Leonie
Pierwszy dzień na uniwersytecie mogę zaliczyć do udanych. Odbyło się uroczyste rozpoczęcie roku, po czym każdy uczeń otrzymał rozpiskę z planem wykładów. Moje zaczynały się dopiero o jedenastej, więc kiedy we trójkę wróciliśmy do mieszkania rzuciłam się na kanapę z zamiarem nic nie robienia cały dzień. Oczywiście mogłam pójść ugotować obiad, ale w dalszym ciągu było mi smutno z powodu słów Martina, więc nie zamierzałam brać się za żadne obowiązki. Patrząc się w sufit nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie delikatne potrząsanie za ramię. Spróbowałam je zignorować, ale nie ustawało, więc ostatecznie, bardzo niechętnie, otworzyłam oczy. Nad moją twarzą zobaczyłam lekko uśmiechniętego brata.
-Zrobiłem gołąbki. Masz ochotę?-spytał odsuwając się i dając mi miejsce do podniesienia się do siadu
Spojrzałam na niego przenikliwym wzrokiem, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi, a on westchnął.
-Jeśli chodzi ci o wczoraj to przepraszam. Nie powinienem był, skoro nie mam nawet wyobrażenia o tym, co wtedy przeżywasz. Już się nie będziesz gniewać?-spojrzał na mnie prosząco, a mi zmiękło serce, więc pokręciłam głową i poszłam do kuchni
Przy stole siedział już Richard i najwyraźniej na nas czekał.
-Już? Pogodzeni? Spór zakończony?-spytał, na co Martin skinął głową-To wspaniale-uśmiechnął się-Chociaż też bardziej zastanawia mnie czy te gołąbki są zjadliwe-trycnął widelcem danie i przyjrzał mu się podejrzliwie
-Martin gotował, to on próbuje pierwszy-zaproponowałam
-Nie ma mowy-tamten szybko pokręcił głową-Kucharz nigdy nie próbuje pierwszy. Najpierw powinni zacząć goście
-Tacy z nas goście jak z ciebie linoskoczek-rzuciłam i stwierdziłam, żeby ustalić ofiarę drogą głosowania
Decyzją większości wytypowaliśmy kandydata, którym oczywiście został mój brat i ze strachem w oczach patrzyliśmy jak próbuje swojego dania. Ledwie włożył widelec do ust, a już popijał hektolitrami wody. Wymieniłam z Freitagiem znaczące spojrzenia i wybuchliśmy śmiechem. Martin zerknął na nas oburzony, ale po chwili sam do nas dołączył. Kiedy udało nam się nieco uspokoić wielce utalentowany kucharz stwierdził:
-A tak na serio to wyszły całkiem niezłe-nabił sobie kolejny kawałek i ze smakiem zjadł
Ponieważ nawet jemu, niesamowicie wybrednemu człowiekowi, zasmakowało, z Richarem nie mieliśmy za bardzo wyboru i również spróbowaliśmy jego kulinarnego eksperymentu. Oczywiście jednak, tak jak się spodziewaliśmy, było okropne. Z twardą miną wstałam i podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko oraz jajka. Szybko wymieszałam z odpowiednimi składnikami i po dziesięciu minutach na talerzu przy kuchence lądował pierwszy naleśnik. Odwróciłam się w kierunku mężczyzn siedzących przy stole.
-Jeśli chcecie, możecie jeść te gołąbki, a jeśli nie, to sprzątnijcie ze stołu, bo będą naleśniki
Niemcy w mgnieniu oka uprzątnęli zużyte talerze i pozbyli się nieudanych gołąbków, oraz wystawili na stół to wszystko, z czym naleśnika można zjeść. Po kolejnych dziesięciu minutach skończyło mi się ciasto, więc postawiłam gotowe naleśniki na stole. Wygłodniali mężczyźni rzucili się na jedzenie i zanim zdążyłam usiąść do stołu trzy czwarte z nich zdążyło zniknąć w przepastnych żołądkach. W czasie, kiedy ja zjadłam jednego, oni zjedli wszystkie pozostał. To znaczy prawie wszystkie, bo jedną sztukę Richard odłożył mi na talerz. Podziękowałam mu i w zamian za przygotowanie jedzenia zostawiłam im do sprzątnięcia kuchnię. Sama poszłam do siebie i rzuciłam się na materac. Chwyciłam telefon i chyba po raz pierwszy od czasu przybycia do Monachium weszłam na Facebooka. Zasypało mnie milionem powiadomień, w tym zaproszeniem do grona znajomych przez niejakiego Grzegorza Brzęczyszczykiewicza.
-Ej, nie uwierzycie!-krzyknęłam wchodząc do salonu-Patrzcie, jakie ma śmieszne nazwisko. Pewnie coś z polskiego, bo w ogóle nie da się tego wymówić-zaśmiałam się stając przed telewizorem podtykając im pod nos telefon
-O, Richard, a to przypadkiem nie było to twoje prywatne konto?-zajarzył Marin, a kumpel spojrzał na niego z politowaniem
-Widać jak dobrze mnie znasz stary-zaśmiał się-Podejrzanie długo ci to zajęło-szturchnął go w bok
-Nie moja wina! Przecież zawsze rozmawiamy przez SMS'y
-Czegoś tu nie rozumiem. Skoro to twoje konto, to czemu masz tu polskie nazwisko?
-Cóż...-zaczął kręcić
-On nigdy się do tego nie przyzna, ale tak naprawdę jest wielkim fanem wszystkiego, co polskie, a zwłaszcza kinematografii-dostał po głowie
-Nie odzywaj się-szorstko odpowiedział Freitag, a my zaczęliśmy powstrzymywać się od chichotu
___________________
Nie wiem co powinnam napisać, dlatego możecie życzyć mi powodzenia w dalszym układaniu puzzli (*)
Zuzia
CZYTASZ
Czasem Warto Wykorzystywać Braci
Fiksi Penggemar"-Odzywaj się, ok?-poprosiłam, a on pokiwał głową" Kto kogo poprosił? Czemu? Co zmieni to w uporządkowanym życiu Leonie? Tego dowiecie się właśnie tu Wiem, że są osoby, którym nie podoba się tytuł. Fakt, może najlepszy to on nie jest, bo nie umiem w...