- Może Mikey czegoś zapomniał, często mu się to zdarza - mruknął Gerard, po czym z westchnięciem i dokładnym planem jak powinien zamordować swojego braciszka za przerwanie ich małego momentu zszedł na dół. Otworzył drzwi i zamarł. Osoba, która stała przed nim była zdecydowanie gorsza od blondyna, więc w pierwszym odruchu chciał po prostu spowrotem je zatrzasnąć.
- Hej Gee, miło Cię widzieć - uśmiech rozjaśnił twarz wysokiej blondynki, po tym jak weszła do domu, całując jego policzek. Skrzywił się lekko, ale nie powiedział nic, mimo, że bardzo chciał. Nie zmieniła się prawie wcale, wciąż chodziła w ubraniach droższych od jego domu i nie przestawała się wyniośle uśmiechać.
- Właściwie, jak dowiedziałaś się, gdzie mieszkam? - mruknął, po czym pokazał dłonią na kuchnię, do której się udali, by mógł zaparzyć zielonej herbaty. Przez pięćdziesiąt lat, które się znali, zdążył nauczyć się, że to niezbędna część jej wizyt. Nauczył się też wielu innych rzeczy, między innymi tego, że nie można jej ufać, dlatego co jakiś czas musiał znosić jej wizyty i zaloty, które zawsze odrzucał. Nienawidził tego, że jest tak szanowana wśród ogółu wampirzego społeczeństwa, przez co, jeśli chciał żyć (tak jakby), musiał ją tolerować.
- Wystarczyło trochę popytać - wzruszyła ramionami, i gdy miała już coś powiedzieć, jej wzrok powędrował w kierunku schodów, na których niepewnie stał Frank. Słyszał ich rozmowę, co lekko go zaniepokoiło i postanowił zejść, ale wzrok blondynki nieco go onieśmielił. - Och, masz też innego gościa?
- Frank, poznaj Glorię.
Iero jeszcze nie wiedział czemu, ale był już pewien, że wolałby jej nie poznawać.
✵ * ✵ · * *
Kiedy Gerard wyszedł z domu na prośbę dziewczyny, która rzekomo potrzebowała czegoś ze sklepu, czego chłopakowi nie udało się już dosłyszeć, Frank wrócił do swojego pokoju. Nie obchodziło go, czy wyjdzie nie gościnnie, na ten moment musiał tylko pomyśleć o całej tej sytuacji i starać się nie myśleć o tym, co łączy tę dwójkę. Nie powinno go to obchodzić. I prawie mu się udawało, dopóki nie weszła do jego pokoju.
Rzucił jej spojrzenie, przed wywróceniem oczami i odłożeniem książki. Może to było niemiłe, ponieważ jej nie znał, ale na swoją obronę miał dużo rzeczy, w ogóle nie związanych z Gerardem. Na przykład to, że weszła tu bez pukania i...
oh mój boże, był zazdrosny o Gerarda.
- Więc Gerard Cię przemienił? - jej uśmiech był słodki i wyglądał szczerze, kiedy rozglądała się po pokoju. Chłopak z niechęcią zauważył, że jest atrakcyjna, ale czy Way całowałby go, gdyby coś go z nią łączyło? Chciał mu ufać, ale wciąż wiedział tak mało, to było zbyt przytłaczające. Frank wiedział, że czuje zauroczenie, mimo, że nigdy wcześniej tego nie czuł. Mógł więc tylko zgadywać, że to jest to, czemu ludzie nadali to imię, kiedy czuł ścisk w klatce piersiowej za każdym razem gdy go widział, gdy mimo, że to Gerard był tym, co mogło niszczyć i zabijać, chciał go chronić przed całym złem. Ale był tylko chudym, niskim chłopcem, który nie potrafił nawet obronić się przed koszmarami czy uczuciami.
- Ta, czemu pytasz? - uniósł brew, gdy przypomniał sobie o jej obecności. Trzaśnięcie drzwi musiało ją trochę zirytować, bo Frank był pewien, że nie wiedzieć czemu, miała więcej pytań, lecz jedyne co zrobiła to mruknęła "czysta ciekawość" i wyszła, mijając w drodze Waya. Podał jej torebkę z zakupami, za co mu podziękowała i weszła do pokoju gościnnego.
Krople deszczu skapywały z długawych, czarnych włosów Waya na jego koszulkę gdy pochylił się nad fotelem, witając go pocałunkiem w czoło. Po chwili usiadł na łóżku Franka, jak zwykle niepościelonym, ale wciąż jego ulubionym miejscem.
- Myślę, że powinienem Ci to wytłumaczyć - ściszył głos, przeczesując mizerną fryzurę dłonią. Iero skinął tylko głową, mimo iż wewnętrznie chciał krzyczeć z radości, że jego ciekawość zostanie zaspokojona.
Kiedy Gerard opisywał relacje z Glorią jego oczy przypominały te, które po raz pierwszy spotkały się z oczami Franka - chłodne i obojętne, pocieszało go to, że nie widział tego wzroku już od dłuższego czasu. Poczuł się spokojny pod względem ich relacji, ale ostanie słowa Waya sprawiły, że jego serce się lekko zapadło, o ile w ogóle jeszcze gdzieś w nim było.
- Nie może wiedzieć o tym, że Cię zmieniłem, ponieważ jeśli kiedyś się dowie o nas, jako nas całujących się, do czego też nie powinienem dopuścić, ma na nas coś, co może sprawić, że będziemy w zbyt pokręconej sytuacji, byś się w niej znalazł. Nigdy nie mówiłem Ci o innych wampirach, i to pewnie mój błąd, ale jednym z zasad kodeksu jest zakaz przemian bez odpowiedniego przyzwolenia, ale tamtej nocy nie mogłem się powstrzymać, miałeś tyle otwartych ran... ale chciałem Cię ocalić, nie miałem czasu na rady i papiery - przygryzł wargę, wiedząc, że to nie brzmi dobrze. - Chcę Cię chronić, i włożę w to wszystko co mam.
Z każdym coraz cichszym słowem Gerarda Frank czuł dreszcz na swojej skórze, i z powodu tego, że nie chciał popsuć tej chwili swoimi głupimi słowami, po prostu go pocałował. Jego małe dłonie ujęły zimną, bladą i piękną twarz chłopaka, gdy starał się przekazać mu co czuł.
Zaufanie bywa błędem, i wiedział to od zawsze - jeśli otworzysz przed ludźmi serce, zabiorą z Ciebie wszystko i odejdą, nigdy tego nie oddając. Innym razem będą to pielęgnować tak długo, aż poczujesz się szczęśliwy, a nie trzeba było znajomości szczególnych praw fizyki, by wiedzieć, że im większa wysokość z której spadasz, tym boleśniejszy upadek. Dlatego pozostawał zawsze w dole, nie chcąc być tylko sklejanką pokruszonych kawałków, które bez kawałków drugiej osoby czasem nawet nie chciały się naprawiać.
Ale wtedy pojawił się Gerard, nie dając mu wyboru - zaczynał czuć coś tak silnego, że sama myśl o utracie tego napawała go niepokojem.
Nie wiedział ile już ich usta tkwiły przy sobie, i gdy już chciał oderwać się się i powiedzieć mu wszystko, co krążyło po jego umyśle, usłyszał ciche "aw", a jego przerażony wzrok utknął w maskującym wściekłość uśmiechu blondynki.
YOU ARE READING
demolition lovers ; frerard
Vampirw którym frank nie spodziewa się, jak wiele może zmienić jedna, halloweenowa noc. - vampire!au -