Przepraszam za długą nieobecność, ale jak mówiłam mam poważny zastój twórczy i naprawdę ciężko mi cokolwiek napisać. Postaram się jeszcze coś wrzucić w najbliższym czasie, ale nic nie obiecuję.
Perspektywa Selian
Biegłam przez wioskę, uskakując z drogi rozpędzonym Wikingom. Wolałam samej uciekać, bo porównując nasze rozmiary, mogliby mnie z łatwością zdeptać. Uskoczyłam przed ostrzem topora i niemal nadziałam się na miecz, ale w końcu wypatrzyłam w tłumie znajomą maskę. Starając się nie dać nikomu stratować, przedostałem się do mamy i, stojącego obok, wodza. Dla mnie dobrze, mniej szukania.
- Wodzu!- krzyknęłam, zatrzymując się tuż przed nimi. Mężczyzna przewał wydawanie rozkazów i spojrzał na mnie z góry.- Zgłaszam się do pomocy! Razem z Pancerem przetrzebimy trochę ich siły! Łupieżcy nie spodziewają się smoków!
- Skąd ty...?- zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Astrid mi wszystko wytłumaczyła.- wyjaśniłam i zmrużyłam oczy, kiedy jakiś niezbyt urodziwy facet potrącił mnie.- Nie ma czasu, a ten atak zagraża mojemu bratu.
- Leć.- mężczyzna machnął ręką, a ja rzuciłam się na arenę. Valka szybko się ze mną zrównała.
- Co zamierzasz?- zapytała, kiedy razem otwierałyśmy ciężka bramę.
- Zacznę od lewego skrzydła i zatopię tyle statków, ile się da.- oznajmiłam.- Nie są przygotowani na walkę ze smokiem, więc raczej mnie nie zestrzelą.
- Wezmę Chmuroskoka i polecimy po prawej.- stwierdziła po chwili namysłu, a ja w roztargnieniu skinęłam głową, starannie zapinając popręgi przy moim siodle. Pancer wydawał się podzielać moje podekscytowanie i kręcił się niespokojnie, utrudniając mi działanie. Jeszcze bardziej przeszkadzał mi Szczerbatek uparcie trącając nosem w ramię. Odpychałam go uparcie dopóki zniecierpliwiony gad nie zdzielił mnie ogonem w tył głowy. Zrobił to na tyle mocno, że zachwiałam się w kuckach i zaryłam twarzą o posadzkę. Zaraz potem wybiegł z areny i udał się na poszukiwania swojego jeźdźca.
- Co za wredny gad.- westchnęłam i wskoczyłam na siodło. Pancer wystrzelił z areny i przystąpiliśmy do realizacji planu.- Pancer, ognia.- wskazałam w dół i z satysfakcją obserwowałam, jak kolejne statki zajmują się ogniem. Sześć strzałów, krótka przerwa, kilka ataków z bliska i kolejna seria. Po zaledwie dziesięciu minutach spora część lewego skrzydła armii Łupieżców poszła w drzazgi. Po drugiej stronie mama z Chmuroskokiem i kilkoma Wrzeńcami siała równy postrach. Sama też walczyła na łodziach, posyłając kolejnych żołnierzy do wody. W sumie nie taki zły pomysł.
Kiedy Pancer zużył kolejny limit strzałów i obniżył lot, klepnęłam go uspokajająco po boku i stanęłam na siodle. Zeskoczyłam na najbliższy statek i już na wstępie znokautowałam dwóch wojowników, zanim ktokolwiek zauważył, że mają intruza. Nie byli zbyt sprytni, bo zanim się zorientowali wywaliłam za burtę kolejną parkę. Potem też nie szło mi źle. Jestem szybka, więc skakałam po całym statku, nieraz wykorzystując burty, liny i ich samych. Niestety coś musiało pójść nie tak.
Umykając przed kolejnym atakiem zahaczyłam nogą o jakąś linę i runęłam jak długa na pokład. Na domiar złego moja kostka zaplątała się w sznury. Odtoczyłam się lekko unikając miecza, a kolejne cięcie zablokowałam moim nowym nabytkiem, czyli karwaszami z gronklowego żelaza. Pokazałam zaszokowanemu Łupieżcy język i kopnęłam go w twarz wolną nogą. Tylko, że zbrakło mi pomysłów. „Żegnaj, świecie!" pomyślałam, kiedy jeden mnie unieruchomił, a drugi uniósł miecz. Cały czas patrzyłam mu dumnie w twarz.
Nagle usłyszałam znajomy świst i kula plazmy uderzyła w pokład. Zerwałam się na nogi, jakoś wydostając kostkę z węzła i wybiłam się z burty statku. Poczułam na ramionach uścisk znajomych łap i po chwili siedziałam już bezpiecznie w swoim siodle.
CZYTASZ
Jak wytresować Wikinga?
FanfictionSchyliłam głowę, by nie przydzwonić w lodową ścianę, a za sobą usłyszałam jęk i ciche, zniekształcone przekleństwo. - Bolesne wybudzenie, co?- zaśmiałam się, prostując się. I to był błąd, bo tym razem to ja przywaliłam. - I sprawiedliwości stało się...