XIV

171 30 14
                                    

Nadszedł dzień przed pełnią. Od kiedy Michael dostał moce Peruna, minął niemal miesiąc a w jego życiu zmieniło się naprawdę wiele. Trener dzwonił do niego wiele razy, tak samo sponsor, koledzy z kadry i sam Stefan. Nie chciał z nikim z nich rozmawiać, a przede wszystkim nie wiedziałby, co im powiedzieć. W pewnym momencie jego znajomi próbowali się do niego dodzwonić przez jego brata lub Claudię, ale oni go skutecznie kryli. Na razie nie myślał, co stanie się w jego przyziemnym życiu, bo skupiał się na tym, co będzie go czekać w nocy na Triglavie. Od tego zależało zbyt wiele.

Ostatniej nocy mało spał. Ciężko mu było zmrużyć oczy, bo męczyły go przemyślenia i koszmary, w których Weles grał główną rolę. Spod jego ręki wychodziło coś więcej niż chaos. Śmierć. Tej nocy Michael nieraz nie dawał rady uratować swojego życia, albo co gorsza życia osób, które znał. Gdzieś pomiędzy tymi marami pojawiała się osoba Stefana, która była kontrastującym kojącym obrazem dla blondyna.

Michael zauważył, że jego przyjaciel znowu próbuje się do niego dodzwonić. Bardzo chciał usłyszeć jego głos, ale nie miał pojęcia, co by mu powiedzieć. Obawiał się, że pod wpływem rozmowy rozklei się, albo z nerwów powie mu coś, czego jeszcze nie chciał. Po prostu wyciszył telefon i odłożył na bok, żeby go nie rozpraszał.

Gdy zbliżał się zachód słońca, Michaela zaczęło męczyć uczucie podobne do tremy. Na myśl o tym, że zaraz musi wyjść i dopełnić obowiązku Peruna, ściskało go w brzuchu i szumiało w głowie. Niby wiedział, że jeszcze w historii się nie zdarzyło, żeby to Weles wygrał boski pojedynek, ale przecież nikt nie powiedział, że ten pierwszy raz nie będzie mieć miejsca. Blondyn bał się zawieść oczekiwania wobec siebie, jak niczego innego. Dlatego w ostatnim sezonie jego skoki nie były tak dobre, jak rok wcześniej. Ludzie zaczęli na niego stawiać i oczekiwać, że będzie skakał coraz lepiej, a gdy miał gorszy skok, czuł, że zawiódł, co źle wpływało na jego psychikę, za czym szły gorsze występy na skoczni. Takie błędne koło stresu, poradnik Michaela Hayböcka.

Skoczek wiedział, że musi niedługo wyjść i polecieć na sam Triglav. Swoją drogę porządnie zaplanował i był pewien, że tam trafi bez problemu, bo dwa razy już nawet tam był, raz w dzień, a drugi w nocy. Wiedział dokładnie, ile mu to zajmie. Głośno wypuścił powietrze z płuc i jednym ruchem spowodował pojawienie się zbroi na ciele. Ostatni raz spojrzał na ekran telefonu i przebrnął przez ostatnie wiadomości i nieodebrane połączenia. Najwięcej było tam Krafta. Jeden SMS od Claudii "wróć cały". Jedno połączenie od nieznanego numeru. Dłużej zawiesił wzrok na zdjęciu swojego przyjaciela, które widniało przy jego kontakcie.

- Dobra, cokolwiek się stanie - powiedział do siebie i kliknął zieloną słuchawkę.

Ledwo po dwóch sygnałach po drugiej stronie odezwał się głos, ale ku zaskoczeniu Michaela, nie był to głos, który chciał usłyszeć.

- Cześć, Michael, nawet nie wiesz, jak Stefan lamentował, gdy zabrałem mu telefon. To znaczy, sprawiłem, że myśli, że go zgubił, ale wciąż...

Blondyn zmarszczył brwi.

- Weles. Co masz do Stefana? - zapytał zaciskając w złości szczękę.

- Jest moim gościem - odparł przyjemny głos boga. - To taka mała niespodzianka dla ciebie. Jak ze mną wygrasz, będzie wolny. Czekam już na ciebie. Pozdrowionka.

Michael rzucił telefonem o sofę, od której z impetem się odbił, po czym wybiegł na dwór i nie zwracając uwagi, czy kogoś nie ma w pobliżu, wystrzelił w powietrze i poleciał wprost do najpiękniejszego parku narodowego Słowenii.

Czując energię Welesa, dotarł szybko dokładnie w to miejsce, gdzie na dużym głazie siedział z założonymi nogami jego oponent.

- Proszę, ale z ciebie szybki Bill - zażartował bóg, machając beztrosko nóżką. - Ostatnio ktoś tak szybko do mnie przybył wieki temu.

Okolica była zalana mrokiem nocy, przyprószonym blaskiem pełnej tarczy księżyca. Igły karłowatych drzew wydawały się kreować nowe kształty, ruszające się od wiatru, który się zebrał wraz z przybyciem Hayböcka. Weles miał na sobie długi płaszcz, albo pelerynę. Na jego piersi dumnie prezentowały się złote rogi przylegające do jego piersi od mostku aż po ramiona. Buty miał czarne i wysokie niemal do kolan, bez obcasów.

- Gdzie jest Stefan? - zapytał Michael, zdradzając drżącym głosem swoje zdenerwowanie.

- Nic mu nie jest - zapewnił ciemnowłosy. - Dużo dla ciebie znaczy, prawda?

Skoczek przełknął ślinę, po czym zwrócił się do swojego przeciwnika.

- Mówiłeś, że nie chcesz walczyć, więc dlaczego to robisz? - blondyn swoim wzrokiem wpił się w źrenice Welesa.

- A co? Nie walczyłbyś ze mną? To jest w twojej naturze, Michaelu. Mój brat zostawił w tobie zbyt dużą cząstkę siebie.

- Nie - zaoponował Hayböck. - Ja cię rozumiem. Twoja rola niczym się nie różni od tej Peruna. Tobie także zależy na dobru ludzi, ale samemu nie potrafisz im go zapewnić.

- Myślisz, że wiesz wszystko o bogach, chłopcze? - Weles zmarszczył brwi i z gracją baletnicy zeskoczył z dużego głazu na ziemię. - Nic nie wiesz, niczego nie rozumiesz. Nie chcę walczyć, ale chcę, żeby ta farsa się skończyła. Będę walczyć dopóki nie pokonam ostatniego z was! Wy, którzy myślicie, że jesteście godni wypowiadać jego imię, nosić jego zbroję i władać jego orężem. To on powinien teraz tu być, nie ty! Ty jesteś jego marna podróbą. Zrobię wszystko, żeby cię unicestwić! A wtedy wprowadzę świat w nową erę w całej swej glorii i majestacie!

- To jest bez sensu. Nie udało ci się przez tysiące lat, zupełnie jakbyś jednak wcale nie chciał wygrać - zauważył Michael.

- Jak śmiesz sugerować, czego chcę, a czego nie? - zdumiał się bóg.

- Chociażby teraz. Zamiast zacząć walkę, rozmawiasz ze mną. Możemy to rozwiązać w inny sposób - Michael dostrzegł drganie twarzy Welesa, który przez chwilę wydawał się być zmieszany.

- Jesteś śmieszny - odezwał się po krótkiej chwili ciszy. - Nie ma innej drogi, przykro mi - dodał pewnym siebie głosem.

W jego prawej ręce zaczął pojawiać się dym, który szybko rozszedł się w podłużny kształt, powoli mgła znikała, a w jej miejscu znalazł się kostur ze złotymi zakończeniami i fioletowymi elementami przy rękojeści. Michael widząc to, z hukiem i wybuchem światła sprawił, że przed nim pojawił się Orełek. Trzymał go tak pewnie jak nigdy dotąd. Wcześniej wyobrażał sobie tę chwilę inaczej, ale był zdeterminowany i wiedział, co musi zrobić. Próba rozmowy zawiodła, ale jego siła jeszcze nie.

Dziedzic burzy | Hayböck VCUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz