rozdział 10

53 4 1
                                    

Nawet nie zauważyłam jak dziewczyna wbiła mi nóż w....

Nogę. Na szczęście w nogę nie w brzuch. Krzyknęłam z bólu i upadłam na podłogę *oby się małemu nic nie stało * pomyślałam. Mimo bólu nogi postawiłam jej haka na co runęła na podłogę i zanim zdążyła się podnieść przywaliłam jej wazonem w tył głowy. Nie ruszyła się, co oznacza że straciła przytomność. Adam podbiegł do mnie by pomóc mi wstać. W tym czasie kiedy ja obezwładniałam tą dziewczynę, Adam pobiegł zadzwonić na policję i karetkę. Przytulił mnie mocno ale i uważając na mój brzuch.

-Uważaj lepiej... Kobieta w ciąży może być groźna.

-Tak,podejście do niej grozi śmiercią.

Zaśmiałam się na jego słowa. W końcu dobiegły nas odgłosy syreny policyjnej. Rozległo się pukanie do drzwi, chciałam iść otworzyć ale pan Troskliwy mi na to nie pozwolił. Mi kazał usiąść. Do salonu weszło dwóch policjantów i dwóch ratowników. Jeden podszedł do mnie i spytał :

-Nic pani nie jest?

-Jest w porządku, oprócz nogi ale nie trzeba.

-Proszę mi pozwolić ja się tym zajmę. Mogło się wdać zakażenie. Wiec lepiej to sprawdzić. W takiej chwili będę musiał rozciąć spodnie by opatrzyć ranę, dobrze?

-Niech pan je śmiało rozcina i tak ich nie lubię. Kto wymyślił te spodnie...?

-Nie wiem, proszę pani.

Ratownik już miał się zabierać do rozcinania materiału, ale przeszkodził mu w tym Adam.

-Spokojnie, on chce mi tylko opatrzyć ranę.

-Ok, już. Przepraszam.

Wybąkał i odsunął się odrobinę. Ooo nasz Adaś jest zazdrosny. Położyłam jego rękę na mojej i ścisnęłam. Spojrzał na mnie a ja się uśmiechnęłam, od razu oddał gest. Po chwili poczułam pieczenie w ranie. Drgnęłam, co lekarz widocznie zauważył

-Spokojnie, polałem ranę wodą utlenioną. Na szczęście zakażenie się nie wdało. Jest ok.

-Dziękuję.

-To moja praca.

Ratownik odszedł do psychofanki Adama, natomiast podeszli policjanci. Jeden wyglądał dość młodo,drugi był trochę starszy. Gdy zobaczył Adama uśmiechnął się i rzekł :

-Pan Adam Lambert. Miło Pana poznać, mógłbym dostać autograf od Pana i pańskiej dziewczyny?

-Andrzej, nie wolno...wybaczcie za mojego syna jest wielkim pańskim fanem.

Odpowiedzi udzielił mu Adam:

-Nic nie szkodzi. Dobra młody dawaj kartkę i długopis.

Chłopak wyciągnął z kieszeni długopis, a ja dałam mu kartkę. Adam podpisał się pierwszy a po nim ja. Gdy skończyłam pisać oddałam kartkę i długopis chłopakowi. Uśmiechnął się i rzekł :

-Dziękuję.

-Nie ma za co.

Tą miłą chwilę, przerwał ojciec chłopaka

-Dobrze wracając do sprawy, co tu się wydarzyło?

Ja zaczęłam opowiadać :

-Ja z Adamem, siedzieliśmy w pokoju i spędzaliśmy ze sobą czas, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Gdy Adam je otworzył za nimi stała, właśnie ta dziewczyna co leży na podłodze. Wygadywała głupoty i mówiła że jest z nim w ciąży. Mój narzeczony ją odepchnął podszedł do mnie i przytulił co ją widocznie wkurzyło. Wzięła nóż do ręki i chciała mnie zaatakować, ale że ćwiczyłam karate, obroniłam się i nasze dziecko przed nożem. A pod koniec postawiłam jej tak zwanego haka, i gdy już leżała na podłodze, uderzyłam ja wazonem. Tylko
w geście samoobrony.

-Rozumiem...

Starszy policjant zapisywał coś w notatniku. Natomiast młodszy, patrzył się w kartkę na której były nasze podpisy. W końcu wyszli, a ratownicy zabrali dziewczynę ze sobą...

Miesiąc później...

Jeszcze miesiąc. Jeszcze tylko jeden miesiąc. Mały cały czas nie daje mi spać w nocy i czuję się jak krowa. Brzuch mam już trochę wielki, czasami rozmyślałam nad tym czy przypadkiem nie będą bliźniaki. Adam mówi że wyglądam pięknie ale moim zdaniem tak nie jest....

Jeszcze jeden miesiąc później...

Stałam przy blacie kuchennym robiąc sobie kanapki. Nagle poczułam przeszywający ból w krzyżu, aż mnie totalnie zgięło. Adam był na gorze i coś tam robił (nie nie o to mi chodzi).  Zabrałam całe swoje siły i z mojego gardła rozległ się rozdzierający krzyk :

-ADAM!!!!!!!

Pov Adama (wreszcie)

Składałem łóżeczko dla dziecka i już miałem je ustawić gdy usłyszałem jej donośny krzyk :

-ADAM!!!!!!!!

Rzuciłem wszystko co miałem w rękach i pędem rzuciłem się do drzwi. Szybko zbiegłem na dół, wpadłem do kuchni i zobaczyłem Arletę zgiętą w pół i opierajacą się o stół. Już wiedziałem co się dzieje zaczyna się! Ubrałem buty i kurtkę. Z Arletą zrobiłem to samo ale między skurczami (przerwami).  W końcu się z tym uporałem. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem prędko do auta. Wsiadłem za kierownicę i ruszyłem z piskiem opon...

Adam Lambert /muzyczna miłość... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz