Część 28 "Lodowisko fajna rzecz"

426 36 2
                                    

Góra Sprawiedliwości, 7 Lutego, godzina 16:50.

Razem z resztą czekaliśmy na Canary, która miała mieć z nami trening. Ciekawicie się dlaczego jestem w Górze, a nie w Bieszczadach? Jakby to powiedzieć, Barry przewidział naszą drogę ucieczki i tak jakby nas złapał. Ale na serio. Jak nas już złapał to ja i Cisco mieliśmy przechlapane. Normalnie godzinne kazanie, ale było warto.

Stałam z dziewczynami i rozmawiałam o tym co będziemy robić po treningu.

-Może pójdziemy na wrotki? –zaproponowała Marsjanka

-Nie. Byłyśmy tam ostatnio. Może zakupy? –popatrzyłam na blondynkę z mordem w oczach

-Po moim trupie. Nie ma. Prędzej wydłubie sobie mózg przez nos niż na nie pójdę.

-Hej dziewczyny. O czym gadacie? –wtrącił się do rozmowy Wally

-O tym, gdzie idziemy po treningu. –odpowiedziała rudowłosa

-My idziemy na łyżwy. Chcecie też? –spojrzałyśmy po sobie porozumiewawczo

-Okej. –odpowiedziałyśmy jednocześnie, a w tym samym momencie do Góry wszedł Super Man

-A co wy tu robicie? –spytał nas

-Mamy trening z Canary. –odpowiedział Robin

-Przecież wyruszyła na misję.

-Czyli mamy wolne? –spytał Wally nie ukrywając swojego uśmiechu

-Tak. –odpowiedział, a my wszyscy popatrzyliśmy po sobie z uśmiechem i ruszyliśmy do szatni, aby się przebrać. Wszyscy wyszli z pomieszczenia, ale ja wyszłam z niego ostatnia razem z Superboy'em z którym rozmawiałam. Mieliśmy właśnie wychodzić kiedy zatrzymał nas głos Supermana -Conner? Możemy porozmawiać? –zatrzymaliśmy się, a on spojrzał na mnie

-Idź. Jakby co to poczekamy na ciebie. –powiedziałam, a ten spojrzał na mnie wdzięcznie i podszedł do mężczyzny, a ja poszłam do szatni w której dziewczyny już się ubierały

*Ciekawe o czym tak Superman chciał porozmawiać z Conner'em.*

***

Byliśmy na lodowisku i jeździliśmy. Wally chciał zrobić wyścig, ale w odpowiednim momencie go powstrzymałam od tego, bo przecież nie byliśmy sami na lodowisku.

Jedyną osobą, która nie jeździła był Superboy. Stał oparty o bandę przy wejściu i patrzył na nas jak się dobrze bawimy.

W ogóle to po tej rozmowie ze swoim „ojcem" dziwnie się zachowywał. No, dziwniej niż zwykle. Zawsze z kimś rozmawiał, powiedział zdanie, dwa, ale coś mówił. A podczas drogi tutaj nie odezwał się ani jednym słowem. Wszyscy próbowali z nim porozmawiać, ale on szedł dalej, kompletnie ich ignorując. *Tak nie może być. Muszę z nim po mówić. Teraz!*

Podjechałam do balustrady za którą stał samotnie chłopak.

-Hej Conner. Jak tam? -spytałam z uśmiechem

-Jakoś. -obojętny ton jego głosu sugerował, że coś definitywnie jest na rzeczy, tylko pytanie co

-Jesteś jedyną osobą w zespole która wygląda tak jakby chciała stąd uciec i nigdy nie wrócić. -dałam dłoń na jego ramię, aby dodać mu otuchy -Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi powiedzieć. -przez długi czas milczał. Już chciałam odjechać od niego kiedy przemówił

-Superman powiedział, że chcę abyśmy się lepiej poznali.

-To dobrze. Tak?

-Może. Sam nie wiem.

-Ale chcesz to poznać, tylko nie wiesz czy wasze spotkanie nie zakończy się kłótniom. Mam racje?

-Tak.

-Niestety nie wiem jak to jest i nie wiem też co ci doradzić, ale wiedź jedno cokolwiek się stanie masz tutaj przyjaciół. –w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie lekko. Wtedy przypomniałam sobie o naszym planie. Odwróciłam się od niego, szukając wzrokiem pozostałych. Gdy ich znalazłam gestem ręki przywołałam ich do nas

-Pora na misję. –ogłosił Wally kiedy obok nas jyż wszyscy byli

-Jaką misję? –zapytał niczego nie świadomy Superboy

-Na misją pod tytułem: „Nauczenie Connera jeździć na łyżwach". –odpowiedział Dick

-Ale... -nie dokończył, bo ja i Wally używając swoich mocy założyliśmy mu łyżwy, później wracając na swoje poprzednie miejsce. Czarnowłosy popatrzył na swoje stopy, a później na nas –Czasami was nienawidzę. –mruknął niezadowolony

-Conner, chodź. Będzie fajnie. –powiedziała Megan, ale on tam nadal stał. Popatrzyłam na chłopaków porozumiewawczo, a oni kiwnęli głowami i wyszli z lodowiska

-Jak nie po dobroci to siłą. –odezwała się Artemis

Po kilku minutach Supcio stał już na lodzie. Megan wzięła go za rękę i próbowała nauczyć jeździć. Mówiąc szczerze to szybko załapał jak się jeździ.

***

W pewnym momencie Wally wpadł na głupi pomysł. Mianowicie mieliśmy złapał się wszyscy za ręce i tak jeździć. *To zakończy się upadkiem. Jestem tego pewna.*

-Gotowi? –zapytał Wally kiedy wszyscy już się trzymali

-To się nie skończy dobrze. –powiedział cicho Kaldur obok którego stałam

-No to jazda. –i ruszyliśmy

Nie przejechaliśmy pięciu metrów, a już się przewróciliśmy. *A nie mówiłam?* Nie minęła minuta, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać jak szaleni. *Dobra. Warto było.*


Szybsza od gwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz