weight of the world ; 17

93 20 3
                                    


Gerard podążył od razu w tym samym kierunku, uzyskując pytające spojrzenie od Franka. Gdy usilnie je ignorował, niższy chłopak zmarszczył brwi w tym samym momencie w którym położył dłoń na jego ramieniu. 

- Frank, tym razem posunęła się za daleko, zostań tu - chłopak nie musiał nawet zadawać pytań, by dostać odpowiedź. Mimo, że głos mężczyzny, do którego, ku swojemu przerażeniu, zdążył się przywiązać był wyprany z emocji i spokojny, spojrzenie miał tak stanowcze, że jedynym na co się zdobył było kiwnięcie głową. Jego ręce znów opadały luźno wzdłuż ciała, gdy zagryzając wargę obserwował czarnowłosą sylwetkę, opuszczającą dom, aż po chwili zniknął między drzewami. 

Włożył całe starania, by zagłuszyć troskę wręcz rozrywającą go od środka. Chciał za nim pobiec, ponieważ nie miał pojęcia, jak Gerard poradzi sobie w starciu w pojedynkę, bo nawet jeśli Gloria była kobietą, jako wampir pozostawała potężniejsza. Mimo zerowego doświadczenia w walce - nie umiał ochronić się nawet przed chłopakiem dwa lata młodszym od niego, jeszcze gdy chodził do liceum - czułby się lepiej, gdyby chociaż miał go na oku. 

Z drugiej strony, bał się, że tylko pogorszy sytuację, a nawet jeśli by tego nie zrobił, nie zniósłby złości starszego Waya. Na pewno nie byłby zadowolony, gdyby Frank znów się w coś wpakował, czy chociażby nie posłuchał jego polecenia. W głębi duszy nie miał ochoty widzieć też, jak ktoś, z kim żył tyle czasu rozrywa ciało kobiety, czy w jakikolwiek sposób je krzywdzi. Bo wiedział, że jeśli mu się uda, nie zobaczy więcej jej chytrych oczu i platynowych, długich włosów. Zauważył, że coraz częściej ich dwójka nie potrzebowała słów, by się rozumieć. 

Ray musiał zauważyć wahania i rozterki, które krążyły wśród myśli najmłodszego z obecnego grona, gdy na chwilę puścił Mikeya, by pociągnąć lekko za łokieć Franka.

- Wyjdźmy stąd, nie chcę tu być ani chwilę dłużej i mogę się domyślać, że tobie to też nie sprzyja - brunet uśmiechnął się słabo, ale jak zawsze dodając chłopakowi otuchy swoją przyjacielską aurą. Podejrzewał, że zawsze będzie go zastanawiało, jakim cudem ten mężczyzna z burzą kręconych włosów na głowie mógł pozostawać zawsze taki miły i troskliwy. W odpowiedzi pokiwał tylko głową, ruszając w stronę drzwi. Wychodził ostatni, więc jemu przypadło zamknięcie za sobą drzwi tego okropnego miejsca, i w pewien sposób przyniosło mu to małą dozę przyjemnego uczucia ulgi.

                                                                 --------

 Gerard nie musiał się wysilać, by odnaleźć trop Glorii. Na podmokłym terenie lasu nie brakowało odcisków stóp, wyraziste perfumy kobiety unosiły się w powietrzu nawet pół minuty po tym, jak tędy przebiegała. 

Właściwie, miał ją już w garści. Wiedział, że wystarczy, by skręcił i trochę przyśpieszył, by w końcu mógł rozwiązać wszystkie niewyjaśnione problemy, w najłatwiejszy sposób - pozbywając się ich. I miał na myśli pozbycie się jej.

Myśli w jego głowie jakby się wyciszyły, gdy wiatr muskał jego twarz, odgarniając przydługawe, czarne włosy do tyłu. Czym było zabójstwo osoby, która przyczyniła się do tylu śmierci niewinnych? Mógł niemal czerpać przyjemność z pościgu, czuć ulgę, która zastąpi miejsce troski i obaw.

Skręcił.

Jednak jego nogi zamiast nabrać szybszego tempa niemal wbiły się w grunt. Oczy mimowolnie otworzyły się szerzej, gdy patrzył jak Mark pozbawia partnerkę głowy. Ciało upadło, a spojrzenia mężczyzn splotły się, na parę sekund, nim jeden z nich odwrócił przepełniony pustką po zdradzie wzrok i zniknął zarówno z pola widzenia, jak i życia Gerarda.


demolition lovers ; frerardWhere stories live. Discover now