XIII

805 82 18
                                    

I jest kolejny rozdział. Pierwszy sprawdzony przez Hope Argent, za co bardzo jej dziękuję. Starałam się poprawić wszystko, ale jeśli coś przeoczyłam, dajcie znać.



Perspektywa Selian

Chyba polubię wikingowkie imprezy... Ludzie śmieją się, piją, jedzą i gadają, a atmosfera jest naprawdę rodzinna. Nawet ja i Czkawka jesteśmy traktowani, jak jedni z nich, choć pasujemy do tej familii jak pięść do nosa. Siedziałam przy stole razem z dawnymi gośćmi Skraju i cierpliwie odpowiadałam na pytania, które zadawali. A było ich duuużooo. Między zdaniami popijałam cierpkie, ale smaczne wino, którym zastąpiłam słodki miód.

- A trudno jest wytresować takiego smoka?- zainteresowała się Szpadka, wskazując na leżącego za moim plecami Pancera, któremu co jakiś czas rzucałam ryby.

- Zależy od gatunku- odpowiedziałam, bawiąc się kosmykiem, który uciekł z kucyka.- Ja dobrze radzę sobie z klasami Tajemniczą i Uderzeniową, ale pozostałe to czarna magia.

- Ale mieszkasz wśród smoków- zdziwił się Śledzik.- Dlaczego uważasz, że z innymi sobie nie radzisz?

- Bo to prawda- wzruszyłam ramionami, dopijając resztę alkoholu. Mieczyk z uśmiechem dolał mi. Podziękowałam uśmiechem.- W domu mam spokój bo zazwyczaj łazi za mną mój smok albo Czkawka. Plus mieszkam tam odkąd skończyłam sześć lat. Idzie się przyzwyczaić.

- I uważasz, że ten kuternoga cię ochroni- prychnął Sączysmark, a ja zamarłam na moment.

Chwile później klęczałam na stole i przyciskałam tępy nóż do jego gardła. W sali zapanowała cisza nawet kapela przestała grać i wszyscy wpatrywali się w mnie z napięciem. Usłyszałam jak za moimi plecami Pancer również się podnosi i warczy cicho, klekocząc ogonami. Smark był blady jak śmierć, a w jego oczach błyskało przerażenie i błaganie. Tylko, że ja nie zamierzałam odpuścić.

- Natychmiast odłóż nóż- zagrzmiał wódz, a jego ciężkie kroki dudniły coraz bliżej. Tylko, że ja nie zamierzałam słuchać. Nie jego.

Wrota otworzyły się z głuchym trzaskiem.

- Selian, na Thora!- usłyszałam znajomy głos i znajomy stukot metalowej protezy.- Odłóż to i siadaj!- niechętnie, acz posłusznie wykonałam rozkaz i z mruknięciem dezaprobaty wróciłam na swoje miejsce.

Kilka minut później wszyscy zachowywali się jakby ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Tylko Sączysmark siedział po drugiej stronie stołu i uważnie obserwował jak, rozmawiając z bliźniakami, opróżniam kolejne kufle wina. Kiedy zaczęły się tańce, przystopowałam z piciem, wzrokiem wywiercając dziurę w skroni mojego brata. Ignorował mnie, dyskutując ze Śledzikiem o różnicach w klasyfikacji smoków naszej i ich. Sobie znaleźli temat.

- Czkawka- zanuciłam bełkotliwie, a on spojrzała na mnie katem oka.

- Nawet nie ma mowy- pstryknął mnie w czoło i ponownie odwrócił się do blondyna. - Dobrze wiesz, że nie umiem tańczyć- wydęłam wargi, jak obrażone dziecko i sięgnęłam po swój kubek.- I zostaw to wino, bo znowu się upijesz.

- Nie upiję- warknęłam i wychyliłam całą zawartość naraz.

Następnego dnia

- Thorze przenajświętszy- jęknęłam, ledwo otworzywszy oczy. Głowa bolała mnie, jakby przebiegło w niej stado Oszołomostrachów, światło drażniło niemiłosiernie, a w ustach miałam pustynię.- Moja głowa.

Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i zaraz przycisnęłam dłonie do ust. Czułam jak zawartość mojego żołądka wesoło pnie się z powrotem na światło dzienne. Pokój zawirował mi przed oczami i chyba tylko cudem rozpoznałam chatę, którą dzień wcześniej przydzielił nam wódz. Jak ja się tu znalazłam?

Jak wytresować Wikinga?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz