Gotham, 18 Stycznia, godzina 14:35.
-I co dalej? –spytała mnie Artemis. Siedziałam u Artemis i opowiadałam jej jak potoczyła się moja randka z Roy'em.
-Po tym pikniku pojechaliśmy z powrotem do Gotham, kupiliśmy sobie hot dogi, a potem spacerowaliśmy po parku.
-Już słyszę dzwony kościelne. –zaczęła cicho śpiewać melodię ślubną, czy jakoś tak to się nazywało. Wzięłam jej poduszkę i walnęłam w jej twarz, żeby się zamknęła co poskutkowało
-Piśniesz o tym komuś słowo to dostaniesz osiem razy mocniej.
-Dlaczego?
-Nie chce by Wally zabił Roya.
-Przesadzasz. Wally uderzy go paręnaście razy, a Roy zapewne go przedziurawi strzałami.
-To miało mnie niby pocieszyć? –spytałam ją z uniesioną jedną brwią
-Od pocieszania nie jestem najlepsza.
-Tak samo jak od doradzania. A gdzie jest Megan? Miała tu przyjść po randce z Conner'em. Która trwa już... –spojrzałam na zegarek na ręce –trzy godziny.
-Może coś się stało?
-Oby nie. Dlaczego nie kupiłyśmy jej telefonu?
-Przecież kupiłyśmy. Pamiętasz jak później do nas chodziła i pytała o takie proste rzeczy, że nawet pięciolatek zrozumiałby?
-Znasz ją.
-No tak, ale upiec telefon w torcie urodzinowym? Tego się nie spodziewałam.
-To było przez przypadek.
-Wiem, ale i tak nigdy nie zapomnę miny Wally'ego. –zaśmiałyśmy się
-Tak. Była ona bezcenna. Ale to nie rozwiązuje problemu, że nie możemy skontaktować się z Megan. To co robimy z tym faktem? Kupujemy jej czy nie?
-A może najpierw ją nauczymy korzystać lepiej z telefonu, wytłumaczymy jej jak działa, później nauczymy ją nie zapominać komórki i nie zostawiać jej w dziwnym miejscach, a dopiero później ją jej kupimy?
-No i mamy plan. –przybiłyśmy piątkę i wtedy do pokoju weszła Megan
-Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Kompletnie zapomniałam o tym, że miałyśmy się spotkać. –wytłumaczyła się i usiadła obok nas –O czym rozmawiałyście kiedy mnie nie było?
-Wykombinowałyśmy plan dzięki któremu będziemy mogły się kontaktować. –odpowiedziała blondynka
-Nauczycie się telepatii? –popatrzyłam na Artemis, a ta na mnie. Niemal nie wybuchłyśmy śmiechem na tą niemożliwą propozycję
-Sorry, Megan, ale to niemożliwe. –powiedziałam z lekkim śmiechem w głosie, który próbowałam ukryć
-Hello Megan.–jej powiedziono i oczywiście facepalm. *Czy jestem jedyną osobą, która nie wie o co w tym chodzi?* -No racja. To co wymyśliłyście?
-Chcemy nauczyć cię korzystać z telefonu. –odpowiedziała Artemis
-Po ostatnim? –spytała niepewnie rudowłosa
-Spokojnie. Najpierw cię nauczymy, a dopiero później, gdy będziemy mieć absolutną pewność, że dasz z nim radę, damy ci komórką. –wytłumaczyłam
-Naprawdę?
-No. Jeszcze trzeba będzie nauczyć Supcia i będziecie mogli ze sobą SMS-ować. –Artemis klasnęła w ręce kończąc swoją wypowiedź
-SM... Co?
-Aj kobieto. –klepnęłam ją po ramieniu -Ile ty się jeszcze musisz nauczyć.
***
Ja, Megan i Artemis gadałyśmy do wieczora. Nie rozeszłyśmy się do domów, ponieważ nocowałyśmy u Artemis. Noc byłą udana. Lecz zawsze pojawią się jakieś ale, tutaj też. Chodzi o to, że ktoś, czyli ta ruda małpa Wally, wbiła nam do pokoju. Plus był tego taki, że przyniósł jedzenie, a minus był taki, że przez około godzinę siedział z nami. Na szczęście wystarczyło włączyć jakiś romans, a ten w trymie ekspresowym się zmył.
Gotham, 4 Lutego, godzina 13:56.
Szłam sobie spokojnie przez miasto, a tu nagle widzę czerwono-żółtą sługę, która łapie mnie za rękę i ciągnie.
Po chwili staliśmy w Górze z całą drużyną. Obok mnie stał Wally z głupim uśmiechem.
-Zrób to jeszcze raz, a cię zabije. -zagroziłam mu, a ten od razu pobiegł do Artemis i stanął obok niej
-Sorry Ann za to, ale to ich wina. –zrzucił na nich winę Wally
-Ma racje. –potwierdziła jego słowa Artemis
-Dobra, o co chodzi i czemu gadamy telepatycznie?
-Chodzi o moją przyjaciółkę, Alayę. Zaginęła. –powiedział Wodnik –Chce ją znaleźć, ale Liga nie może się dowiedzieć.
-Acha, czyli standardowo. Robimy coś za ich plecami.
-No nie zupełnie. Po ostatniej naszej takiej misji bez ich zgody dostaliśmy niezłe kazanie. Ktoś musi zostać w Górze i nas kryć na wszelki wypadek.
-No niech zgadnę. Tą osobą jestem ja. –odparłam niezadowolona, też chciałam wziąć udział w misji, a tu się ukazuje, że muszę ich kryć
-Wybacz Ann, ale uzgodniliśmy już plan kiedy ciebie nie było.
-A co ja mam im niby powiedzieć?
-Wymyśl coś. –odpowiedział Wally
-Wymyślę, że jesteś w szpitalu na dziale specjalnej opieki. A reszta poszła na pizzę.
-Może lepiej stąd spadajmy zanim się pozabijają? –zaproponowała Artemis, a oni wszyscy udali się do Bio rakiety
*No i fajnie.* Poszłam do salonu i usiadłam tam na kanapie, włączając telewizor. Nie minęło pięć minut, a do pomieszczenia wszedł Red Tornado
-Ann, gdzie reszta?
-Poszła na pizzę.
-A ty czemu nie jesteś z nimi?
-Nie chciało mi się. A poza tym. Pokłóciłam się z Wally'm.
-O co tym razem?
-Zadajesz strasznie wiele pytań.
-Racja. Wiesz kiedy wrócą?
-Nie. Godzina, dwie, może trzy. Zależy od nich.
-Jak wrócą przekaż, że mam sprawę do Robina.
-Jaką sprawę?
-Nie ważne. Przekażesz?
-No okej. Nie ma problemu. –po czym wyszedł *Ciekawe co tym razem ukrywają.*
CZYTASZ
Szybsza od gwiazd
FanfictionAnn West to kuzynka Wally'ego Westa. Oboje kilka lat temu postanowili powtórzyć eksperyment Flasha i mieć takie same moce co on. Udało im się, ale skończyli w szpitalu. Wally wyszedł z niego po tygodniu ze złamaną ręką, za to Ann, została w nim prze...