I

3.2K 141 39
                                    


- Dobra, smoku. Lecimy.- poklepałam Electro po łbie i zaśmiałam się, kiedy zrobił szybką beczkę. Spojrzałam w lewo, szukając towarzysza, który powinien lecieć obok.

No właśnie. „Powinien”. Tylko, że nigdzie w zasięgu wzroku go nie było. Zaczęłam rozglądać się dookoła, zastanawiając się, czy przypadkiem nie przeoczyłam jakiegoś ataku. No bo jak inaczej wytłumaczyć, że miał być, a go nie ma? Rozważała wezwanie posiłków, kiedy tuż przed nami z nieba runęła jakaś ciemna masa. Wrzasnęłam przerażona, mocniej chwytając siodło, żeby nie spaść. Electro fuknął gniewnie, a ja rozpoznałam śmiech i porykiwanie.

- Lecimy za nimi.- zarządziłam krótko, a Wandersmok ochoczo wypełnił moją decyzję. Po chwili ścigaliśmy nurkującą Nocną Furię i jego jeźdźca. Im bliżej byliśmy oceanu, tym bardziej zastanawiałam się, czy nie zamierzają przypadkiem rozbić się o taflę wody. W końcu stwierdziłam, że jak chcą ginąc to proszę bardzo, ale mi tu jeszcze dobrze.- Electro, skrzydła.- smok zgodził się ze mną i wznieśliśmy się kawałek. Pod nami Nocna Furia zrobiła to samo i szybko do nas dołączył.

- Co tak szybko stchórzyłaś?- zapytał Czkawka, ale hełm nieco zniekształcał jego głos.

- Boś wariat i niedoszły samobójca.- burknęłam obrażona, sprawdzając czy mój przybornik jest na pewno dobrze zapięty. Wolałam nie zgubić żadnej z trucizn.- Serio, człowieku, ja też kocham adrenalinę, ale to już przesada. Myślałam, że się rozbijesz.

- Przesadzasz.- machnął lekceważąco ręką, wznosząc się wyżej. Popędziłam za nim.- Odrobina szaleństwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

- Tobie po prostu brakuje instynktu samozachowawczego, prawda?- westchnęłam zrezygnowana.

- Nawet jeśli to nie jestem jedyny.- odbił piłeczkę, a ja niechętnie przyznałam mu racje. W końcu kto normalny mieszka sobie, jak gdyby nic, ze smokami. Ba, nie dość,że mieszka, to jeszcze na nich lata.

- Wracajmy już.- poprosiłam, kończąc dyskusje i kierując mojego smoka do Sanktuarium. Szczerbatek i jego jeździec ruszyli za nami.

Czkawka był wariatem i to nie podlegało dyskusji. Ale był też moim najlepszym przyjacielem. Jedynym ludzkim przyjacielem. Kochałam smoki, to fakt, ale miło było mieć kogoś z kim można było porozmawiać, bo te gady, mimo całej swojej inteligencji, gadać nie umiały. Westchnęłam po raz kolejny i chwyciłam za kolce na głowie Electro, unosząc się w siodle. Nie chciało mi się wracać. Trwał właśnie okres lęgowy, a co za tym idzie, smoki były poddenerwowane. Dzięki Thorowi, że znały nas na tyle, by nie atakować, kiedy się zbliżymy. Co nie zmienia faktu, że między sobą walczyły, a potem to ja musiałam je opatrywać. Znaczy, nie żeby mi to specjalnie przeszkadzało. Lubiłam swoje zajęcie. Tak jak Czkawka mógł całe dnie spędzać w kuźni, czy projektując jakieś kolejne ustrojstwa, tak ja mogłam niemal bez przerwy mieszać zioła i różne inne substancje tworząc leki i/lub trucizny. Głównie paraliżujące, ale zabójczych też kilka miałam.

Ocknęłam się z rozmyślań akurat kiedy wlatywaliśmy do jaskiń. Schyliłam głowę, by nie przydzwonić w lodową ścianę, a za sobą usłyszałam jęk i ciche, zniekształcone przekleństwo.

- Bolesne wybudzenie, co?- zaśmiałam się, prostując się. I to był błąd, bo tym razem to ja przywaliłam.

- I sprawiedliwości stało się zadość.- dogryzł mi Czkawka,a ja tylko warknęłam pod nosem, żeby się przymknął.

Szczerabtek i Electro wylądowali ostrożnie, a my zsunęliśmy się z siodeł. Czkawka szybko zmienił typ protezy, na tą do chodzenia, a ja ściągnęłam rękawiczki, chowając je do torby. Rozejrzałam się, szukając wzrokiem katastrof, ale wokoło panował spokój.

Jak wytresować Wikinga?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz