Nie wiem ile tak leżałam i co dokładnie się stało. Ale chyba właśnie odzyskałam przytomność. Ktoś mnie wołał i próbował ocucić. Wszystko działo się tak szybko. Miałam wrażenie jak bym była pod wodą albo miała kaca po ostrej imprezie. Wszystko było rozmazane i nie wszystko dobrze rozumiałam. W końcu dzwonienie w uszach i częściowe otępienie się skończyło. Zorientowałam się, że leżę w krzakach a obudzić mnie próbował Justin.
- Ty....- czułam jak krew ponownie napływa mi do głowy.
- Nie teraz, później. Musimy wiać za nim to coś nas dorwie. - Wtedy wydobył się ogłuszający ryk i niedaleko nas poruszyły się drzewa. Wyczuła nas. - Dasz radę - Nie byłam pewna ale pokiwałam głową, złapałam blondyna za rękę i powoli wstaliśmy. Nie było czasu nawet bym mogła dojść do siebie, głowa mnie potwornie bolała a drzewa zaczęły się poruszać coraz bliżej nas. Puściliśmy się pędem w stronę bramy nie zważając na nic. Nie było to do końca mądre posunięcie ale jedyne dobre na obecny moment. Dalej byłam trochę osłupiała ale powoli zaczynałam kontaktować.
Usłyszałam zgrzyt. Lampki paliły się u góry wybiegu. Wyglądało to na awaryjne zamykanie. Wiedziałam już, że to są kolejne komplikacje.
- Chcą nas zamknąć! - Rozglądaliśmy się na boki. Wszystkie drzwi pracownicze się zamykały.
- Nie oni, tylko.....ruda - Przyspieszyliśmy. Zwierzę było coraz bliżej, miało nas na wyciągnięcie ręki. Momentalnie zastrzyk z adrenaliny i zdenerwowania dodał mi energii. Jeszcze tylko trochę! Muszę zdążyć udusić Claire za chęć zabicia nas.
Przecisnęliśmy się przez szczelinę w bramie, w ostatniej chwili. Zdyszani odwróciliśmy się za siebie. Zwierzę biegło prosto w bramę która się zaklinowała.
- Wiej! - Popchnęłam blondyna do przodu. Wiedziałam, że ta blacha nie wytrzyma siły i ciężaru zwierzęcia.
Schowaliśmy się za tirem. Wyglądałam kątem oka w stronę wybiegu by monitorować co się działo. Dało się dostrzec jakiegoś architekta który usiadł przed drugim tirem. Wtedy odbył się solidne trzęsienie. Zwierzę zawyło. Słyszałam jak wbija swoje długie szpony w blachę i przesuwa nimi w dół by się wydostać, wydając przy tym okropne zgrzytanie.
- Sofi ja....- Położyłam mu palec na ustach. To był zły moment na rozmowę.
- To nie jest koniec. - Popatrzył się na mnie błagalnym wzrokiem. Pokiwałam głową w stronę wybiegu by dać mu do zrozumienia, że sytuacja jest krytyczna. W tym momencie nie chodziło tu o mnie i czy byłam zła tylko o nasze życia. Usłyszeliśmy huk. Brama opadła na ziemię robiąc przy tym ogromny hałas. Zwierzę wyszło powolnym krokiem w stronę pojazdów.
- Pod samochód. - Szepnęłam i pchnęłam chłopaka. Wczołgaliśmy się szybko pod maszynę - Zach? Wszystko dobrze? - Widok szatyna lekko mnie zdziwił. Nie zauważyłam by ktokolwiek się tu znajdował wcześniej.
- Nic mi nie jest....- Zaciął się na chwilę. Łapa zwierzęcia stanęła tuż przy naszych twarzach. Chłopak pokazał palcem na drugi pojazd. Zwierzę wąchało tir z każdej strony, wyczuwało obecność innych stworzeń. Wiedziało, że ktoś tam jest. Wyprostowała się gwałtownie i rzuciła maszyną przed siebie na oślep. Architekt krzyknął, nie uratowało mu to życia. Słyszeliśmy obrzydliwe pękanie ludzkich kości w jej pysku, aż twarz się sama wykrzywiała. Połowa ciała faceta leżała na ziemi i tryskała krwią. Było to przerażające. To już druga śmierć dzisiejszego dnia.
Mamy przesrane. Położyłam się plecami na ziemi. Jeżeli nas też wyczuje to się źle skończy. Musiałabym jakoś zamaskować nasz zapach. Który kabel jest z benzyną? Szukałam szybko odpowiedniego przewodu, inaczej sami skończymy zaraz jako przystawki.
CZYTASZ
Jurassic World
FanfictionClaire Dearing wznowiła park jurajski. Naukowcy ponownie wskrzeszają dinozaury. Tym razem postanowili stworzyć własny gatunek. Indominus Rex. Zbitek kilku gatunków zwierząt. Siostra Claire przysyła jej na tydzień swoich synów Zacha i Graya Mitchell...