V

195 29 12
                                    

- Misiu, jak dobrze wyglądasz! - mama rzuciła się do całowania syna, jeszcze zanim ten zdążył przekroczyć próg domostwa.

Mieszkanie Brigitte Hayböck było niewielkie, bo i też miało starczyć tylko dla niej i ewentualnie jej gości, których w ostatnim czasie nie miała zbyt wielu. Zazwyczaj jedynymi osobami, które tu się zjawiały byli jej synowie: Michael i Alexander. Ten drugi sympatycznie czatował na swojego brata za plecami mamy. Gdy już Brigitte skończyła witać Michaela, bracia również się powitali.

Po około kwadransie rozmów w salonie przy cieście, mama Hayböck stwierdziła u siebie w lodówce deficyt śmietany. Michael tylko czekał na okazję bycia sam na sam z bratem, więc oczywiście zaproponował, że razem po nią podskoczą do sklepu. Nie obeszło się bez żartów, z cyklu "ilu Austriaków trzeba by kupić śmietanę", ale w końcu Alex  postanowił pójść ze starszym bratem. Też czasami potrzebował z nim porozmawiać w cztery oczy.

Na dworze było ciepło, bo też i słońce było dość wysoko i żartobliwie muskało policzki braci. Wiatru właściwie nie było, a wysokie, dumne drzewa stały nienaruszone. Linz było średnią mieściną, gdzie niczego nie brakło, ale było na tyle spokojne, żeby nie czuć metropolitańskiego zgiełku charakterystycznego dla dużych aglomeracji.

- Jak tam studia? - zapytał starszy.

Alex popatrzył na niego, po czym się chwilę zastanowił nad odpowiedzią.

- Jak dobrze pójdzie, w przyszłym semestrze dostanę stypendium naukowe - uśmiechnął się młodszy. - Niby ta nasza uczelnia w Linz nie jest najlepsza, ale przynajmniej łatwiej jest się wybić. Ponoć Raffanzeinbank  co roku szuka u nas nowych pracowników i nie ukrywam, że mam nadzieję się załapać.

Michael z uwagą śledził odpowiedź brata. Relacja między nimi była pozioma. Jeden podziwiał drugiego i vice versa. Mieli w sobie oparcie, żaden z nich się nie wywyższał i traktowali się na równi. Swego czasu Alex też trenował skoki narciarskie, ale nie widział w nich swojej przyszłości, więc i w końcu nadeszła decyzja o zawieszeniu nart na ścianę i skupieniu się na ekonomii, którą studiował.

- A tobie jak tam w Hinzenbach? Nie nudzisz się? - zapytał Alex.

- Treningów rzeczywiście nie mamy zbyt dużo, ale niedługo ma być zjazd w Innsbrucku - Michi przeczesał swoje włosy ręką. - Ale chcę ci o czymś jeszcze powiedzieć.

- Zamieniam się w słuch - student się szeroko uśmiechnął, ale wyraz twarzy zmienił mu się, gdy Michael wypowiedział pierwsze słowa.

- Widziałem się z ojcem.

- I co? - Alex zmarkotniał. - Co ci powiedział?

- Nie wiem, jak to ująć w słowa - Michael delikatnie podrapał się po policzku. - On odszedł.

- Nic nowego - prychnął młodszy. - Odchodził dość regularnie.

- Ale tym razem, odszedł tak naprawdę - próbował sprostować Michael. - Wydaje mi się, że umarł.

Alex zatrzymał się w miejscu i zmrużył oczy.

- Dla mnie już był martwy, gdy postanowił nas zostawić.

- Masz rację, popełnił mnóstwo błędów - szepnął Michael.

Starszy z braci wiedział, że Alex miał wciąż żal do ich ojca i nigdy mu nie wybaczył.

- Słuchaj dalej - kontynuował skoczek. - On mi coś zostawił.

Alex wytężył umysł, próbując zgadnąć, co to takiego.

- Ja teraz - Michael zaśmiał się, uświadomiwszy sobie, jak absurdalnie brzmiało to, co miał zamiar powiedzieć. - To ja teraz jestem Perunem.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz