ŁUKASZ
Od naszego przyjazdu do Somali minęło już półtora tygodnia. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem, ale bardzo się z tego cieszę. W wiosce, której jesteśmy Ewelinę witali jakby była ich częścią. Pokazywała mi ile udało jej się tu zrobić ostatnim razem. Widać, że wolontariusze którzy tu są bardzo się starają, ale cały czas jest ogrom pracy. Codziennie pomagamy im od rana do późnego popołudnia. Potem mogę poznawać obyczaje panujące w wiosce. Poszedłem po Ewelinę. Zaczynam się o nią martwić widać, że coś jej jest. Ma coraz mniej sił, ale próbuje to zataić przed innymi. Wiem, że chce tutaj zrobić jak najwięcej. Wkłada całe swoje serce we wszystkie prace. Zauważyłem ją jak szła w stronę szkoły. Podbiegłem do niej.
- A gdzie Ty się wybierasz?
- Chciałam dokończyć robić obrazki na ścianie.
-Ew, musisz odpocząć, widzę przecież że nie masz już siły. Dokończymy to jutro.
-Łukasz ja muszę jak najwięcej zrobić.
- Zawsze możesz jeszcze tu wrócić za jakiś czas i znowu pomóc.
Zrobiło się jej trochę słabo i oparła się o mnie. Po chwili się odezwała.
-Mogę już nie zdążyć..
-Co ty gadasz? Masz przed sobą całe życie.
-Nie mam.. Właśnie chodzi o to, że nie mam. Mam białaczkę. Mogę nie dożyć następnego roku a co dopiero całe życie.
- Białaczkę?
- Tak.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? W życiu bym Ci nie pozwolił tutaj przylecieć i się tak przemęczać.
-Właśnie dlatego. Jakbym wam powiedziała nie dalibyście mi wyjechać.
-No to chyba logiczne. Zwariowałaś do końca? Powinnaś teraz siedzieć w Polsce i się leczyć.
- Łukasz popatrz na tych wszystkich ludzi tutaj. Oni liczą na naszą pomoc.
- Martwa im nie pomożesz. Wracamy do Polski najszybciej jak się da.
-Ja wracam dopiero za półtora tygodnia, Ty jak chcesz.
-Ewelina pomyśl rozsądnie.
-To może być ostatni raz jak tutaj jestem i chcę zrobić jak najwięcej.
-Zwariowałaś, naprawdę zwariowałaś.
- Taka już jestem. Pomożesz mi z tymi obrazkami?
- Umawiamy się tak: robisz tylko najlżejsze prace i się oszczędzasz inaczej zaraz wracamy do Polski, rozumiesz?
- Mhm.
Byłem w szoku. Jak mogła zataić przede mną, przed swoimi braćmi, że choruje? Przecież to jest nieodpowiedzialne zamiast się leczyć to jest w Afryce i wykonuję ciężkie prace. Muszę dopilnować żeby się oszczędzała. Tylko znając Ew wcale nie będzie tego robić.
Ewelina
Kiedy dowiedziałam się, że choruję na białaczkę wiedziałam, że muszę jeszcze jeden raz pojechać do Somalii. Nadal jest tak dużo do zrobienia, wiedziałam że przez trzy tygodnie nie zrobimy nie wiadomo jak dużo, ale zawsze to coś. Lekarz był przeciwny mojemu wyjazdowi, powiedział że będzie tylko oczekiwał cudu żebym wróciła z niego żywa. Nie mówiłam nikomu bo wiedziałam jakie będą reakcje. Minęła już połowa naszego czasu, który tu spędzimy. Zostało już tylko 9 dni. Łukasz coraz częściej zaczął mnie obserwować, chyba zauważył, że coś jest nie tak. Dlatego mu powiedziałam. Oczywiście uznał mnie za wariatkę. Miał rację, jestem wariatką inaczej nie dałabym rady przeżyć 25 lat na tym świecie.
5 dni później
Łukasz
Ewelina z dnia na dzień była coraz słabsza, widzieli to wszyscy, ale ona uparcie twierdziła, że nic jej nie jest. Nie chciała ich martwić. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Malowałem akurat jedną z sal kiedy przybiegł do mnie Jurek jeden z polskich wolontariuszy.
-Chodź szybko, Ewelina jest w fatalnym stanie. Ma gorączkę prawie 40 stopni.
Szybko za nim pobiegłem, kiedy zobaczyłem w jakim jest stanie przeszły mnie dreszcze. Cała dygotała, była rozpalona i co jakiś czas dostawała niewielkich drgawek. Lekarz próbował jakoś zbić temperaturę. Decyzja była jedna: musimy wracać. Inni wolontariusze zaczęli ogarniać transport a ja przy niej zostałem. Nie mogłem jej teraz samej zostawić. Myślałem, że gorzej już być nie może a jednak. Stan Eweliny cały czas się pogarszał. Kiedy w końcu udało się załatwić transport trochę odetchnąłem. Podróż powrotna w niczym nie przypominała tej kiedy lecieliśmy do Somalii. Po wyczerpującej podróży w końcu byliśmy w Polsce. Ew od razu zajęli się lekarze i trafiła na oiom. Ja zadzwoniłem do Marty i Damiana. Powiedzieli, że będą najszybciej jak się da. Zadzwonili do Maćka i Sebastiana. Byli wkurzeni. Wcale się im nie dziwiłem. Usiadłem na korytarzu i czekałem na wszystkich a przede wszystkim na jakieś wieści od Eweliny. Nawet nie wiem kiedy usnąłem. Obudził mnie Damian.
-Łukasz co tu się dzieje?
- Ew ma białaczkę i pojechała do Afryki pomagać potrzebującym nie zważając na własne zdrowie. To się dzieje.
-Co ? Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?
-Bo nie wiedziałem. Powiedziała mi kilka dni temu. Z dnia na dzień była coraz słabsza a potem dostała gorączki i drgawek. Nie chciała wracać. Jak można być tak nieodpowiedzialnym?
- To pasuję do Ewki. Myśli o wszystkich dookoła a o sobie nie. Co z nią się teraz dzieje?
-Wiem tylko,że jest na oiomie, nic więcej nie chcą powiedzieć bo nie jestem z rodziny. Maciek z Sebastianem już jadą.
-Mhm. Idź do domu, odpocznij trochę, nie wyglądasz najlepiej.
-Nie zostawię jej tutaj samej.
-Ja zostanę.
-Ok to pojadę wziąć prysznic i zaraz wrócę.
-Ok.
Pojechałem do domu, wziąłem prysznic, usiadłem na chwilę i usnąłem. Zmęczenie dało się we znaki. Obudziłem się następnego dnia o 13 i od razu pojechałem do szpitala. Był już Sebastian.
-Cześć, jestem Łukasz. Znajomy Eweliny, byłem z nią w Afryce.
- Cześć. Damian wszystko mi powiedział. Dziękuję, że się nią zająłeś.
- Nie musisz mi dziękować. Co z nią?
- Nadal bez zmian. Naprawdę nie pojmuję jak mogła to przed nami zataić.
-Wiedziała, że nie pozwolicie jej wtedy wyjechać.
-Bo tak by było.
- Mi też powiedziała kilka dni temu. Jest silna, poradzi sobie.
-Musi, ja już jej pokaże. Na chwile jej z oka spuścić nie można. Zawsze tak było.
Gdy tak rozmawialiśmy dojechał Maciek. Przywitałem się z nim i odszedłem na bok żeby mogli spokojnie porozmawiać. Poszedłem do automatu po kawę i wtedy zobaczyłem Martę. Przywitałem się z nią i wszystko opowiedziałem. Posiedziała chwilę ze mną i poszła do Maćka i Sebastiana.
Dni mijały jeden za drugim, stan Eweliny zaczął się w końcu poprawiać. Chłopaki oczywiście chcieli zrobić jej awanturę, ale na razie dali jej spokój. Powiedzieli, że się z nią policzą jak wyzdrowieje. Za dwa tygodnie miała zacząć pierwszą chemię.
Ewelina
Nie wiele pamiętam z ostatnich dwóch dni Somalii, świadomość odzyskałam dopiero w Polsce. Maciek z Sebastianem byli na mnie wściekli.Wiedziałam, że prawdziwy wykład dostanę jak stąd wyjdę o ile wyjdę. Łukasz odwiedzał mnie codziennie. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Wiem, że mogę na nim polegać. Za dwa tygodnie mają mi podać pierwszą chemię. Boję się, ale wiem, że mam przy sobie ludzi, którzy pomogą mi przez to przejść.
CZYTASZ
Biznes, a może jednak miłość?
Romance"-A co będzie jak jednak, któreś z was się zakocha w drugim albo znajdzie sobie kogoś z kim chciałby być? - To proste. Nikt się w sobie nie zakocha. Jak Łukasz sobie kogoś znajdzie to się wyprowadzę. To rozwiązanie nie jest na zawsze. Można powiedzi...