Wycieczka

5.2K 162 1
                                    

Łukasz

Skończyłem spotkanie i pojechałem po Ewelinę na stację. Odprowadzała Monikę na pociąg, a ta nie chciała aby Ew sama wracała i napisała do mnie. Ewka zaczęła się śmiać, że ją śledzę. Chciała zobaczyć jak urządziłem firmę, więc pojechaliśmy do biura. Podobało jej się.

-To teraz do mnie czy do Ciebie?

-A może pójdziemy na spacer?

-Ok.

Ubraliśmy się i wyszliśmy. Spacerowaliśmy bocznymi uliczkami. Ew była nimi zafascynowana. Ja osobiście nigdy bym tak nie spojrzał na te kamienice, ale miała rację coś w nich jest.

-Zawsze z Maćkiem chodziliśmy na takie spacery i wyobrażaliśmy sobie, że mieszkamy w którejś kamienicy.

-Widać, że dobrze się dogadujecie.

-Tak. Zawsze mogę na niego liczyć, wyciągał mnie z tylu tarapatów, że książkę można by było o tym napisać. Z Sebastianem też, ale on wcześnie poszedł do szkoły z internatem więc czas spędzałam głównie z Maćkiem. Czasami to miał mnie już dość.

-Nie dziwię się. Zacząłem się śmiać.

-No dzięki. A ty ? Jakie masz relacje z bratem?

- Też się dogadujemy, ale teraz nie mamy zbytnio dla siebie czasu. On jest lekarzem, pracuję w tym szpitalu co Ty leżałaś. Więc praktycznie się mijamy. Ma swoją rodzinę i to z nią chce spędzać jak ma chwilę wolnego czasu. Ale nie mam mu tego za złe, rozumiem Go.

-Mhm. To dobrze. Dobra ja wracam już do siebie.

-A może pójdziesz do mnie?

-Nie mogę. Muszę wziąć leki.

-To ja się wpraszam do Ciebie.

-Nie. Musisz dokończyć jakiś projekt, sam tak mówiłeś. Zobaczymy się jutro.

-Ok, niech Ci będzie.

Pocałowałem ją i akurat podjechał tramwaj, wsiadła do niego i odjechała. Ja wróciłem do siebie. Wziąłem prysznic i się położyłem. Stwierdziłem, że projektem zajmę się jutro. Zasnąłem niemal natychmiast. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegarek była dopiero 6 rano. Poszedłem otworzyć, kto normalny przychodzi do kogoś o 6 rano w sobotę? Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Ewelinę. To wszystko wyjaśnia.

-Ubieraj się. Jedziemy na wycieczkę.

-Wycieczkę? O 6 rano?

-Przed nami trochę kilometrów do pokonania.

-To nie mogłaś powiedzieć wczoraj?

-Nie wpadłam na ten pomysł nad ranem. Spakuj kilka rzeczy na jutro. Śniadanie zjemy gdzieś po drodze.

-Wariatka. Jak ja z Tobą wytrzymam?

-Sam wybrałeś.

Po 15 minutach byliśmy już w drodze. Cel naszej podróży to Wrocław. Ew była taka spontaniczna, to chyba lubię w niej najbardziej.

-Możesz mi powiedzieć co Cię tak naszło?

-Wiesz jak leżałam w szpitalu to uzmysłowiłam sobie, że mogę nie przeżyć do następnych świąt i powiedziałam sobie, że teraz będę czerpała z życia na maksa. A poza tym lubię spontaniczność.

-Jeszcze długo będziesz żyć, ja tego dopilnuję. Nie możesz mnie teraz zostawić. Teraz tylko przeszczep i wszystko będzie ok.

-O ile będzie dawca. Ale nie ważne. Nie rozmawiajmy przez ten weekend o mojej chorobie, dobrze?

Biznes, a może jednak miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz