- Nie mogę uwierzyć, jesteś poważny?
Gerard wywrócił oczami ze zirytowaniem, stojąc przed lustrem od kilku, lub może kilkanastu minut, co chwilę poprawiając czarną koszulę. Westchnął niezadowolony z swojego wyglądu i pogardliwego podejścia swojego rozmówcy do tak poważnej sprawy, gdy ten nie przestał chichotać.
- Skup się, Mikey - warknął, umieszczając telefon między ramieniem i uchem, gdy postanowił poprawić swój eyeliner. Brat był równie irytującą, jak i ważną osobą w życiu chłopaka, będąc jedynym członkiem rodziny, który go nie odrzucił w czasach, kiedy rzeczywiście tego potrzebował. Nie widzieli się zbyt często, odkąd blondyn poznał Raya i wyjechał z nim do rodzinnego miasta chłopaka z afro na głowie, ale Gerard żadnemu z nich nie miał tego za złe. Cieszył się, że jego brat, którego można było kiedyś pomylić z niemym, otworzył się i zaczął nawet uśmiechać.
- Nawet dla mnie nie było w tym nic trudnego, by zapytać o randkę, Gee, więc nie wiem, jak mogę Ci pomóc - odparł w końcu głos po drugiej stronie słuchawki, gdzie nie trudno było dosłyszeć również inny głos, rozśmieszający Mikeya. Way mruknął ciche 'dzięki' i rozłączył się nie chcąc usłyszeć zbyt wielu szczegółów z życia dwójki chłopaków. Odłożył kredkę oraz telefon, gdy dostrzegł ruch w lustrze tuż za swoimi plecami. Jego wzrok powędrował w tamtym kierunku, po to by ujrzeć niskiego chłopca, opierającego się o framugę.
- Jeśli chcesz mnie o coś spytać to śmiało - Frank poczuł się niemal jak za dawnych czasów gdy znów mógł przybrać swój chytry uśmiech i sarkastyczną postawę - nad tym, że flirtuje właśnie ze swoim porywaczem mógł porozwodzić się później. Właściwie, dopiero się obudził i był w wyjątkowo dobrym nastroju, więc dlaczego miałby tego choć nie spróbować spożytkować odwracając ich role divy?
- Właściwie, jest coś takiego - czarnowłosy odwrócił się na pięcie i zbliżył z najbardziej uroczym uśmiechem, na jaki mógł się zdobyć, sprawiając, że Iero zaczął zastanawiać się, czy szczeniaczki nie powinny spaść na drugie miejsce w skali słodyczy. Dłoń wyższego niemal o głowę chłopaka oparła się o ścianę za plecami Franka, podczas gdy druga znalazła swoje miejsce na jego policzku. - Nikt nie mówił ci może o tym, że nie ładnie jest podsłuchiwać?
Zielonooki znowu poczuł nieprzyjemne uczucie gdy uśmiech zniknął zastąpiony zimnym spojrzeniem, ale kiedy Gerard ścisnął jego policzek i odsunął się ze śmiechem, poczuł tylko irytację na to, jak głupim zdarzało mu się być.
- Bądź gotowy na 19! - po czym, jakby było to zupełnie na porządku dziennym, lekkim krokiem zbiegł na dół.
⊹ · ✫ · + ✷ * * ✦ .
Frank odłożył jedną z książek Gerarda, którą pożyczył z jego dużej biblioteczki, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk, który wydawał ich zegar po wybiciu godziny. Wstał, poprawiając swoje nisko wiszące jeansy i mizerną fryzurę, zastanawiając się, jak Gerard mógł go postrzegać za wystarczającego dla siebie, ale odłożył te myśli do kąta swojego umysłu, gdy w pokoju rozległo się pukanie. Otworzył drzwi, nie spiesząc się, by ukryć przed Wayem fakt, że w rzeczywistości ma tą randkę za randkę, ekscytującą go w jakiś pokręcony sposób, nie coś, co powinien robić, z powodu wszystkiego tego, przez co tu jest.
- Dach, mój czy Twój pokój? - uniósł brew pragnąc by wybrał tę pierwszą opcję, brakowało mu czasem świata, gwieździstych nocy i poczucia wolności które go dopadało wówczas wpatrywania się w niebo.
- Właściwie, zaplanowałem jechać do miasta niedaleko, dalsza część jest jeszcze sekretem dla nas obojga, ale jeśli tak wolisz.
Ale Frank nie musiał odpowiadać, bo Gerard widział szczęście w oczach chłopaka po wzmiance o wyrwaniu się z tego domu.
- Zapnij pasy - mruknął ostrzegawczo Gerard, przyciskając gaz. Z zadowoleniem zerknął młodszego chłopaka, który chłonął mruczenie silnika auta, wolną muzykę lecącą z radia i nocne widoki jak dziecko produkty na dziale dziecięcym. Jego usta bezgłośnie wypowiadały słowa piosenki guns n' roses, która właściwie się kończyła. Był zbyt zajęty myślami, by rozpocząć jakiś temat, ale cisza, która zwykle rozrywała jego duszę, teraz była komfortowa.
- Nie boisz się, że Ci ucieknę?
Way rzucił mu krótkie, zaskoczone spojrzenie, które po chwili zmieniło się w wzruszenie ramionami.
- Wolałbym, byś tego nie robił, unikałem w-fów, a biegam tylko po kawę - mimo, że jego słowa były żartem, pozostał poważny, w świetle gwiazd, które o tej porze w zimę już się pojawiały, wyglądał niczym smutna, piękna rzeźba. - Nie byłem okej w stosunku do Ciebie, a to jest wystarczającym powodem, dla którego wręcz powinieneś uciec. Ale chcę żebyś wiedział, że jeśli tego nie zrobisz, będę szczęśliwszy, niż w całym moim tysiącletnim życiu.
Cisza znowu zawisła między ich dwójką, nie udało się jej jednak rozdzielić ich trzymających się dłoni.
YOU ARE READING
demolition lovers ; frerard
Ma cà rồngw którym frank nie spodziewa się, jak wiele może zmienić jedna, halloweenowa noc. - vampire!au -