sweet child o'mine ; 10

185 28 3
                                    


   Frank podejrzewał, że mogło być już coś około dziesiątej, przez słońce przedzierające się przez gęste mgły i chmury. Obserwował to przez okno swojego pokoju, jednak nie ruszył się z łóżka. Był typem osoby, która mogła zasnąć choćby i w dzień końca świata, ale wspomnienie ust Gerarda tym razem spędził sen z jego powiek. 

 Naprawdę chciał czuć się z tym źle, nienawidzić tego uczucia, ale to co czuł było tego przeciwieństwem. Odkąd pamiętał musiał ze sobą walczyć, i stawało się doprawdy męczące, więc dokładnie w chwili, gdy postanowił wstać i zejść na dół, do Waya, usłyszał pukanie do drzwi wejściowych. Zmarszczył brwi, ponieważ z tego co wiedział, starszy nie miał raczej znajomych, co jeśli to policjanci?

Oczy rozszerzyły mu się do wielkości monet, kiedy w pośpiechu próbował się ubrać. Zbiegł na dół w rozpiętym rozporku i koszulce po złej stronie, stając twarzą w twarz z gośćmi i zdumionym Gerardem.

 - Frankie? - zapytał ostrożnie, maskując cichy śmiech kiedy jego współlokator wciąż stał z lekko rozchylonymi ustami i rozporkiem, gapiąc się na Mikeya i Raya, ani trochę nie wyglądających jak policjanci.  - Wszystko w porządku? 

Iero rzucił mu piorunujące spojrzenie i mamrotał coś pod nosem, poprawiając swoje ubrania, gdy tuż pod swoim nosem zobaczył czyjąś rękę. Uniósł wzrok i zorientował się, że należy do chłopaka z istnym afro na głowie i szerokim uśmiechem. W trakcie, gdy czekał, aż Frank poda mu swoją rękę, bracia trwali w uścisku za jego plecami.

 - Jestem Ray, miło mi poznać.

Słowa chłopaka przedarły ciszę, wypełnioną przyjacielskimi gestami i przywróciły zielonookiego do pełnej przytomności, którą wcześniej nieco utracił, przez szok związany z odwiedzinami.

 - Tak, mi też, Frank. Jesteś bratem Gerarda? 

Nie potrzebował odpowiedzi, gdy zamiast tego otrzymał śmiech i potrząśnięcie głową, podczas którego jego włosy śmiesznie zafalowały.

- Nie, ale jestem chłopakiem jego brata. Właściwie, jesteśmy w takiej samej sytuacji - mrugnął porozumiewawczo, a niski chłopak po raz kolejny nie otrzymał szansy, by wytłumaczyć, że Gerard i on nie są w związku, z powodu pomysłu któregoś z Wayów o zejściu do piwnicy.

 Właściwie nie miał pojęcia, że ich dom w ogóle ją posiada, ale ruszył za podekscytowaną trójką, zaciekawiony, co to pomieszczenie może skrywać.  Zdążył zauważyć, że Ray jest wypełniony pozytywną energią, Mikey raczej rzadko się odzywa, a Gerard jest przy nich jak zwykły nastolatek. Byli dziwni, ale czuł coś co podpowiadało mu, że ich lubił. Przysłuchiwał się ich rozmowom o planach małżeńskich pary, nie czuł się zbyt pewnie, by się odzywać, ale mimo to odczuwał komfort. Gdy w końcu Gee otworzył drzwi od piwnicy otworzył szerzej oczy,  nie z powodu zwyczajnego wystroju, co u Gerarda z swoją obsesją na punkcie własnej, wampirzej estetyki było wyjątkowe. 

 Pomieszczenie miało w środku gitarę, mikrofony i wszystkie sprzęty, których zespół potrzebował do zagrania małego koncertu. 

  - Masz coś nowego, Gerd? - Mikey podszedł do gitar z zamiarem nastrojenia swojej własności. 

Gerard wzruszył ramionami, ponieważ miał coś, ale nie wiedział, czy będzie to wystarczająco dobre, by mógł przedstawić to przed Frankiem. Zerknął na niego, małą sylwetkę, widocznie zachwyconą tym pokojem. Cieszył się, że to właśnie tego chłopaka zesłał mu los, czy cokolwiek, co kierowało życiem, za każdym razem gdy dawał się zwieść jego słodkiej twarzy, brutalnie niszczonej przez jego wredny charakter. 

- Macie zespół? - odezwał się w tym samym czasie, w którym rozległo się pytanie najmłodszego z obecnego grona chłopaka, co poszczęściło mu jego uniknięcie odpowiedzi.

- Kiedy mieszkaliśmy bliżej, mieliśmy, teraz po prostu gramy, kiedy się widzimy - wzruszył ramionami, po czym zbliżył się i z małym uśmiechem dotknął jego dłoni. - Zagraj coś z nami, zaraz dam Ci notatki.

  Frank nie dyskutował, być może dlatego, że tego pragnął, być może dlatego, że chciał uniknąć dyskusji z Wayem. Kilka minut potem kończył grać piosenkę zatytułowaną "Our lady of sorrows" na kolanach z szerokim uśmiechem i potem występującym na czele. 

 Teksty uderzały go w sposób, który był porównywalny do bólu, który pozostawiał pozytywne odczucia i chciał spędzić w ten sposób wiele więcej czasu, jednak dwie godziny później, gdy stał się już "członkiem wiecznych prób my chemical romance", Mikey z Rayem musieli wracać. 


                                                &&&&&&&&&&&

 Północ wybiła w chwili, gdy zamknęli drzwi po pożegnaniu się z chłopakami.

- Powinni wpadać częściej, lubię ich - Frank uśmiechnął się, idąc w kierunki swojego pokoju, zadowolony przez to, że słyszy kroki Gerarda tuż za nim. Zdjął koszulkę, ziewając i przeciągając się, gdy ta wylądowała na podłodze. 

 - Powinienem być zazdrosny? - czarnowłosy chłopak mruknął śledząc wzrokiem każdą część ciała swojego chłopca. Chciał narysować go, na papierze, w swoim umyśle, wszędzie wokół, ale przede wszystkim chciał go czuć blisko siebie. Musnął palcami biodra chłopaka, okryte spodniami, sunąc wyżej, aż w końcu zatrzymał się na talii i przytulił się do jego pleców.  

- Czemu miałbyś być o mnie zazdrosny? - Frank odwrócił się i zadarł podbródek by patrzeć prosto w oczy Gerarda, tracące swój krwisty kolor, co znaczyło, że musiał dawno nie polować. W jakiś sposób poprawiło to samopoczucie Iero i gdy czarnowłosy mężczyzna miał już odpowiedzieć, prosto w jego usta, w domu rozległo się pukanie.

demolition lovers ; frerardWhere stories live. Discover now