12

306 21 2
                                    

Ale koniec z tym. Czas wdrążyć nowy plan....

Kiedy zatrzymałam się przed wybiegiem starałam się uspokoić puls. Kable i wszelkie przewody były pozrywane. Gdzie niegdzie były ślady pazurów. Jakieś wgniecenia

- Tornado tędy przeszło czy co?! - Zach miał wielkie oczy i był tak samo przerażony jak Justin. To miejsce.....wyglądało tak jakby ktoś przejechał tu walcem. Było doszczętnie zniszczone. Wysiedlismy z auta. Kurz się nie unosił....co oznaczało, że szkody już jakiś czas temu powstały. Panele nie działały. Cała elektronika, system nie działał. Na szczęście miałam dyktafon w tylnej kieszeni. Jeszcze działał

- Jest ktoś w centrali? - Zadałam pytanie. Minęła chwila usłyszeliśmy szelest i przemówił głos.

- Tak...kto mówi? - Centrale pewnie zajęli ludzie z rządu. Niczego się nie dowiemy. Trzeba ich spróbować podejść.

- Szef mnie przysłał pod wybieg raptorów - Justin skarcił mnie spojrzeniem. Przewróciłam oczami. Serio teraz będzie prawił mi kazania?

- A tak...i co jest gdzieś tam ta dziewczyna? - jaka dziewczyna. Mieliśmy zmarszczone brwi. Nes....czyli, że ona nadal żyje!

- Nie nie ma. Za to system nie działa. Nie mam jak sprawdzić monitoringu - robiłam wszystko by mój głos brzmiał naturalnie. Jakbym wcale nie dowiedziała się, że najbliższa mi przyjaciółka żyje.... A oni planują nas powybijać.

- Jeśli czegoś potrzebujesz. Jedź do awaryjnej stacji....jest jakieś 30 kilometrów na wschód. - Brnęłam w kłamstwa jak tylko mogłam. Skoro mogłam pomóc Nes zrobię to.

- Dzięki. Bez odbioru - dyktafon zachrzęścił. - Kurwa wybije ich! Zabije!

- Sofi uspokuj się. Ja też nie jestem zadowolony z tego powodu

- Justin do cholery oni mogą zrobić jej krzywdę!  Ona nadal żyje mam to olać?! - Byłam zdenerwowana do granic możliwości. Mój chłopak i przyjaciel Nes...jak on może tak mówić?! Miałam tego dość.... - Skoro ty nie przejmujesz się tym co się dzieje z twoją przyjaciółką.....to byś się nie przejął nikim i niczym innym poza sobą.

- Dobrze wiesz, że to nie prawda

- Wcześniej może i nie prawda ale teraz....jak możesz tak myśleć?!...w ogóle jak możesz tak mówić?! - smutek i ból mieszał się we mnie z wściekłością i rozczarowaniem. Czułam te wszystkie emocje naraz. Chyba po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam potrzebę czyjejś bliskości. Chciałam by ktoś mi pomógł wsparł, podpowiedział co robić....gdzie iść. Ale nie mogłam liczyć na własnego chłopaka. Podałam kluczyki Zachowi

- Wracajcie do centrali

- A ty? - widziałam jak oczy chłopaka się świecą

- Idę ratować przyjaciółkę. - odwróciłam się w stronę Justina - Bo tak robi prawdziwy przyjaciel. - Zach złapał mnie za rękę

- Mam w dupie to czego on chce. To ty masz poharataną nogę. Nie będziesz się nigdzie włóczyć samopas. Twój ojciec by nas zabił. - złapał mnie mocno za rękę i zawlókł do samochodu. Posadził mnie na miejscu pasażera a sam okrążając samochód krzyknął coś do Justina i usiadł za kierownicą

- Ty w ogóle umiesz prowadzić dzieciaku? - nie wiem czy to nerwy czy zazdrość Justina mówiła teraz przez niego ale szczerze? mało mnie to interesowało.

- jedynym dzieckiem na razie jesteś ty i zamknij się. - Zacha zamurowało. Bez słowa odpalił samochód i jechał tam gdzie go kierowałam. mijaliśmy stare opuszczone wybiegi. To chyba jedne z terenów gdzie od dawna park był zamknięty. Nikt tu się chyba nie zapuszczał. Kiedy dojechaliśmy na miejsce Justin chciał mi pomóc wysiąść ale go odepchnęłam

Jurassic WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz