XV

827 77 10
                                    

Długo mnie nie było. Bardzo długo. I bardzo was za to przepraszam. Rozdział był gotowy już od dawna, ale jakoś nie mogłam się zebrać i go wrzucić. Ale spokojnie, mam teraz 5 rozdziałów w zapasie, więc powinnam na dniach wrzucić jeszcze jeden.

A co do "Pod maską" jeśli ktoś czyta, to trzeci rozdział jest właśnie w trakcie pracy. dzisiaj, no może jutro powinnam go również skończyć.


Perspektywa Selian

- A ja dalej jestem zdania, że za dużo kombinujesz- oznajmiłam bratu, wciągając nogi na krzesło i kładąc brodę na kolanach.- Zaatakujmy ich raz, a porządnie i zatopmy te chrzanioną flotę.

- Popieram!- zgodził się entuzjastycznie Dagur i przybił mi piątkę.

- Aha, a potem zaśpiewamy w Walhalli- prychnęła Heathera.- Wystrzelają nas jak kaczki, paro psychopatów.

- Heathera ma rację- przyznał Czkawka, wpatrując się w plany, które jakimś cudem zdobyli Berserkowie.- Viggo jest sprytny. Taki prosty atak tylko by nas naraził. Muszę coś wymyślić i go wykiwać.

Przewróciłam oczami, grzebiąc w resztkach na swoim talerzu. Przygotowałam naprawdę sporo jedzenia, ale okazuję się, że nie doceniłam żołądka Dagura. Razem z Heatherą musiałyśmy jeszcze przygotować coś na szybko. Po kolacji wszyscy zajęliśmy się powodem wizyty rodzeństwa, czyli dziwnymi planami Viggo. Tyle o ile byłam w stanie to odczytać, mieliśmy przed sobą jakiś projekt. Ale co on przedstawiał? Odyn Wszechojciec raczy wiedzieć. I może Czkawka.

- Ty coś z tego rozumiesz?- zapytałam ponownie doszukując się sensu w liniach. Na próżno.

- A ty nie?- przewróciłam oczami na jego krzywy uśmieszek i spojrzałam przez okno na Pancera, który bawił się w deszczu z Szpicrutą i Demolkiem. Burza na szczęście nieco przycichła i teraz tylko padało.

- Nudno coś- mruknął w końcu Dagur, a ja ochoczo pokiwałam głową.

- Idźcie może sprawdzić, czy jakieś owce nie uciekły- zaproponowała Heathera, przewracając oczami. Moje zabłysły w odpowiedzi.

- Wyścig Smoków!- wrzasnęłam równocześnie z wodzem wojennego plemienia i pognałam w deszcz.

Perspektywa Heathery

Kiedy nadpobudliwa dwójka wypadła na zewnątrz, jakby goniło ich stado Straszliwców, westchnęłam i pokręciłam głową. Tych dwoje kiedyś sprowadzi na ten świat katastrofę. I jak zwykle ja i Czkawka będziemy musieli po nich sprzątać. Ponownie zajrzałam do planów ukradzionych Łowcom Smoków, ale podobnie jak Selian, rozumiałam z nich tyle, co nic. Skupiłam się więc na sprzątaniu po posiłku, pozwalając Smoczemu Władcy, jak go czasem nazywano, myśleć w spokoju.

- Wódz w ogóle wie, że tu jesteście?- zapytał nagle, a ja skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam na wspomnienie szoku Stoicka. Biedak, nie spodziewał się, że mamy już swoje smoki.

- Byliśmy u niego zanim tu przyszliśmy- wyjaśniłam.- Wieczorem ma się odbyć uczta powitalna.

- Znowu?- z jękiem oderwał się od papierów.- Cholera, Selian się znowu uchleje- uniosłam pytająco brwi.- Świętowali pokój ze smokami. Było wino. I bliźniaki.

- Chyba nie chcę wiedzieć, ile wypiła- skrzywiłam się, przypominając sobie do czego zdolna jest pijana zielarka.

- We trójkę wypili chyba ze dwie beczki- Czkawka też się skrzywił.- A następnego dnia cierpiała.

- A czy to coś nowego?- uśmiechnęłam się z przekąsem i wróciłam do zmywania. Szczerbatek wydał z siebie długie parsknięcie i podniósł łeb, mrugając wolno.- Cześć, Szczerbatek.

Jak wytresować Wikinga?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz