10

426 24 9
                                    

Zach postukał kilka razy w klawiaturę odpalił kilka kart i pojawiła się mapa parku z niebieskim punktem.

- To on?

- Jeżeli chodzi ci o tego faceta którego uderzyłaś w twarz to...tak - mimowolnie uśmiechnęłam się. Położyłam rękę na ramieniu Zacha dając mu znać, że dziękuję. Usłyszeliśmy pikanie. - Nie dobrze...

- Co jest?

- Wybiegi. Otwierają się - tylko tego brakowało.

- A statek? - chłopak znowu postukał w klawiaturę

- Odpłynął jakieś 15 minut temu - przynajmniej połowa ludzi jest bezpieczna. Co nie zmienia fakty, że zaraz wszyscy będziemy martwi.

- Dobra Claire pojedziesz moim tatą i Grayem okej? - pokiwała głową - Jedźcie do przystani choćby się waliło i paliło mały ma tam dotrzeć. - pokiwali głowami nie będzie łatwo. Zebrali się i pojechali.

- Zach zawiozę ciebie do brata i wrócicie do domu - odepchnęłam się od ściany

- Kiedy mogę wam pomóc

- A co jeśli coś pójdzie nie tak? Co jeśli nam się coś stanie i przez to ty....pomyślałeś o mamie i bracie? Ciotce?

- Tak wiem ale wiem też, że wam się przydam. Nie dacie sobie rady sami- nie byłam przekonana do jego słów jeśli nie daj boże coś się stanie Zach zginie. I to przeze mnie. Ruchem głowy kazałam im wsiąść do auta. Usiadłam ,a kierownicą i wybrałam dobrze znany mi numer.

- Kodi czas na spłatę długu. - przekazałam mu wszystkie niezbędne informacje. Mam nadzieję, że się uda. Skierowaliśmy się w stronę polany. Tam odebraliśmy sygnał. Ale nie zastaliśmy tam nikogo. Powoli wysiadłam z auta i nasłuchiwałam. Raptory owszem były na wolności ale się zbuntowały. Zach wysiadł z samochodu. Justin wsiadł za kierownicą. Czas na walkę z czasem. Po chwili z zarośli wyskoczyła Delta. Zaczęła się zbliżać w stronę Zacha

- Delta..cofnij się....- podeszła bliżej- Delta cofnij się! - odwróciła głowę w moją stronę. Cofałam się w stronę samochodu. Ręką dawałam znać Zachowi by robił to samo. Kiedy był przy drzwiczkach samochodu powoli je otworzył i wsiadł

- Sofi wskakuj - wyciągnął rękę w moją stronę

- Gazu! - zatrzasnęłam za nimi drzwi a Justin jak najszybciej tylko mógł ruszył. Zobaczyłam w szybie tylko Zacha walącego w szybę. Znając jego pewnie się darł na Justina co on wyprawia. Prychnęłam. To było do przewidzenia. Za moment wyskoczyła Blue. Zaczęłam się szybko rozglądać. Muszę biec w innym kierunku niż pojechali chłopcy. W stronę lasu. Tam gdzie nie dawno zostały otwarte wszystkie wybiegi mięsożerców. Przeszły mnie ciarki. Nie mam innego wyjścia muszę coś zrobić. Kiedy miałam już rzucić się biegiem w las usłyszałam ryk. Nie dobrze. Indominus biegł w stronę chłopaków. Rzuciłam się biegiem w las. Wybrałam szybko numer Justina. Odebrał po dwóch sygnałach.

- Indomisus za wami biegnie - omijałam drzewa, rośliny, doły i starałam się nie wywalić.

- Wiem zorientowałem się. Tylko nie wiem co robić. Samochód przez las noe przejedzie a na otwartym terenie nas dogoni. - starałam się złapać oddech.

- Spróbuj położyć coś ciężkiego na pedał gazu. I mniej więcej kierować samochód blisko lasu. Wyskoczcie drzwiami Zacha i wbiegnijcie do lasu.

- To może być dobry pomysł- rozłączyłam się. Raptory zniknęły mi z oczu. Ale to nie znaczy, że ich nigdzie nie było. Zobaczyłam trzy otwarte wybiegi. A potem ryk i hałas. Mam nadzieję, że cokolwiek to było to zatrzyma na trochę raptory. Po raz kolejny zawirował mój telefon. To był nieznany numer.

Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz