XIV

810 73 5
                                    

Strasznie przepraszam za to zamieszanie. Już powinno być dobrze.


Perspektywa Czkawki

- To chyba jednak nie był taki dobry pomysł.- mruknąłem do siebie, spoglądając na ludzi na Arenie.

Zajęcia zaczęliśmy już tydzień temu, ale jak na razie nie ruszyliśmy za bardzo do przodu. Bliźniaki cały czas się tłukły, Sączysmark krytykował wszystko i przechwalał się na każdym kroku, próbując zaimponować Astrid. Która z kolei za każdą próbę podrywu, uszkadzała go lekko, a Selian albo się na lekcjach nie pojawiała, albo szeptała o czymś z Thorstonami. Tylko Śledzika interesowało to, co mam do powiedzenia.

- Odwal się w końcu!- wrzasnęła Astrid i rzuciła Smarkiem przez całą Arenę.- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem zainteresowana taką żałosną kupą mięcha jak ty?!

- Nie udawaj, kicia.- zaśmiał się chłopak, mimo wcześniejszego zderzenia z kamienną ścianą.- Jestem tutaj najlepszą partią. Śledź boi się własnego cienia.- wskazał na chłopaka, który skrzywił się, ale nic nie powiedział.- Mieczyk ma inteligencje na poziomie zdechłej ryby.- blondyn nawet nie zwrócił uwagi na obelgę dalej planując coś z moją siostrą. Zanotowałem w głowie, żeby ją potem o to wypytać i westchnąłem, kiedy bladoniebieskie oczy Jorgensona skupiły się na mnie.- A on to już w ogóle. Nie jest ani silny, ani nie potrafi walczyć. Gdyby nie ten jego smoczek, byłby nikim.- zabolało. Otworzyłem usta, żeby coś odpyskować, ale Szczerbatek już strzelił mu prosto pod nogi.

- Ładny strzał, mordko.- pochwaliłem.- A teraz... Czy moglibyście się łaskawie skupić?!- krzyknąłem, a sześć głów zwróciło się w moją stronę.- Ludzie, skończmy wreszcie tą teorie i weźmy się za praktykę, bo ja i Selian naprawdę nie możemy tu zostać na zawsze. Więc, z łaski swojej, przestańcie zachowywać się jak stado rozwydrzonych bachorów i może posłuchacie, co mam do powiedzenia!

- I eksplodował.- skwitowała Selian, ale kiedy spojrzałem w jej stronę natychmiast się wycofała.

- Kto niby powiedział, że TY...- Sączysmark podszedł do mnie, cedząc słowa.- Masz prawo rozkazywać MNIE?! Jestem przyszłym wodzem tej cholernej wyspy!

- Naprawdę?- zdziwiłem się i spojrzałem na pozostałych, szukając potwierdzenia.

- Niestety tak.- zgodził się Śledzik.- Jego matka jest siostrą wodza, a skoro Stoick nie ma następcy, to on dziedziczy władzę.

- A co by się stało, gdyby wódz miał dzieci?- zapytała nagle Sel, podchodząc do nas. Nie wiedziałem, co knuje, ale ani trochę mi się to nie podobało. Zwłaszcza, że od kilku dni bardzo uważnie przyglądała się mi i wodzowi.

- Wtedy do jego dzieci, przejęły by władze.- Astrid wzruszyła ramionami.- Ale jak wszyscy wiemy, dwadzieścia lat temu smoki porwały jego żonę i syna. Prawdopodobnie oboje już nie żyją.

- A jeśli żyją?- upierała się moja siostra.- Może smoki zostawiły ich gdzieś w bezpiecznym miejscu? Może dałoby się ich odnaleźć?

- Ej! Ja jestem następcą!- wrzasnął Smark i agresywnie pchnął Selian. Zatoczyła się i, gdybym nie złapał jej za ramię, upadłaby na ziemię. Pancer zjeżył się agresywnie, przygotowując się do walki,ale powstrzymałem go drugą ręką.- Nie zgadzam się, by jakaś para dzikusów kwestionowała moje prawo do tronu!

- Nikt nic nie kwestionuje.- spróbowałem załagodzić sytuacje, ale na próżno.

- Ależ właśnie kwestionuję.- Selian stanęła dumnie przed brunetem, patrząc mu butnie w oczy.- Uważam, że jeśli syn i żona waszego wodza, gdzieś żyją nie masz żadnego prawa, by nazywać się dziedzicem.

Jak wytresować Wikinga?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz