XVI

200 30 19
                                    

Był środek nocy, ale Michael postarał się zachować środki ostrożności. Lecąc w stronę domu Stefana zdał sobie sprawę, jak zawiła jest droga dla samochodu. Przecinając górą wszystkie zakręty, lasy i budynki doleciał tam bardzo szybko i jak najdelikatniej dotknął nogami chodnika przed blokiem Krafta. Rozglądając się, czy ktoś przypadkiem go nie obserwuje, podreptał pod klatkę schodową i przy małej pomocy przeładowania otworzył zamek magnetyczny. Dbając o każdy krok znalazł się na odpowiednim piętrze i ku swojemu zaskoczeniu właściwe drzwi zastał otwarte. Wchodząc do przedpokoju swojego przyjaciela, przywrócił na siebie swoje zwykłe ubrania i zwrócił się do jego sypialni, bo było to jedyne pomieszczenie, w którym paliło się światło. Stefan siedział na krawędzi łóżka z dłońmi splecionymi na podbrzuszu. Tępo patrzył wprost przed siebie co jakiś czas mrugając powoli.

- Stef - powiedział głośno Michael.

Kraft w tym momencie, wyglądał, jakby był wybudzony ze snu. Jego oczy powędrowały na blondyna, który niesamowicie szybko usiadł obok niego i złapał go za ramiona.

- Michi? Co tu robisz? - pytał młodszy Austriak. - Która jest godzina?

Mimowolnie Stefan złapał jedną z dłoni Michaela na jego ciele.

- Jak się czujesz, wszystko dobrze? - blondyn chciał się upewnić, że Weles nie namieszał mu zbyt w umyśle.

Hayböck złapał go za policzki i przyciągnął bliżej, tak, że twarz Stefana przywarła do jego klatki piersiowej.

- Kocham cię. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę, naprawdę - mówił Michael, zupełnie nie myśląc.

Krafta oderwał się od niego i zaskoczony tym wszystkim spoglądnął na podrapaną twarz swojego przyjaciela i zmartwione, załzawione oczy. Jego włosy wyglądały, jakby zbyt długo stał pod ścienną suszarką w szatni na basenie, a twarz straszyła prawie tak, jak tamtej nocy, gdy znalazł go na ścieżce w Hinzenbach.

- Cholera, Michael, co się stało? - zapytał, teraz już nieco przerażony stanem blondyna.

- Nic. Najważniejsze, że ty jesteś już bezpieczny - Michael w tym wszystkim położył swoje dłonie na miejscu styku ramion i szyi Krafta. - Tylko to się liczy, nic więcej.

- Znowu cię ktoś pobił, to jakaś mafia? Mów do mnie - Stefan zaczął się bać, że pobicia jego przyjaciela mogły stać się częstsze.

Michael poczuł, że nadszedł ten moment, w którym całe emocje z niego zeszły. Wszystko się skończyło, już nie miał na co czekać, ani do czego zmierzać. Nareszcie zaczerpnie chwili spokoju. Cieszył się, że mógł w tej chwili być ze swoim najlepszym przyjacielem. Jak po dużym ważnym egzaminie, adrenalina przestała być potrzebna, a z oczu blondyna potoczył się potok łez ulgi. Stefan spojrzał na niego nieporadnie, gdy ten zbliżył swoją głowę do czoła brązowowłosego.

- Hej, spokojnie - szepnął Stef i również zaczął się denerwować.

Widząc uśmiech Michaela tak blisko swojej twarzy, nie dał rady utrzymać i swoich emocji na wodzy. Zbliżył swoje usta jeszcze bliżej lekko musnął wargi blondyna, na co ten odsunął się nieznacznie i zaskoczony spojrzał na sprawcę tego niespodziewanego zajścia. Wtedy blondyn mocno złapał go za policzki i silnym ruchem przyciągnął jego usta do swoich, żeby znowu były tak blisko siebie. Obaj mieli wrażenie, że właśnie tam jest ich miejsce. Że całe ich życie prowadziło do tego momentu, że wszystko było czymś przejściowym, byleby znaleźć się właśnie o pierwszej w nocy w małej sypialni w bloczku w śródmieściu Linz w swoich objęciach.

- Co ty sobie wyobrażasz? - zapytał Kraft, gdy skończyła się ta magiczna chwila.

- Ja? A ty co? - zdezorientował się Michael, myśląc, że wszystko w porządku.

- Wyobrażam sobie nas w tej samej sytuacji o normalnej porze dnia i ciebie bez ufajdanej twarzy i wiesz co? Zdecydowanie lepiej - stwierdził Stefan.

Młodszy Austriak ciężko wzdychając cicho się zaśmiał, wciąż mając jedną rękę wplecioną we włosy starszego i popatrzył na błękitne oczy Michaela, który uśmiechnął się rozmarzony i przytulił go oplatając swoje ramiona wokół jego torsu.

- Mówiłeś, że mnie kochasz, tak? - szepnął ciemnowłosy. - Chyba i vice versa.

Gdy fala ciarek przeszła przez całe ciało Hayböcka postanowił zrobić coś, co jako ostatnie zostało nierozwiązane.

- Chcę ci coś pokazać, ale musisz wyjść ze mną na dwór - oznajmił Michael i wstał z łóżka, wyciągając rękę w jego stronę.

Stefan złapał jego dłoń i łapiąc po drodze kurtkę wyszli na ulicę

- Mam nadzieję, że zrozumiesz, wszystko, co się ze mną działo w ostatnim czasie - powiedział Hayböck i odwrócił się do niego plecami.

Wyciągnął prawą rękę wysoko w górę i w tym momencie ogromny piorun prostu z nieba w nią trafił. Wokół zerwał się silny wiatr i nagle pojawiły się płomienie, a cała okolica pojaśniała od osoby Michaela, na którym pojawiła się boska zbroja. W ręce trzymał swój ukochany topór. Gdy wszystkie nadprzyrodzone zjawiska ustały, Stefan stał i gapił się na niego, niemal nie mrugając.

- No więc, chyba mam sporo do wyjaśnienia, co nie? - powiedział Michael, wzruszając ramionami.

- Raczej - odparł Kraft, robiąc krzywą minę.

Blondyn zaprowadził swojego przyjaciela z powrotem do mieszkania i wiedział, że może mu wszystko powiedzieć. Jego lęk przed reakcją z przyjaciela był nieuzasadniony i mimo że Stefan nie zrozumiał wszystkiego od razu, to starał się wspierać go całym sercem. Byli sobie bardzo bliscy nie z byle powodu, nigdy nie było między nimi dużych nieporozumień. Mieli wspólne zainteresowania i pasje, uwielbiali swoje towarzystwo i w ogóle siebie nawzajem. Ich relacja była jedynie naturalną ewolucją i nigdy docelowo nie miała być tylko 'przyjaźnią'. Pokochali się już dawno, ale żaden z nich nie chciał robić tego pierwszego ruchu. Teraz, gdy ich serca nareszcie się odnalazły, nic nie było w stanie ich już rozdzielić.

Michael miał nadzieję, że dobiegł koniec tych dziwnych wydarzeń i że wszystko teraz wróci do jakże prawidłowej normy. Treningi, pokazy lotnicze, wycieczki w góry, taka miła rutyna. Jednak los miał dla niego w zanadrzu jeszcze sporo i to o wiele trudniejszych wyzwań. To, co go spotkało było zaledwie preludium wydarzeń, które miały spotkać nie tylko jego. Jednak teraz nie obchodziło go więcej niż ten chłopak, który siedział na przeciwko niego. Z nim miał wrażenie, że nic nie jest już straszne i że da radę pokonać nawet najsilniejszego przeciwnika.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz