Zach postukał kilka razy w klawiaturę odpalił kilka kart i pojawiła się mapa parku z niebieskim punktem.
- To on?
- Jeżeli chodzi ci o tego faceta którego uderzyłaś w twarz to...tak - mimowolnie uśmiechnęłam się. Położyłam rękę na ramieniu Zacha dając mu znać, że dziękuję. Usłyszeliśmy pikanie. - Nie dobrze...
- Co jest?
- Wybiegi. Otwierają się - tylko tego brakowało.
- A statek? - chłopak znowu postukał w klawiaturę
- Odpłynął jakieś 15 minut temu - przynajmniej połowa ludzi jest bezpieczna. Co nie zmienia fakty, że zaraz wszyscy będziemy martwi.
- Dobra Claire pojedziesz moim tatą i Grayem okej? - pokiwała głową - Jedźcie do przystani choćby się waliło i paliło mały ma tam dotrzeć. - pokiwali głowami nie będzie łatwo. Zebrali się i pojechali.
- Zach zawiozę ciebie do brata i wrócicie do domu - odepchnęłam się od ściany
- Kiedy mogę wam pomóc
- A co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli nam się coś stanie i przez to ty....pomyślałeś o mamie i bracie? Ciotce?
- Tak wiem ale wiem też, że wam się przydam. Nie dacie sobie rady sami- nie byłam przekonana do jego słów jeśli nie daj boże coś się stanie Zach zginie. I to przeze mnie. Ruchem głowy kazałam im wsiąść do auta. Usiadłam ,a kierownicą i wybrałam dobrze znany mi numer.
- Kodi czas na spłatę długu. - przekazałam mu wszystkie niezbędne informacje. Mam nadzieję, że się uda. Skierowaliśmy się w stronę polany. Tam odebraliśmy sygnał. Ale nie zastaliśmy tam nikogo. Powoli wysiadłam z auta i nasłuchiwałam. Raptory owszem były na wolności ale się zbuntowały. Zach wysiadł z samochodu. Justin wsiadł za kierownicą. Czas na walkę z czasem. Po chwili z zarośli wyskoczyła Delta. Zaczęła się zbliżać w stronę Zacha
- Delta..cofnij się....- podeszła bliżej- Delta cofnij się! - odwróciła głowę w moją stronę. Cofałam się w stronę samochodu. Ręką dawałam znać Zachowi by robił to samo. Kiedy był przy drzwiczkach samochodu powoli je otworzył i wsiadł
- Sofi wskakuj - wyciągnął rękę w moją stronę
- Gazu! - zatrzasnęłam za nimi drzwi a Justin jak najszybciej tylko mógł ruszył. Zobaczyłam w szybie tylko Zacha walącego w szybę. Znając jego pewnie się darł na Justina co on wyprawia. Prychnęłam. To było do przewidzenia. Za moment wyskoczyła Blue. Zaczęłam się szybko rozglądać. Muszę biec w innym kierunku niż pojechali chłopcy. W stronę lasu. Tam gdzie nie dawno zostały otwarte wszystkie wybiegi mięsożerców. Przeszły mnie ciarki. Nie mam innego wyjścia muszę coś zrobić. Kiedy miałam już rzucić się biegiem w las usłyszałam ryk. Nie dobrze. Indominus biegł w stronę chłopaków. Rzuciłam się biegiem w las. Wybrałam szybko numer Justina. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Indomisus za wami biegnie - omijałam drzewa, rośliny, doły i starałam się nie wywalić.
- Wiem zorientowałem się. Tylko nie wiem co robić. Samochód przez las noe przejedzie a na otwartym terenie nas dogoni. - starałam się złapać oddech.
- Spróbuj położyć coś ciężkiego na pedał gazu. I mniej więcej kierować samochód blisko lasu. Wyskoczcie drzwiami Zacha i wbiegnijcie do lasu.
- To może być dobry pomysł- rozłączyłam się. Raptory zniknęły mi z oczu. Ale to nie znaczy, że ich nigdzie nie było. Zobaczyłam trzy otwarte wybiegi. A potem ryk i hałas. Mam nadzieję, że cokolwiek to było to zatrzyma na trochę raptory. Po raz kolejny zawirował mój telefon. To był nieznany numer.
CZYTASZ
Jurassic World
FanfictionClaire Dearing wznowiła park jurajski. Naukowcy ponownie wskrzeszają dinozaury. Tym razem postanowili stworzyć własny gatunek. Indominus Rex. Zbitek kilku gatunków zwierząt. Siostra Claire przysyła jej na tydzień swoich synów Zacha i Graya Mitchell...