Leonie
Z każdym kolejnym skoczkiem drugiej serii konkursu coraz bardziej zbliżaliśmy się do końca zawodów, a co za tym idzie do skoku drugiego po pierwszej serii Freitaga. Oczywiście mocno ściskałam za niego kciuki, kiedy szybował nad ze skokiem, więc może dzięki temu właśnie utrzymał się na podium. Kiedy wręczano puchary miałam łzy w oczach, bo trzecie miejsce, jak na pierwszy sezon w kategorii seniorów tej dyscypliny, prezentowało się wspaniale. Nie chciałam odciągać już tego wieczoru swoich myśli od wielkiego osiągnięcia mojego współlokatora, ale nie bardzo mi się to udawało z bardzo prostej przyczyny. Zastanawiałam się mianowicie, czy ktoś będzie pamiętał o moich urodzinach, co do tej pory jeszcze się nie zdarzyło, w międzyczasie przyswajając trochę wiedzy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Szybko złapałam go w dłoń i odebrałam połączenie.
-Widziałaś?!-spytał podekscytowanym głosem Richard-Byłem trzeci!-zapiszczał z podniecenia prawie jak pięcioletnia dziewczynka na widok lizaka
-Oczywiście, że widziałam-zaśmiałam się-Oglądałam cały konkurs i jestem z ciebie naprawdę dumna. To były dwa równe, naprawdę świetne skoki-pochwaliłam go mając nadzieję, że zaczął się cieszyć jeszcze bardziej niż przed naszą rozmową
-Prawda? Myślałem, że padnę tam z radości, kiedy okazało się, że jestem na podium!-prawie wykrzyczał-Szkoda tylko, że nie mam co zrobić z tymi kwiatami, bo są naprawdę piękne-westchnął
-Trzeba było dać którejś z dziewczyn na trybunach-podsunęłam pomysł-Na pewno by się ucieszyła-stwierdziłam lekko unosząc kącik ust
-Nie pomyślałem o tym-przyznał-Chociaż czuję, że było by to troszeczkę nie fair w stosunku do tej dziewczyny, na której mi zależy-dodał po sekundzie namysłu, a ja lekko posmutniałam
-Masz rację-stwierdziłam-Jeśli rzeczywiście odwzajemnia twoje uczucia to mogłoby się jej zrobić przykro-powiedziałam to nieco poważniejszym tonem, żeby nie dało się wyłapać drżenia w głosie
-Muszę kończyć, bo zaraz mnie trener zje. Zadzwonię jutro-oznajmił tak, jakby nie wyłapał żadnej zmiany w moim głosie, choć ta była, mimo wszystko, dość słyszalna
-Jasne, dobranoc-zrobiłam nieco skwaszoną minę i zakończyłam rozmowę
Telefon od Niemca nie poprawił mi humoru. Wręcz przeciwnie. Chyba po raz pierwszy, odkąd zaczęłam darzyć go uczuciem większym i głębszym niż zwykła przyjaźń, rozmowa z nim zamiast ukojenia zszarganych nerwów sprawiła, że stałam się jeszcze bardziej roztrzęsiona. Chcąc odciąć się od nieprzyjemnych tematów siadłam do zeszytów i zaczęłam powtarzać moją ulubioną makroekonomię. Szło mi to dość opornie, ponieważ mimo notatek zostawionych mi przez Freitaga, nie mogłam wyłapać najważniejszych rzeczy. Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że to właśnie one nie pozwalają mi się wystarczająco skupić, więc odłożyłam je na bok i postanowiłam zająć tylko tym, co sama wyciągnęłam z zajęć. Około jedenastej umyłam się i postanowiłam sprawdzić wszystkie media społecznościowe, na których pewnie roiło się od wpisów o "sukcesie młodego Niemca". Nie myliłam się i po ledwie dziesięciu minutach przeczytałam chyba wszystko,co tylko dało się przeczytać o dzisiejszym konkursie. Przewijałam dalej, jednak materiały się nie kończyły, co skłoniło mnie do wyłączenia Instagrama. Spojrzałam na zegar wyświetlany na ekranie blokady mojego telefonu. Do północy brakowało ledwie kilkunastu minut. Postanowiłam, że nie zaszkodzi, jeśli poczekam do tej godziny zero i sprawdzę, czy komuś zależy na mnie tak bardzo, że czekał do samiutkiej północy, żeby jako pierwszy złożyć mi życzenia. Co prawda w całym moim życiu zdarzyło się tak tylko dwa razy, ale mimo wszystko były to cholernie miłe dwa razy, po których miałam wspaniały humor przez kilka dni. W końcu nadeszła godzina duchów. Żadnych nowych wiadomości jednak nie było ani widu ani słychu. Zawiedziona rzuciłam telefon na szafkę przy łóżku i przykryłam się kołdrą po samą głowę. Jak zwykle zostałam zapomniana przez świat. Zasnęłam sama nie wiem kiedy, ale obudził mnie mój dość mocno irytujący budzik, co oznaczało, że dochodziła szósta trzydzieści. Niechętnie wyszłam spod kołdry i wyjrzałam za okno. Co prawda śnieg stopniał już dawno, a pogoda była iście wiosenna, ale ja, osoba mogąca ubiegać się o tytuł zmarzlucha roku, i tak postanowiłam ubrać swój ulubiony sweter. W kuchni czekała na mnie jednak dość spora niespodzianka. Na samym środku stołu stał duży tort, na którym napisane było "STO LAT LEO!", nigdzie jednak nie było widać nikogo, kto mógłby go tu postawić. Zajrzałam do salonu, ale tu też nikogo nie zauważyłam. To samo było w łazience, więc sama już nie wiedziałam, gdzie mam się rozglądać. Nie widząc sensu w jedzeniu tortu samej, wróciłam do kuchni w celu schowania go do lodówki, ale kiedy tylko przekroczyłam jej próg ogłuszyło mnie zbiorowe, bardzo głośnie "Sto lat". Rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych zauważając Sandrę, Martina i rodziców. Kiedy przyjrzałam się uważniej zauważyłam, że nie są oni jedynymi "osobami" w pomieszczeniu. Na ekranie trzymanego przez Martina telefonu widać było twarz Richarda, na której widniał szeroki uśmiech w czasie śpiewania urodzinowej piosenki. W moich oczach zebrały się łzy, więc szybko otarłam je rękawem swetra i rzuciłam się na nich, prawie wytrącając bratu telefon.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!-wykrzykiwałam raz za razem śmiejąc się i płacząc z radości
Kiedy udało mi się uspokoić mama wyjęła tort do pokrojenia i rozdała wszystkim po kawałku. W międzyczasie wszyscy po kolei podchodzili do mnie i składali mi życzenia. Jedni życzyli mi zdrowia, inni udanych egzaminów, ale każdy życzył mi szczęścia w miłości. Wyjątkowe życzenia jednak wymyślił Freitag. Dostałam od Martina komórkę do ręki i mężczyzna zaczął składać mi życzenia.
-Nie będę ci życzył dobrych ocen, bo to masz. Zdrowie też ci dopisuje, choć jego nigdy nie jest za wiele. Miłość, tak jak każdego z nas dopadnie się prędzej czy później, a to, że twoja druga połówka będzie cię kochać jest pewne, bo nie da się tego nie robić. Dlatego ja życzę ci, żebyś miała dużo cierpliwości. Żeby twoje zaangażowanie nigdy się nie skończyło i żebyś wszystko robił na sto procent. Niech miłości starczy ci dla wszystkich bliskich i dodatkowo dla kilku obcych, bo nigdy nie wiadomo co się stanie i w jakich sytuacjach postawi cię życie. Ale przede wszystkim, niezależnie od wszystkiego, zostań taka, jaka jesteś teraz. Wesoła, wiecznie uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do życia. Bo takim ludziom zawsze łatwiej, a ty, z tym twoim, przeważnie dobrym, wielkim serduchem, powinnaś mieć drogę usłaną samymi płatkami róż-zakończył, a moje serce zdawało się być dużo większe i szybciej bijące niż jeszcze przed chwilą
-Dziękuję-powiedziałam wzruszona pociągając nosem
-Hej, nie płacz-poprosił-Nawet jeśli jest to ze szczęścia, to będziesz miała potem czerwone oczy i co wtedy?-automatycznie się uśmiechnęłam-Wiesz, gdybym wiedział wcześniej,że masz urodziny, pewnie odpuściłbym sobie ten cały Raw Air-stwierdził
-Nie gadaj głupot-pogroziłam mu-Bardzo się cieszę, że jednak pojechałeś, bo dzięki temu jesteś szczęśliwy-puściłam mu oczko i przez przypadek spojrzałam na godzinę wyświetlaną przez telefon-Bardzo cię przepraszam-powiedziałam spanikowanym głosem-Ale jeśli zaraz nie wyjdę, to się spóźnię na wykłady. Zadzwoń wieczorem-poprosiłam i oddałam telefon bratu
Żegnając się ze wszystkimi naciągnęłam kurtkę i prosząc Martina, żeby zamknął mieszkanie popędziłam na autobus
__________________
Nie cierpię momentów, kiedy sama nie wiem, czy powinnam być szczęśliwa, czy nie. Z jednej strony wspaniały konkurs, Fannis chyba wreszcie, powoli, skleja się do kupy, a z drugiej Wellinger, którego nie ma w drugiej serii. Mimo wszystko dzień był cudowny *-*
*Tym razem się nie spóźniłam B)*
![](https://img.wattpad.com/cover/113517562-288-k321943.jpg)
CZYTASZ
Czasem Warto Wykorzystywać Braci
Fanfic"-Odzywaj się, ok?-poprosiłam, a on pokiwał głową" Kto kogo poprosił? Czemu? Co zmieni to w uporządkowanym życiu Leonie? Tego dowiecie się właśnie tu Wiem, że są osoby, którym nie podoba się tytuł. Fakt, może najlepszy to on nie jest, bo nie umiem w...