5

469 27 10
                                    

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku wybiegów drapieżników. Wtedy zadzwonił mój telefon.

- Nes?

- Możesz po mnie przyjechać?  - Głos jej lekko drżał.

- Co się dzieje?!

- Proszę cię przyjedź do laboratorium. - Natychmiast zawróciłam auto. 

Co się mogło stać? Moja przyjaciółka bardzo rzadko prosiła mnie o pomoc uważała, że sama sobie ze wszystkim da radę. Jeśli już dzwoniła to sprawa była bardzo poważna. Zastanawiało mnie tylko, co stało się tym razem? Kolejny wypadek? Eksperyment? Czy komuś się coś stało? 

Jechałam najszybciej jak mogłam. Wjeżdżałam w każdy możliwy dołek, ledwo wyrabiałam się na zakrętach. Z nerwów ściskałam mocno kierownicę. Byle szybciej do celu. Wybrałam drogę na skróty, przez środek parku. Nie miałam czasu jechać głównymi drogami, modliłam się bym nie ugrzęzła gdzieś po drodze.

Kiedy już dojechałam na miejsce przyjaciółka się na mnie rzuciła.

- Justin on.....- Nagle nogi mi się ugięły, miałam czarne myśli w głowie. Czułam, że to będą złe wieści.

Wtedy wyszedł Henry. Z bezczelnym, sztucznym uśmiechem na twarzy.

- Sofia jak dawno cię tu nie było - rozłożył ręce.

- I dalej by mnie tu nie było gdyby nie Nes! - Warknęłam. Co on sobie do cholery myślał? Po całym tym gównie jakie mi zafundował, że mu wpadnę w ramiona? Miałam ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy, szybko i bardzo boleśnie.

- Oj myślałem, że przyjechałaś bo wreszcie się zorientowałaś, że z twoim przyjacielem jest coś nie tak - Zmarszczyłam brwi. jednak chciał mi powbijać szpilki. Menda.

- O co ci chodzi?!  O czym ty mówisz?! - Zrobiłam krok w jego kierunku, wtedy Nes złapała mnie za nadgarstek. Z jakiegoś powodu nie chciała bym wysłuchała mężczyzny.

- Sofi choć. Marnujemy tylko czas.... - Nagle chciała byśmy wyszły? Dopiero co mnie tu ściągnęła i miała coś ważnego do powiedzenia teraz się wycofuje. Oni coś oboje wiedzą tylko, że jedno chce to zataić a drugie powiedzieć.

- Zaczniesz gadać czy mam cię do tego zmusić?! - Warknęłam w stronę mężczyzny na co on się tylko zaśmiał. W tym momencie już wiedziałam, że jego słowa mają mnie zaboleć.

- Na twoim miejscu całe dnie pilnował bym Justina. Każdy dzień w jego życiu jest na wagę złota - warknęłam na niego. Mam dość jego chorych gierek.

- Przejdź do sedna! - Machnęłam ręką.

- Justin ma białaczkę. Nie wiele mu z życia zostało. Szkoda, że wcześniej się nim nie zainteresowałaś a taka z ciebie dobra przyjaciółeczka, że nawet nie masz o niczym pojęcia. - Wkurwiłam się. Krew we mnie buzowała, dałam się ponieść emocjom. Podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz. 

- Gówno wiesz o całej sytuacji chamie by się wypowiadać! - Chciałam go rozszarpać na strzępy, pragnęłam by wył z bólu, błagał o życie. Zamachnęłam się jeszcze raz ale wtedy ktoś powstrzymał moją rękę. Nie interesowało mnie, że mogę zrobić komuś krzywdę. Taki potwór bezduszny i bezuczuciowy jak Wu nie miał prawa nikogo oceniać.

Po chwili dopiero zorientowałam się, że ktoś ciągnął mnie do samochodu. Pojawił się znikąd a fakt że odebrał mi możliwość utłuczenia tego gnojka jak kartofla wkurwiał mnie jeszcze bardziej. Jednak starałam się panować nad sobą. Mówiłam kilkanaście razy do siebie, to nie on jest winny tylko ten doktorek. Uspokój się. Jednak moja złość cała się przelewała na osobę która mnie odciągnęła czyli Zacha.

Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz