13

266 17 8
                                    

Czas nam się kończył a raptory były bardzo blisko. Ja dyszałam. Cały ten bieg mnie wykończył. Zach tez ledwo się trzymał czego nie okazywał. Nie dość, że sam musiał biec to jeszcze mnie dźwigał. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Myślałam ile wlezie. i wpadłam na pomysł

- Just - chłopak spojrzał na mnie - powtórka z akcji....z rozpiernicz butelkę. - powiększyły mu się oczy

- Nie..nie nie. Nie ma takiej...

- Justin kurwa to jedyna szansa! - chłopak spojrzał na mnie smutno. bał się. Wiedział, że jest na tyle słaby, że mi nie pomoże a i ja wcale nie lepsza. podeszłam z nim do drzwi. spojrzałam na nie i znalazłam miejsca gdzie powinny być zawiasy. - Walisz tu a potem tu - wskazałam mu ręką dwa miejsca. Na trzy zamachnęliśmy się nogami i uderzyliśmy z całej siły. Dwa zawiasy poszły. Przeraził nas ryk. Inny niż raptorów. Ale równo niebezpieczny - tyranozaur - byłam prawie pewna tego, że był to tyranozaur. Zamachnęliśmy się kolejny raz i drzwi się wygięły. - Pchajcie! - przylegliśmy do drzwi i zaczęliśmy je pchać z całej siły. Prześlizgnęliśmy się jeden po drugim i od razu po nas rozległ się huk i pojawiło się duże wgniecenie za nami. - mało brakowała gazu! - puściliśmy się biegiem w stronę samochodu. Za zakrętem zobaczyłam jeszcze jednego raptora

- To blue - spojrzałam na Zacha. Rozpoznał go bezproblemowo. - Może ominiemy go gdy z nim pogadasz czy coś..

- Są pod władzą indominusa wątpię bym coś zdziałała. Dużo większą więź mają z moim ojcem może jemu by się to udało. - raptor nasłuchiwał uważnie. Wtedy zaczęła go nawoływać reszta. Przyparliśmy wszyscy do muru. Cholera jasna z jednej strony jeden raptor z drugiej dwa.

- Na górę i chodu - spojrzałam na Zacha

- Zbyt ryzykowne nawet jak dotrzemy do samochodu zniszczą go...a potem nas dorwą

- A ucieczka w las ma sens? bez samochodu nigdzie nie dotrzemy - spojrzałam na nich. kurwa co by nie zrobić to i tak jest źle. Przed nami było kilkanaście metrów do jakiś krzaków. A one są bardzo szybkie. - Pasek....Justin ściągaj pasek i ty też - pokazał palcem na mnie. Bez jakich kolwiek słów i pytań ale ściągnęliśmy paski.

- I co dalej geniuszu - Zach pokręcił głową - rusz mózgiem wyłączyli całą część elektryczną gdy zesłali na nas raptory by nie wezwać wsparcia więc....

- Kable elektryczne nie są pod napięciem jesteś genialny - rozejrzałam się na prawo i lewo raptory powoli zaczęły iść w nasza stronę

- Sofi zjeżdżasz pierwsza a potem Justin. O tamtym kablem. - pokazał ręką na kabel który kierował się w przeciwną stronę niż samochód

- Nie wiem czy widzisz to tępaku ale samochód jest tam - mój chłopak podniósł głos przez co raptory nas usłyszały

- Brawo debilu - wskoczyłam na podwyższenie zarzuciłam pasek i jechałam po linii - Wylądowałam na drzewie gdzie akurat rosła potężna gałąź miałam szczęście. Zaraz potem zjechał Justin podszedł bliżej drzewa a ja się wychyliłam by zobaczyć co z Zachem. Przez jego koszulke widziałam jak mu jego delikatne mięśnie pracowały. Nie powiem ciekawy widok. Ale te mięśnie miały się nijak do Justina. Kiedy chłopak zjechał od razu założył pasek. Kiedy sama wreszcie przestałam myśleć o niebieskich migdałach przełożyłam pasek przez szlówki. - Niezły pomysł Zach

- Dzięki - uśmiechnął się i chyba lekko zaczerwienił ale tu pewności nie miałam - a swoją drogą...co to jest ,,rozpiernicz butelkę"? - zaśmiałam się

- Cóż no graliśmy w normalna butelkę tylko, że szklaną butelką po winie. A raczej kilkoma bo pewne geniusze rozwalały sobie butelki jedna po drugiej na głowie bo byli tak schlani - posłałam krótkie spojrzenie w stronę Justina

- No co? Tempa dzida utopiła mi telefon w kiblu i nie chciała po niego nurkować - zaśmialiśmy się

- I w pewnym momencie mój genialny chłopak wkurwił się do tego stopnia, że wyjebał butelkę przez okno. nie obyło się bez przypału i jego matka zamknęła nas w metalowym sejfie byśmy jej nie zwiali

- Ta yhym bardzo jej to wyszło - zaśmiałam się

- No potem wytykałam mu to co się stało ale zamiast mówić po co rozwalałeś te butelkę to palnęłam tekst ,,niezłą sobie zabawę znaleźliście rozpiernicz butelkę nie ma co". Zaczęliśmy się na siebie drzeć i w tym samym momencie kopnęliśmy w drzwi z pół obrotu i....wypadły z zawiasów - Zach śmiał się przez dłuższą część tej opowieści. Justin trochę się rozweselił. Ale zaraz potem posmutniał

- Tak ale wtedy byliśmy silni i pod wpływem maszyny. A teraz ....ona przestaje działać i mogliśmy zrobić sobie krzywdę - pokręciłam głową i wzruszyłam ramionami

- ryzyk fizyk. I nie przesadzaj nic nam nie jest - zabrałam się za zapinanie paska. Justin parskną i zaczął kręcić głową.

- zejdę niżej zobaczyć czy jeszcze czekają - kiwnęłam głową. Siłowałam się z paskiem ale za nic w świecie nie mogłam go zapiąć

- Co jest?!...no...sz...kur..

- Daj pomogę ci - Zach podszedł do mnie. Kiedy poczułam jego ręce na swoich od razu je zabrałam. I chyba się zarumieniłam. Ale to chyba! - klamra się zacięła...widzisz musisz puścić tutaj...a teraz zacisnąć i już - Uśmiechnęłam się. Oboje chyba czuliśmy się niezręcznie staliśmy za blisko siebie i to stanowczo.

- Ja..jj..ja ...dzięki - podrapałam się po głowie. nie usłyszałam ani nie zorientowałam się nawet kiedy obok mnie staną Justin

- Co tu się dzieje?! - odwróciłam się gwałtownie a Zach ode mnie odskoczył.

- Nic a co ma się dziać - przyjęłam normalny ton głosu by nie dać poznać bo sobie, że nadal mam podniesiony poziom adrenaliny. Serce waliło mi jak młotem. Nie miałam pewności czy Justin to słyszy. Patrzył przemiennie to na mnie to na jego.

- Nie kłam! Widziałem jak grzebał ci przy spodniach! - prychnęłam

- pomógł mi tylko zapiąć pasek - starałam się cały czas trzymać nerwy na wodzy ale było mi coraz trudniej. Byłam bliska wybuchu.

- NIE KŁAM!

- Do jasnesj cholery nie kłamie! - był przepełniony furią, zaślepiony. Kompletnie go nie poznawałam.

- Może jeszcze wam w czymś przeszkodziłem co! - zaczął się powoli zbliżać po raz pierwszy się go bałam.

- Ogarnij się stary - wtrącił się Zach a to nie zapowiada niczego dobrego

- Fajnie się całowało z nim?! - kompletnie olał szatyna i całą złość skierował na moją osobę

- Odwal się od niej - Zach stanął miedzy mną a Justinem. Nie wiem do czego Justin jest zdolny kompletnie go nie poznaje.

- Spierdalaj! - zaczęli się szarpać a ja po raz pierwszy nie wiedziałam co robić. Darłam się ale to na nic. W końcu któryś z nich zabije tego drugiego. Próbowałam ich rozdzielić kiedy wreszcie mi się to udało Justin odepchnął mnie bo chciałam go przytrzymać by przestał naskakiwać na Zacha. Nie wiem czy on zdawał sobie sprawę, że cały czas jesteśmy na drzewie. Mimo wszystko zachwiałam się i miałam polecieć w dół...........

---------------------------------------------------------------------------------------------------

HEJKA OTO KOLEJNY ROZDZIAŁ :) DOSTAŁAM OD KILKU WIADOMOŚCI CZY MOŻE ZROBIĘ PYTANIA DO POSTACI. OCZYWIŚCIE JEŚLI CHCECIE W NASTĘPNYM ROZDZIALE BĘDZIECIE MOGLI JE ZADAĆ A TERAZ NAPISZCIE CZY W OGÓLE CHCECIE BO GŁOS WIĘKSZOŚCI SIĘ LICZY! A TERAZ MIŁEGO DNIA/WIECZORA/NOCY/SNU :*

Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz