rozdział 2

94 4 2
                                    

Poprosił mnie o jedną prośbę...  Adam rzekł :

-Arleto, chciałbym Ci złożyć propozycje. Chciałbym podpisać z tobą kontrakt i współpracować. Ładnie śpiewasz, masz dobre teksty piosenek. Co ty na to?

Ucieszyłam się. Może wam nie wspominałam ale zawsze marzyłam o tym by współpracować z Adamem Lambertem. Nie namyślając się długo powiedziałam :

-Tak zgadzam się z Panem współpracować.

-Jaki tam pan? Czuję się jak starzec,mam dopiero 25 lat mów mi poprostu Adam, teraz chodź poznasz mojego gitarzystę Tommy'ego. Adam złapał mnie za rękę i razem poszliśmy do pokoju dla gwiazd. Weszliśmy. W pokoju siedział chłopak na około 20 lat. Adam jest starszy ode mnie o rok, a on młodszy ode mnie o cztery lata ja mam 24 lata. Mężczyzna czyścił swoją gitarę, gdy weszliśmy przestał polerować i jego wzrok spoczął na mnie po czym uśmiechnął się do mnie i Adama. Ten drugi odezwał się :

-Tommy to jest Arleta, Arleta to jest Tommy mój gitarzysta.

Podaliśmy sobie dłonie chciałam juz ją puścić ale on przytrzymał moją dłoń odrobinę mocniej i dłużej. Zarumieniona i zawstydzona delikatnie wyjęłam ja z jego dłoni. Adam uratował mnie z opresji zapraszając na kawę. Adam przerwał niezręczną ciszę trwającą w pomieszczeniu:

-Arleto, mam nadzieję że rozumiesz wszystkie warunki kontraktu?

(nasza bohaterka zobaczyła go już wcześniej nie chciało mi się tego opisywać😜😁)

-Oczywiście, rozumiem wszystko.

-To wspaniale, podpisz tu.

Dał mi dwie kartki, z miejscem na mój podpis. Podpisałam się na obydwóch kartkach i oddałam Adamowi. Ten schował je do teczki. Dalej siedzieliśmy zatopieni w rozmowach, żartach, o tym jak Adam wywalił się podczas koncertu uśmiałam się po same pachy. W końcu musiałam się już zbierać do domu, a chłopaki prosili mnie bym jeszcze chwilę została, ale ja byłam nieugięta. W końcu jakoś dopuścili mnie do drzwi i Adam ofiarował się ze mnie podwiezie. Żeby nie sprawiać mu kłopotu odmówiłam grzecznie,i podziękowałam. Wyszłam. Byłam już w połowie drogi gdy ktoś przygwoździł mnie do ściany, trzymał w rękach moje nadgarstki i rzekł obleśnym głosem :

-O. Co my tutaj mamy? Chodź zabawimy się skarbie.

-Puszczaj mnie pierdolcu (sorry musiałam XP)

Wyrywałam się, kopałam, gryzłam ale jego to nie ruszyło i zaczął mnie ciągnąć w zauek. Rzucił mną o ziemię tak mocno że zrobiło mi się słabo i przygniótł sobą , ale nie podałam się w walce. Zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy. Nagle ciężar zelżał. Podniosłam się by zobaczyć kto jest moim zbawicielem. Oczy o mało nie wyszły mi z orbit kiedy zobaczyłam kto to jest... To Adam. Odrzucił faceta na bok i zadzwonił na policję i kiedy wreszcie przyjechała, podszedł do mnie. Pomógł mi wstać i ogarnąć się po niedoszłym napadzie.

-A ja się pytałem czy cie nie podwieźć, ale oczywiście nie nie trzeba.

Powiedział śmiejąc się. Jezu jak on się słodko śmieje i uśmiecha... JEZU ARLETA O CZYM TY DO CHU*A MYSLISZ?!!. Przecież on jest gejem.

-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu. Odkąd mama nie żyje, swój dom oddałam młodszej siostrze, w ciąży i jej mężowi. Ja za własne ciężko zapracowane pieniądze kupiłam sporą willę. Podobna do domu Ariany Grande.

-A skąd ty wiesz że ja tu mieszkam?

-Eeeeee....Yyy... Z gazet. Paparazzi wsadzą te swoje nosy tam gdzie życie prywatne.

Więcej o nic nie pytałam. Znam dobrze jacy są paparazzi. Upierdliwi i irytujący. W końcu dojechaliśmy do mojego domu.

-Wow. Niezła chata. Większa od mojej.

-Dzięki. A teraz chodź do środka.

Weszliśmy do mojego domu gdzie przywitał mnie mój pies rasy Japońskiej (chyba) akita. Ma na imię Charlie jest to samiec. Rozbawiła mnie sytuacja w której Charlie powitał Adama. Mój pies gdy go zobaczył zaczął radośnie szczekać i merdać ogonem. A Adam nie zrozumiał powitania zaczął przed nim uciekać na co ten potraktował to jako zabawę i też zaczął go gonić. Śmiałam się tak że aż spadłam z krzesła, Adam podbiegł do mnie z poważną miną i pochylił się zobaczyć czy nic mi nie jest. Gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy (wyobraźcie sobie) to zaczęłam się chichrać jak psychopata. Kiedy się opanowałam rzekłam do Adama:

-Dzięki Adam że mnie wtedy uratowałeś... No wiesz...

-Nie ma za co.

-Chcesz coś? Kawę,herbatę?

-Dziękuję, herbatę.

-Ok

Zrobiłam Adamowi i sobie herbatę i zaczęliśmy rozmawiać, jak starzy kumple. W końcu musiał się już zbierać. Na pożegnanie zrobił coś czego się nie spodziewałam...

(Dzięki za przeczytanie. Mam nadzieje że rozdział się spodobał. Sorry za błędy. I jak myślicie co zrobił Adam? Dowiecie się w następnej części. Papa 😘😘😍😘)

Adam Lambert /muzyczna miłość... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz