrócił do sofy i poskładał pościel.

Gdy Kraft wyszedł z łazienki już ubrany w zieloną koszulę, Michael wyglądał na bardziej zadowolonego z życia, ale wciąż waliło od niego zmęczeniem na kilometr. Młodszy usiadł na przeciwko gospodarza i zaczął powoli jeść ciepłą jeszcze jajecznicę. Dokładnie przyglądnął się blond włosom i ciemnym niebieskim oczom swojego przyjaciela. Widział w nich o wiele więcej niż inni. Jego tęczówki były naznaczone bagażem życiowym i doświadczeniem, dobrem i empatią. W pewnym momencie Hayböck zauważył niezmienne wpatrywanie się w niego brązowookiego.

- Czy coś nie tak? - zapytał Michael. - Nie smakuje ci?

Stefan spojrzał na swój prawie pełny talerz jedzenia i porównał go z niemal pustym blondyna. Faktycznie musiało to wyglądać podejrzanie, zwłaszcza że zazwyczaj to on szybciej pochłaniał jedzenie.

- Nie, nie, jest okej - odparł Kraft. - Po prostu się zastanawiam, że to chyba ja powinienem prowadzić samochód. Twoje niewyspanie za kółkiem na pewno nam nie pomoże dojechać bezpiecznie do samego Wiednia.

- Serio?

- Tak - Kraft pokiwał głową.

Stefan nie szczególnie lubił prowadzić samochód, co stało się jedną z przyczyn, przez które jego poprzedni związek się rozpadł. Ale dla swojego przyjaciela był w stanie się przezwyciężyć i poprowadzić. W końcu z Hinzenbach do Linzu to rzut beretem, a potem już się pruje autostradą. Po zjedzeniu i spakowaniu kilku rzeczy wyszli na dwór i wsiedli do samochodu. Stefan dopasował fotel i lusterka do swojego wzrostu, po czym ciężko westchnął i popatrzył na siedzącego na miejscu pasażera Michaela.

- Jesteś pewien?

- Tak, jestem - odparł szybko Kraft, po czym zaczął nerwowo ruszać prawą nogą. - Ale dlaczego właściwie chcesz jechać do tej biblioteki? Mówiłeś poważnie o tej mitologii? Po co ci to?

- Po prostu jest to bardzo ważna sprawa, okej? - Michael przetarł zmęczone oczy.

- Czemu nie chcesz mi powiedzieć?

- Przepraszam, mam swoje powody, których nie mogę ci zdradzić.

Blondyn poczuł się źle z ukrywaniem prawdy przed przyjacielem, ale bał się. Poza rodziną był mu najbliższą osobą i nie chciał by ich przyjaźń się skończyła z tych samych powodów, co skończyła się miłość jego rodziców. Miał nadzieję, że może utrzymanie jego nowych mocy w tajemnicy temu zapobiegnie.

Nagle obaj podskoczyli przez pukanie w szybę po stronie kierowcy. Sprawcą była sąsiadka w ogromnej wełnianej czapce i płaszczu, przypominającym szatę szlachty z szesnastego wieku. Stefan otworzył drzwi i wyszedł z samochodu, po czym rzucił się jej na szyję.

- Claudia! - krzyknął ściskając ją. - Nigdy się nie cieszyłem na twój widok tak, jak teraz.

- Cześć, Krafti - a pomachawszy przez szybę dodała. - Cześć, Michael. Co się dzieje?

- Jedziemy do Wiednia, nie chcesz pojechać z nami? - na ofertę Stefana, Claudia wybuchła śmiechem.

- A czekaj, ty tak poważnie? - dziewczyna odsunęła subtelnie od siebie skoczka i założyła ręce.

Po tym jak Stefan pokiwał głową. Ona na chwilę zmrużyła oczy.

- Okej, chcę - odparła.

- Chcesz? - zdziwił się Michael.

- Yes! - wykrzyknął Stefan. - Ty prowadzisz - oświadczył, po czym prawie wepchnął  ją na miejsce kierowcy, a samemu wsiadł na tylnym siedzeniu.

Claudia popatrzyła to na Hayböcka, który wzruszył ramionami, a potem na kierownicę.

- Mówiłam wam kiedyś, że uwielbiam was za te spontaniczne akcje? - Claudia się uśmiechnęła i zapięła pasy.

Claudia Kronecker przewyższała Stefana jedynie dwoma centymetrami, więc dała radę jechać z jego ustawieniami. Jej zdolności jako kierowcy był na niezwykle wysokim poziomie, jak na kogoś, kto nie miał własnego samochodu. Jeździła miarowo, przepisowo i ekonomicznie.

Jazda szybko spowodowała, że Michael nareszcie się zdrzemnął. Natomiast Stefan zaczynał się powoli nudzić i wiercił się na swoim miejscu.

- Michael to wspaniała osoba, prawda? - odezwała się cicho Claudia.

- No ba, oczywiście, że tak - odpowiedział Kraft.

- Tak się zaczęłam zastanawiać, co jest powodem, że nie jest z nikim związany? - wyjaśniła Claudia.

- Ach, to proste - Stefan zaczął zataczać kółka po szybie. - Twierdzi, że nie ma czasu na takie tam romantyczne bzdety, bo chce się skupić na skokach i treningach. Zresztą widać efekty.

- Czy efektami nazywasz spadek z czwartego miejsca na siódme? - Claudia popatrzyła w lusterko tak, że jej wzrok spotkał się na chwilę z Kraftem.

- Och, znasz jego wyniki? - zdziwił się Stefan. - Zawsze mówiłaś, że sport cię nie interesuje.

- Żeby oglądać to może i nie, ale was znam... - Claudia westchnęła. - Ale dobra, nieważne.

Kraft przez chwilę dziwnie zerkał na jej twarz w lusterku, która nie spuszczała z oczu drogi. Jednak więcej się nie odezwali.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz