6

221 20 0
                                    

Leonie

Po burzliwej sobocie i leniwej niedzieli nadszedł poniedziałek. Dzień znienawidzony przez wszystkich uczniów, nie ważne czy z podstawówki, liceum, czy ze studiów. Samo wymówienie tego słowa w pobliżu jakiegokolwiek ucznia mogło skutkować nieopanowanym atakiem drgawek bądź inną dziwną przypadłością. Oczywiście od tej reguły istniały, istnieją i nadal będą istnieć wyjątki, w tym na przykład ja. Od zawsze zastanawiało mnie, jak moi rówieśnicy mogą nie lubić szkoły, skoro ja na samą myśl o spotkaniu z moimi ulubionymi nauczycielami zaczynam zachowywać się jak na haju. Odkąd pamiętam było tak, że ci, którzy najbardziej nienawidzili szkoły cały rok byli zdrowi, a mi zawsze przepadały najważniejsze lekcje. Na studiach nie mogło być inaczej. W związku z tym, w poniedziałek, zamiast z nowym zapałem wyskoczyć z łóżka z trudem otworzyłam powieki obudzona silnym potrząsaniem za ramię.

-Wreszcie się obudziłaś-stwierdził Richard puszczając moje ramię-Budzę cię i budzę a ty nic. Zaraz się spóźnisz na wykład-powiedział wskazując na zegarek

Kiedy zobaczyłam, którą godzinę wskazuje zegar spróbowałam gwałtownie zerwać się z łóżka, ale nic z tego nie wyszło, bo zachwiałam się i z powrotem upadłam na materac.

-Nic ci nie jest?-spytał Freitag podchodząc do mnie i podając mi rękę

-Wszystko... ok...-wychrypiałam łapiąc się za gardło

-Na pewno dobrze się czujesz?-pokiwałam głową i powoli się podniosłam

W kuchni połknęłam kilka pigułek i chciałam wrócić do pokoju kiedy poczułam, że mężczyzna przykłada mi dłoń do czoła.

-Co ty robisz?-spytałam próbując strącić jego rękę

-Jesteś cała rozpalona-stwierdził-Nie ma mowy, że w takim stanie puszcze cię na uniwersytet-powiedział twardo

-Nie jesteś moją matką-warknęłam wymijając go

Powiedział coś w stylu "sama tego chciałaś" i krzyknął na całe mieszkanie:

-Martin, mamy problem!-mój brat natychmiast zerwał się z kanapy i wbiegł do kuchni

-Czemu drzesz japę?-zapytał mój nierozbudzony braciszek

-Twoja siostra jest chora, ale nie chce się mnie posłuchać i zostać w domu-poskarżył się Niemiec

-Nie jestem chora, tylko ty coś sobie ubzdurałeś-powiedziałam zła, a Martin spojrzał na mnie dziwnie

-Leo, to ty? Masz strasznie zachrypnięty głos i jesteś cała czerwona jak cegła. Na pewno masz gorączkę-podszedł do mnie i dotknął mojej głowy-Trzydzieści osiem murowane. Nigdzie dzisiaj nie wychodzisz-zarządził

-Ale...-próbowałam się bronić, co jednak zostało całkowicie zignorowane przez znaczący wzrok mężczyzny

-Żadne ale-uciął-Bo zadzwonię do matki-zagroził, a ja się poddałam

-Niech wam będzie-warknęłam zirytowana-Tylko potem nie narzekajcie, że nie ma jedzenia-weszłam pod kołdrę i po wygodnym ułożeniu się zasnęłam

Obudziłam się kiedy promienie słońca zaczęły niemiłosiernie świecić na moją twarz. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że na szafce obok stoi termos z ciepłą herbatą i leży jakaś karta. Niechętnie po nią sięgnęłam i szybko przeczytałam krótką treść wiadomości: "Zrobiliśmy ci herbatę, a Richard zostawił ci śniadanie do odgrzania. jeśli będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń. Martin" Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tego, że mama zawsze zostawiała takie liściki kiedy któreś z nas było chore. Usłyszałam burczenie w żołądku, więc niechętnie wygrzebałam się z pościeli i poszłam do kuchni w celu zjedzenia czegoś. Jak zauważyłam na blacie leżała zapiekanka przygotowana do odgrzania. Ucieszyłam się, bo akurat miałam wielką ochotę na ser, więc szybko wstawiłam bułkę do mikrofali i czekałam aż się zagrzeje. W między czasie ubrałam ciepły sweter i siedząc przy stole popijałam herbatkę. Z pełnym brzuchem rozłożyłam sie przed telewizorem gdzie siedziałam do powrotu Martina i Richarda z uczelni.

____________________
Moja skleroza pozdrawia *skleroza macha nieśmiało ręką chowając się za filarem*

Czasem Warto Wykorzystywać BraciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz