21

198 20 8
                                    

Richard

Kiedy tylko pielęgniarki wyszły, ja znalazłem się w pomieszczeniu. Jak w każdym szpitalu sala była calutka w bieli, która sprawiała wrażenie bardzo przytłaczającej. Podszedłem do łóżka, gdzie leżała Leo. Z zamkniętymi oczami wyglądała tak, jakby spała, choć w rzeczywistości była nieprzytomna. Na głowie, w miejscu gdzie prawdopodobnie nastąpiło rozcięcie skóry, miała zawiązany bandaż. Usiadłem obok niej na krześle i przyjrzałem się jej spokojnej twarzy. W takim stanie trudno byłoby nie nazwać tej kobiety aniołem, choć zazwyczaj była dużo bardziej żywiołowa. Mimowolnie spojrzałem na jej brzuch, a w mojej głowie znowu pojawiły się myśli, że gdybym nie pojechał na ten trening, to nic by się nie stało, a ja dowiedziałbym się, że będę miał dziecko. Takiego małego szkraba, któremu oddał bym ten kawałek serca, którego jeszcze nie oddałem jego mamie. Ale przeszłości nie da się zmienić, choć gdyby można było to zrobić oddałbym za cofnięcie tego feralnego dnia praktycznie wszystko. Ścisnąłem ją za rękę mając nadzieję, że tak jak to na filmach bywa, gwałtownie uniesie powieki spoglądając na mnie swoimi oczyma, które tak bardzo uwielbiam. Posiedziałem jeszcze chwilę patrząc na jej buzię, a potem pocałowałem ją w czółko i wyszedłem z sali. Zamiast mnie wszedł Martin. Byłem gotów się założyć, że posiedział tam nieco dłużej  niż ja, ale nie dałbym sobie za to uciąć ręki. Kiedy opuścił pokój nie usiadł koło mnie, tylko poszedł dalej, w kierunku, w którym kilkanaście minut wcześniej udał się doktor.

-Ej, Martin, gdzie lecisz? Przecież ja siedzę tutaj-zakomunikowałem przyjacielowi machając rękoma na wszystkie strony, na co on zaśmiał się

-Wiem stary, ale Leo się obudziła, więc idę po lekarza-powiedział i dalej szedł w obranym przez siebie kierunku

Po tych słowach, po cichu, wślizgnąłem się do sali, gdzie zobaczyłem spoglądającą przez okno Leonie. Podszedłem do niej, odciągając jej uwagę od widoku za oknem i złapałem za rękę.

-Jak się czujesz?-spytałem głaszcząc ją jedną ręką po głowie

-Troszkę boli mnie głowa i brzuch, ale to chyba nic na tyle poważnego, żeby trzymać mnie tu dłużej-posłała mi uśmiech i wolną ręką "trycnęła" mnie w nos

Nie dane mi było odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wszedł lekarz i wyprosił mnie na korytarz. W drzwiach pokazałem jeszcze narzeczonej, że trzymam kciuki i posłusznie wyszedłem.

-Boję się o nią-powiedziałem siadając koło Martina-Chyba lepiej by było, gdyby ktoś tam z nią został kiedy się dowie, że straciliśmy dziecko-westchnąłem ciężko

-Nie zamartwiaj się tak. Leonie jest bardzo silną kobietą, a z twoim wsparciem na pewno da sobie radę. Tylko musisz pamiętać, że to musi być wsparcie, a nie ciągłe wspominanie o tym, rozumiesz?-spytał poważnym tonem, a ja przytaknąłem zastanawiając się, co trzeba będzie zrobić, żeby Leo się nie załamała

Leonie

Obudziłam się niespodziewanie nawet dla samej siebie. Gwałtownie otworzyłam oczy, aby potem szybko je zmrużyć, ponieważ biel panująca w pomieszczeniu zdecydowanie nie była przystosowana do moich nieprzyzwyczajonych do światła źrenic. Po kilku sekundach rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że na krześle, obok zdecydowanie nie mojego łóżka, siedział Martin. Przełknęłam ślinę aby nawilżyć gardło i odezwałam się:

-Hej Martin. Czemu jesteśmy tu, gdzie jesteśmy?-spytałam uważnie na niego spoglądając

-O, wróciłaś do nas-stwierdził radośnie-Spadłaś w mieszkaniu ze stołka. Richard przywiózł cię tu jakiś czas temu-oznajmił-Zanim zaczniesz nawijać, jak to masz w zwyczaju, pójdę zawołać doktora, okey?-spytał i nie czekając na moją odpowiedź wyszedł z sali

Dosłownie chwilkę po tym przez drzwi przybył mój narzeczony, który chwycił mnie za rękę.

-Jak się czujesz?-spytał z troską

-Troszkę boli mnie głowa i brzuch, ale to chyba nic na tyle poważnego, żeby trzymać mnie tu dłużej-posłałam mu uśmiech i "puknęłam" w nos

Nie zdążył powiedzieć już nic więcej, bo do sali wszedł lekarz z pielęgniarkami, wypraszając go na zewnątrz. W drzwiach zobaczyłam jeszcze, jak pokazuje mi, że trzyma kciuki, a potem zniknął za ścianą. Doktor zrobił jakieś badania, których cel znał tylko on sam i być może pielęgniarki, które z nim były, po czym powiedział do mnie:

-Mam dla pani dwie wiadomości, jedną dobrą, a drugą niekoniecznie. Którą chciałaby pani usłyszeć pierwszą?-spytał spoglądając na mnie przenikliwym wzrokiem

Chwilę się zastanowiłam, po czym stwierdziłam, że wolę na początku te lepsze informacje.

-Dobrą wiadomością jest to, że nie wykryto u pani żadnych poważnych urazów, tylko kilka rozcięć

-A ta druga?-ponagliłam go, czując, że to co usłyszę kompletnie mnie zaskoczy

Mężczyzna wziął głęboki wdech i patrząc mi prosto w oczy powiedział dwa słowa, które trafiły do mnie tak mocno i dosadnie jak chyba jeszcze żadne.

-Poroniła pani-spojrzałam na niego wielkimi oczami

-Słucham? Mógłby pan powtórzyć?-poprosiłam licząc na to, że się przesłyszałam

-Straciła pani dziecko-powiedział zgodnie z moją prośbą, a ja schowałam twarz w dłoniach

Nie zauważyłam nawet, kiedy zamiast osoby po medycynie obok mnie pojawił się mój narzeczony. Delikatnie odsunął moje ręce od twarzy i spojrzał mi głęboko w oczy. Po mojej minie wywnioskował, że już wiem, więc mocno przytulił mnie do swojej piersi, na co ja nie zareagowałam. Biernie, z łzami na policzkach, dawałam się głaskać po włosach, jednocześnie mocząc koszulkę Niemca.

-Ciii kochanie, nie płacz-próbował uspokoić mnie mężczyzna, ale nie bardzo mu to wychodziło

-Jak mam nie płakać-spojrzałam na niego czerwonymi oczami-Jeśli przed chwilą dowiedziałam się, że straciłam człowieczka, który mógł być naszym małym słoneczkiem-mocno objęłam go ramionami bojąc się, że za chwilę zostanę tu całkiem sama

-Leo, posłuchaj mnie-poprosił-Wiem, że taka sprawa nie jest łatwa, ani tym bardziej przyjemna, ale nic nie da się z tym już zrobić. Zdaję sobie sprawę, że tak do końca nigdy nie poczuję bólu, który czują kobiety w takiej sytuacji, ale pamiętaj, że nie ważne co, zawsze masz we mnie wsparcie, a wiesz dlaczego? Bo cię kocham i tak naprawdę, jeśli miałbym wybierać, zawsze wybrałbym ciebie-zakończył i delikatnie musnął moje usta, na co lekko się uśmiechnęłam

-Damy radę-powiedziałam optymistycznie-Bo jak nie my to kto?-lekko się uśmiechnęłam

_________________
Rozdział dla alga98 za jej spostrzegawczość i umiejętność łączenia faktów oraz dla wspaniałej  nikifiki12
#wspieramy się po sezonie cz3

Czasem Warto Wykorzystywać BraciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz