Gerard był w połowie drogi już dziesięć minut później, przez prędkość, z którą jechał. Przestrzeganie przepisów drogowych było ostatnią rzeczą, która go w tej chwili interesowała, tuż za tysiącem powodów dla których chciał mieć Franka z powrotem przy sobie. Większość dotyczyła tego, jak tęsknił za trzymaniem go w swoich ramionach, z pewnością, że jest bezpieczny, jednak najważniejszy z nich nie opuszczał jego umysłu, od kiedy tylko Gloria pojawiła się w ich życiu. Chłopak byłby teraz pewnie jednym z typowych nastolatków, oglądających śmieszne koty w internecie, z powodu braku znajomych, a przez niego był w niebezpieczeństwie, przez które właściwie mógł nie ujrzeć już niczego, ani jego, ani kotów.
Ray zajmujący tylne siedzenia z każdym zakrętem miał coraz większe obawy, czy uda im się wyjść z samej jazdy cało, jednak wiedział, że komentarze na temat prędkości mogą tylko zirytować jego czarnowłosego brata i doprowadzić do kolejnego wybuchu emocji. Czuł się dobrze z nazywaniem go w ten sposób, bo rzeczywiście czuł, jakby byli swoją rodziną, znali się od długiego czasu i ufali sobie nawzajem. Przywykli do bycia blisko, kiedy jeszcze tworzyli zespół, a przeprowadzka była tym, co nieco ich odsunęło, jednak nie na tyle, by zaprzestali wizyt czy określenia "przyjaciele". Brunetowi zdarzało się tęsknić za starszym Wayem, ale kiedy pojawił się Franka, trochę mu to przeszło. Nie do końca wiedział, jak nastolatek mógł wpłynąć na jego osobowość aż do tego stopnia, ale Gerard Arthur Way wyglądał na szczęśliwego, a na to narzeczeństwo czekało tak długo czasu, że podzielali owe szczęście.
Dlatego był tu z nimi, dla dobra najważniejszych osób w swoim obecnym życiu, ale nie mógł zaprzeczyć, że lubił również niskiego, zielonookiego chłopaka.
Kiedy wyrwał się z zamyślenia, kierowca zaparkował i Toro zauważył, że są na jakimś przedmieściu, tuż przed średniej wielkości osamotnionym domem, który wyglądał jak wyjęty z amerykańskiego snu. Pomalowany białą farbą, z licznymi roślinami w oknach i obok huśtawki na werandzie, urocze firanki i z przyjazną wycieraczką, jakby miało zatuszować to rozlewy krwi, odbywające się w jego wnętrzu. Za nim rozpościerał się tylko las, nieokreślonej wielkości, ale pokryty kilkucentymetrowym, białym puchem, jakby wszystko miało sprawiać wrażenie przyjemnego.
Wysiedli z auta, które było pomysłem Mikeya, wspaniałomyślnym, jeśli wydostaną Franka i będą musieli uciekać, podczas gdy zarówno on i Gerard byli osłabieni.
- Mamy zamiar załatwić to pokojowo?
Blondyn nie potrzebował właściwie odpowiedzi, kiedy tylko spojrzał na wyraz twarzy brata. Westchnął tylko i skinął głową na znak zrozumienia.
* ✺ * * ⋆ * * ✦
Gerard otworzył okno, które ktoś uchylił najciszej jak potrafił, po czym zeskoczył z parapetu do środka pokoju, który, jak zgadywał, pełnił rolę sypialni. Z trudem powstrzymał prychnięcie, po co im ono, skoro jako zagorzali tradycjonaliści gardzili snem?
Na wielkim łóżku pokrytym pościelą w róże, poduszce oraz miękkim dywanie, jedyne co czuł to zapach blondynki, jednak luźno przewieszony przez ramę rzeźbionego krzesła od toaletki błękitny sweter pachniał inaczej. Lepiej. Frankiem. To wystarczyło, by mieć pewność, że gdzieś tu jest i że maczała w tym palce.
Wyszedł powoli na korytarz, sprawdzając kolejno każde drzwi. Wszystkie ustępowały, odsłaniając typowe pomieszczenia, nie znalazł już żadnej wskazówki co do miejsca pobytu jego chłopca czy chociażby jego stanu rzeczy żywy-martwy, ale zajęło mu to chwilę. Zaklął w myślach, dziękując za gadatliwość Raya i to jak dobrze zagadywał kobietę, dzięki czemu miał czas na swoje drobne śledztwo.
Ale tu nie było nic, więc musiał zejść na parter. Przemknąć za jej plecami, nie wydać żadnego dźwięku. I po latach polowań mogłoby mu się udać, gdyby nie to, że zapomnieli o drobnym szczególe, jakim był Mark. Udało mu się zrozumieć wagę tego błędu, gdy poczuł jego rękę na gardle, oraz przenikliwe spojrzenie dziewczęcych, czerwonych tęczówek na swoich.
...
ik, ze jest krotki i nudny, buut mam juz 3 do przodu, so duzo dodam w ten weekend tu i na blood pact, love yall i nie obraze sie za opinie, bye~
YOU ARE READING
demolition lovers ; frerard
Vampirew którym frank nie spodziewa się, jak wiele może zmienić jedna, halloweenowa noc. - vampire!au -