Część 24 "Telefon dla Megan?"

478 32 2
                                    

Gotham, 18 Stycznia, godzina 14:35.

-I co dalej? –spytała mnie Artemis. Siedziałam u Artemis i opowiadałam jej jak potoczyła się moja randka z Roy'em.

-Po tym pikniku pojechaliśmy z powrotem do Gotham, kupiliśmy sobie hot dogi, a potem spacerowaliśmy po parku.

-Już słyszę dzwony kościelne. –zaczęła cicho śpiewać melodię ślubną, czy jakoś tak to się nazywało. Wzięłam jej poduszkę i walnęłam w jej twarz, żeby się zamknęła co poskutkowało

-Piśniesz o tym komuś słowo to dostaniesz osiem razy mocniej.

-Dlaczego?

-Nie chce by Wally zabił Roya.

-Przesadzasz. Wally uderzy go paręnaście razy, a Roy zapewne go przedziurawi strzałami.

-To miało mnie niby pocieszyć? –spytałam ją z uniesioną jedną brwią

-Od pocieszania nie jestem najlepsza.

-Tak samo jak od doradzania. A gdzie jest Megan? Miała tu przyjść po randce z Conner'em. Która trwa już... –spojrzałam na zegarek na ręce –trzy godziny.

-Może coś się stało?

-Oby nie. Dlaczego nie kupiłyśmy jej telefonu?

-Przecież kupiłyśmy. Pamiętasz jak później do nas chodziła i pytała o takie proste rzeczy, że nawet pięciolatek zrozumiałby?

-Znasz ją.

-No tak, ale upiec telefon w torcie urodzinowym? Tego się nie spodziewałam.

-To było przez przypadek.

-Wiem, ale i tak nigdy nie zapomnę miny Wally'ego. –zaśmiałyśmy się

-Tak. Była ona bezcenna. Ale to nie rozwiązuje problemu, że nie możemy skontaktować się z Megan. To co robimy z tym faktem? Kupujemy jej czy nie?

-A może najpierw ją nauczymy korzystać lepiej z telefonu, wytłumaczymy jej jak działa, później nauczymy ją nie zapominać komórki i nie zostawiać jej w dziwnym miejscach, a dopiero później ją jej kupimy?

-No i mamy plan. –przybiłyśmy piątkę i wtedy do pokoju weszła Megan

-Cześć. Przepraszam za spóźnienie. Kompletnie zapomniałam o tym, że miałyśmy się spotkać. –wytłumaczyła się i usiadła obok nas –O czym rozmawiałyście kiedy mnie nie było?

-Wykombinowałyśmy plan dzięki któremu będziemy mogły się kontaktować. –odpowiedziała blondynka

-Nauczycie się telepatii? –popatrzyłam na Artemis, a ta na mnie. Niemal nie wybuchłyśmy śmiechem na tą niemożliwą propozycję

-Sorry, Megan, ale to niemożliwe. –powiedziałam z lekkim śmiechem w głosie, który próbowałam ukryć

-Hello Megan.–jej powiedziono i oczywiście facepalm. *Czy jestem jedyną osobą, która nie wie o co w tym chodzi?* -No racja. To co wymyśliłyście?

-Chcemy nauczyć cię korzystać z telefonu. –odpowiedziała Artemis

-Po ostatnim? –spytała niepewnie rudowłosa

-Spokojnie. Najpierw cię nauczymy, a dopiero później, gdy będziemy mieć absolutną pewność, że dasz z nim radę, damy ci komórką. –wytłumaczyłam

-Naprawdę?

-No. Jeszcze trzeba będzie nauczyć Supcia i będziecie mogli ze sobą SMS-ować. –Artemis klasnęła w ręce kończąc swoją wypowiedź

-SM... Co?

-Aj kobieto. –klepnęłam ją po ramieniu -Ile ty się jeszcze musisz nauczyć.

***

Ja, Megan i Artemis gadałyśmy do wieczora. Nie rozeszłyśmy się do domów, ponieważ nocowałyśmy u Artemis. Noc byłą udana. Lecz zawsze pojawią się jakieś ale, tutaj też. Chodzi o to, że ktoś, czyli ta ruda małpa Wally, wbiła nam do pokoju. Plus był tego taki, że przyniósł jedzenie, a minus był taki, że przez około godzinę siedział z nami. Na szczęście wystarczyło włączyć jakiś romans, a ten w trymie ekspresowym się zmył.


Gotham, 4 Lutego, godzina 13:56.

Szłam sobie spokojnie przez miasto, a tu nagle widzę czerwono-żółtą sługę, która łapie mnie za rękę i ciągnie.

Po chwili staliśmy w Górze z całą drużyną. Obok mnie stał Wally z głupim uśmiechem.

-Zrób to jeszcze raz, a cię zabije. -zagroziłam mu, a ten od razu pobiegł do Artemis i stanął obok niej

-Sorry Ann za to, ale to ich wina. –zrzucił na nich winę Wally

-Ma racje. –potwierdziła jego słowa Artemis

-Dobra, o co chodzi i czemu gadamy telepatycznie?

-Chodzi o moją przyjaciółkę, Alayę. Zaginęła. –powiedział Wodnik –Chce ją znaleźć, ale Liga nie może się dowiedzieć.

-Acha, czyli standardowo. Robimy coś za ich plecami.

-No nie zupełnie. Po ostatniej naszej takiej misji bez ich zgody dostaliśmy niezłe kazanie. Ktoś musi zostać w Górze i nas kryć na wszelki wypadek.

-No niech zgadnę. Tą osobą jestem ja. –odparłam niezadowolona, też chciałam wziąć udział w misji, a tu się ukazuje, że muszę ich kryć

-Wybacz Ann, ale uzgodniliśmy już plan kiedy ciebie nie było.

-A co ja mam im niby powiedzieć?

-Wymyśl coś. –odpowiedział Wally

-Wymyślę, że jesteś w szpitalu na dziale specjalnej opieki. A reszta poszła na pizzę.

-Może lepiej stąd spadajmy zanim się pozabijają? –zaproponowała Artemis, a oni wszyscy udali się do Bio rakiety

*No i fajnie.* Poszłam do salonu i usiadłam tam na kanapie, włączając telewizor. Nie minęło pięć minut, a do pomieszczenia wszedł Red Tornado

-Ann, gdzie reszta?

-Poszła na pizzę.

-A ty czemu nie jesteś z nimi?

-Nie chciało mi się. A poza tym. Pokłóciłam się z Wally'm.

-O co tym razem?

-Zadajesz strasznie wiele pytań.

-Racja. Wiesz kiedy wrócą?

-Nie. Godzina, dwie, może trzy. Zależy od nich.

-Jak wrócą przekaż, że mam sprawę do Robina.

-Jaką sprawę?

-Nie ważne. Przekażesz?

-No okej. Nie ma problemu. –po czym wyszedł *Ciekawe co tym razem ukrywają.*

Szybsza od gwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz