1

1.3K 52 13
                                    

Rano zresztą jak zawsze obudził mnie dyktafon.

- Sofi mam prośbę. - Trajkotała ruda, moje spanie właśnie się zakończyło.

- No - Mówiłam ziewając.

- Moi siostrzeńcy dzisiaj przypływają - Aha? A co mi do tego?!

- Jaki mam w tym interes? - Na pewno nie będę nic robić poza moje obowiązki jeśli nic z tego nie mam a już zwłaszcza dla niej.

- Pilnować ich lub mieć na oku i oprowadzić po parku - Jednak na kimś jej zależy, miałam jej to powiedzieć ale ugryzłam się w język, tata nie chciałby znowu słuchać jaka to ja nie jestem. Po ostatnim tygodniu raczej ma dość wysłuchiwania na co sobie pozwalam. Nie będę niczyją niańką to na bank. - I mamy problem mogę na ciebie liczyć? - Jezu zawsze ta sama gadka

- Co znowu?! - Zapytałam wkurzona. Zamiast odwalić to raz a dobrze, ona bawi się ze mną w jakieś gierki.

- Nie mamy żadnych nowych pokoi. Moja asystentka sobie z nimi nie poradzi, nie lub dzieci a ja mam spotkania. Przejmiesz ich o 13:00? - Spojrzałam na zegarek 4:25. No chyba kurwa ją łeb boli! O tej godzinie mnie budzić?! Jeszcze mam zajmować się bachorami chyba, że.....

- Zwiększysz pensje na stałe mnie i tacie a za jeden dzień bez kodu 19 mamy po premii. - Westchnęła. Nie miała wyjścia. Mają nowego dinozaura najniebezpieczniejszego ze wszystkich i boi się o siostrzeńców, ja jedyna, przez Harrego co będę podkreśla po kres mych dni, zapewnię im bezpieczeństwo. Może nie w 100% bo dalej do końca nikt nie wie jakie zdolności we mnie trafiły.

- Okej. Od dziś?

- Tak i jeszcze jedno, ile mają lat? - To było najważniejsze bo pięciolatkami  nie będę się zajmować.

- eeee yyy no ten - Jak można nie wiedzieć takich rzeczy o swojej rodzinie? Co za człowiek. Dla niej liczy się tyko praca.

- Dobra daruj sobie, nie ważne. Bez odbioru. - Rzuciłam dyktafon na łóżko i zrzuciłam z siebie kołdrę jednym ruchem i wstałam z łóżka. Miałam nadzieję, że minimum będą mieć dziesięć lat.

Ruszyłam do szafy, było dzisiaj w miarę ciepło. Założyłam bluzkę z krótkim rękawem krótkie dżinsowe spodenki i wyjęłam czarną koszulę w kratkę i przewiązałam ją w pasie. Założyłam czarne adidasy i związałam włosy w luźną kitę. Oczywiście jak to w moim stylu nigdy nie rozstawałam się z sygnetem od mamy. Założyłam parę bransoletek z ćwiekami i naszyjnik z moich siedemnastych urodzin od ojca. Moim prezentem na szesnaste urodziny było to, że mogłam zrobić tatuaż taki jak miała mama, oczywiście na jednym się nie skończyło, obecnie mam jakieś sześć. Tata nie miał tatuaży. Uważał, że ich nie potrzebuje i nie chce a ja mam wolną wolę i sama o tym zadecyduję. 

Zabrałam pas na broń i zasłoniłam go koszulą. Wzięłam kluczyki od auta i telefon. Kiedy zamykałam drzwi przypomniałam sobie o broni i nabojach. Wróciłam do pokoju załadowałam pistolet i schowałam do paska. Chwyciłam jabłko ze stołu i jedząc wyszłam z hotelu. 

Jak się pospieszę to może zdążę na karmienie Raptorów. 

W samochodzie skończyłam jeść i odpaliłam silnik. Bez terenowego samochodu, helikoptera czy kładu nikt tędy nie przejedzie. Wszystko przez to, że jeżdżą tu samochody z cegłami i ważą po kilkaset ton a jak pada to już w ogóle. Bajorko murowane. Ja sobie jakoś radzę tylko tacie nie podoba się jak jeżdżę motorem ale trudno. 

Podjechałam na wybieg Velociraptora. Nie myliłam się mój ojciec już tam był. Weszłam po schodach na górną platformę nad wybiegiem i przytuliłam tatę.

- Sofi! Co tak wcześnie? - Tata był zaskoczony ale i zadowolony.

- Claire dzwoniła o 4:30 mam niańczyć jej siostrzeńców. Oczywiście z wynagrodzeniem, chociaż nie powinnam jej pomagać. - Faktycznie była dopiero 6:15 trochę się tu jedzie ale warto.

Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz