Następnego dnia ja i Dick spotkaliśmy się przed wejściem do cyrku, oczywiście w swoich normalnych strojach. Kupiliśmy bilety i poszliśmy w stronę kulis.
-Gotowa? –spytał
-Zależy na co. Nadal nie łapie tego twojego planu.
-Przecież jest on prosty.
-Uważaj, bo ci uwierzę.
Mijaliśmy wagony, klatki, masę pudeł i innych takich rzeczy. W pewnym momencie zauważyliśmy starszego mężczyznę o siwych włosach. Robin podszedł do niego, a ja razem z nim, co oczywiście było częścią naszego planu.
-Cześć Haly. –przywitał się z nim czarnowłosy, a mężczyzna popatrzył na nas
-Dick. Jak ja cię dawno nie widziałem. A kto to jest? –wskazał na mnie
-Jestem Ann, przyjaciółka Dicka. –przedstawiłam się –Miło pana poznać, Dick wiele mówił o panu.
-Jaki pan? Mój mi Haly.
-No dobrze.
-Co was sprowadza?
-Chciałem pokazać Ann cyrk od strony kulis. –wyjaśnił Robin *Jak Haly w to uwierzy to chyba padnę trupem.*
-Ach tak? –spojrzał raz na mnie raz na Dicka –No dobrze. Bawcie się dobrze.
-Mieliśmy taki zamiar. –mężczyzna chciał już odejść, ale niebieskooki go zatrzymał na sekundkę –A Haly. Możemy się tutaj trochę rozejrzeć?
-No pewnie. Ale niczego nie zniszczcie. –i odszedł
-Fajny ten Haly, ale trochę za bardzo ci ufa. –skomentowałam kiedy mężczyzna był daleko od nas
-Taki jest. –wzruszył ramionami –A teraz chodź. Trzeba znaleźć to po co tu przyszliśmy –i poszliśmy w przeciwną stronę co Haly
-A skąd ty wiesz, że to nie jest pułapka czy coś?
-Intuicja.
-Moja intuicja mówi, że to będzie udane show.
-Jeśli znajdziemy Zucco to będzie dopiero udane. –mówił to z wściekłością i nienawiścią *Nigdy takiego go jeszcze nie widziałam.*
-Spokojnie Dick. Znajdziemy go i nikomu nie stanie się krzywda.
-Oby. Najlepiej będzie jak się rozdzielimy. Ty poszukasz go obok wagonów, a ja rozejrzę się po namiocie. -*Chce się mnie pozbyć. Jako, że rozumiem jego instancje to mu daruje tym razem.*
-Okej. Jak coś znajdziesz daj mi znać.
-Ty tak samo. –odeszłam od niego i wyszłam z namiotu. Od razu poczułam to zimno panujące na dworze. To był zły dzień, aby wyjść z domu bez czapki i rękawiczek. Dłonie i uszy mi marzną. *Jeszcze tylko przetrwać do końca lutego i nadejdzie wiosna.*
***
Przechodziłam obok wagonów, tak jak nakazał mi Robin. Nic specjalnego. No może oprócz takiego podejrzanie wyglądającego mężczyzny, który szlajał się wokół jednego z wagonów. Już miał się odwrócić w moją stronę, ale ja szybko schowałam się za pudła stojące na śniegu.
-Robin? Chodź tu. Chyba go znalazłam. –powiedziałam do komunikatora i ostrożnie wyjrzałam za pudła. *Dobra. Siwe włosy, wykałaczka w ustach, czarne brwi, jedno oko niebieskie, a drugie brązowe, , czerwona koszula, czarny garnitur i krawat. To musi być on. Kto normalny zakłada garnitur do cyrku?*
-Jestem. –usłyszałam za sobą głos Dicka
-Popatrz. To on? –pokazałam na siwowłosego mężczyznę, który właśnie podkładał... dynamit?! *No nie.*
-A jak myślisz? –powiedział wyjmując swój pas
-Ty masz go ze sobą?
-Pierwsza zasada Batmana: „Nigdy nie wychodź bez niego z domu". -nie odpowiedziałam, ponieważ zobaczyłam jak Zucco zapala dynamit
-Ty go czymś zajmij, a ja wyrzucę dynamit do wody.
-Dobra. –szybko pobiegłam do niego i wzięłam materiał wybuchowy. Nie miałam wiele czasu, dlatego jeśli chciałam by miasto wyszło z tego cało musiałam się pośpieszyć. Żeby jeszcze wrzucić dynamit gdzieś daleko od lądu. Nigdy nie próbowałam biegnąć po wodzie
Zobaczyłam właśnie brzeg. Jedna połowa mnie mówiła bym się zatrzymała, a druga mówiła, że dam radę. Musiałam spróbować. Zamknęłam oczy i pobiegłam przed siebie.
Przez kilka sekund nie otwierałam oczu. Nie czułam wody, tylko jak po czymś biegnę. Otworzyłam niepewnie oczy i wtedy ujrzałam siebie biegnącą po wodzie. *Udało mi się!*
***
Na środku morza wyrzuciłam materiał wybuchowy i pobiegłam do Dicka. Niestety nieszczęście chciało, że kiedy byłam około metr od brzegu spadłam do wody i musiałam popłynąć do lądu. Kiedy na nim już byłam położyłam się na ziemi. *Nienawidzę mojego pecha. Oby Robin poradził sobie lepiej.*
Leżałam tam kilka minut, aby zregenerować siły, a potem pobiegłam do Dicka. Widok jaki tam zastałam, lekko mnie zdziwił. Nigdzie nie było Robina, Zucco był przygwożdżony do ściany jednego z wagonów, a przy nim stała policja. *Gdzie może być Dick?*
Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam go siedzącego na pobliskim dachu budynku. Pobiegłam tam i usiadłam obok niego. Nie odezwałam się do niego, a on do mnie. Był zamyślony, wiedziałam to.
-Chciałem go zabić. –wyznał, a ja ani be, ani me
-Ale tego nie zrobiłeś. To dobrze. Gdybyś to zrobił, byłbyś taki jak on.
-Wiem.
-Ale...?
-Ale powinien dostać za swoje.
-I odstał. Posiedzi sobie paręnaście lat za kratkami. I to dzięki tobie.
-Jakoś nie czuje się usatysfakcjonowany.
-Ponieważ on przypomniał ci o stracie rodziców. Za parę dni będzie lepiej. Uwierz. Też przez to przechodziłam.
-Może masz racje.
-Ej, ja mam zawsze racje. A teraz panie smutas wybacz, ale jestem mokra i chce wrócić do ciepłego domu.
-A właśnie. Dlaczego jesteś cała mokra?
-Powiem tak, przy bieganiu po wodzie trzeba być skoncentrowanym na tym co się robi i gdzie się daje nogi. Jeden błąd i spadasz. Tak jak ja. –wstałam, a on chwilę po mnie –Ale ty idziesz obejrzeć występ. Przyda ci się trochę rozrywki i wspomnień. Nawet jeśli nie były one najprzyjemniejsze.
-Dzięki Ann.
-Od tego są przyjaciele. Do jutra Dick.
I już mnie nie było.
CZYTASZ
Szybsza od gwiazd
FanfictionAnn West to kuzynka Wally'ego Westa. Oboje kilka lat temu postanowili powtórzyć eksperyment Flasha i mieć takie same moce co on. Udało im się, ale skończyli w szpitalu. Wally wyszedł z niego po tygodniu ze złamaną ręką, za to Ann, została w nim prze...