I były dostatecznie blisko gdy...
Do przedpokoju wszedł Tommy. Zobaczył nas w takiej pozycji a potem zdenerwowany wyszedł. Nie wiem o co mu chodzi... Adam wstał, ubrał się i wyszedł za kumplem. Postanowiłam pójść za nim. Ubrałam się i wyszłam z domu. Zaraz po kilku krokach usłyszałam głosy. Chyba się kłócą... *Przeze mnie *pomyślałam. Oni skończyli rozmawiać, a ja poszłam w stronę Adama. Złapałam go za ramię lecz on ją strzepnął jak paproch.
-Co się stało? -Zapytałam
-To przez ciebie! Straciłem przez ciebie najlepszego przyjaciela!
-I winisz mnie za to?!
-Tak! Gdybyśmy nie byli w takiej pozycji, to nic by się nie stało.
-Ale się nie opierałeś!
-... Nie chcę Cię widzieć. Zrywam z tobą kontrakt. Żałuję że Cię w ogóle poznałem. Zniknij.
To był cios poniżej pasa. Po tych słowach poczułam w sercu... Pustkę. Nic. Tylko chęć zrobienia jednego... Szybko pobiegłam do domu, z zalanymi łzami policzkami. Weszłam do domu i zatrzasnęłam drzwi na zamek. Rozebrałam się i rzuciłam buty i kurtkę byle gdzie... Teraz liczyło się tylko jedno... Zniknij. Słowa Adama. Niech będzie, zniknę przynajmniej zobaczę się z mamą. Z szafki wzięłam żyletkę,2 pudełka środków nasennych i piwo. Zamknęłam się w łazience. Najpierw wzięłam żyletkę do ręki i zaczęłam się ciąć. Nadgarstki i równie dobrze ukrwione miejsca. Następnie wzięłam tabletki i piwo. Jedną paczkę wsypałam na ręke,chwile się wahałam ale chciałam zniknąć. Kilkanaście sekund później, tabletki były już w moim żołądku, popite 2 solidnymi łykami piwa, to samo zrobiłam z drugą paczką tabletek. Po tej dawce poczułam się słabo... Noi dobrze... Jedyne co przed zaśnięciem usłyszałam to odgłos wyważonych drzwi i krzyk...krzyk Adama...
Adam pov.
Byłem strasznie zły... Wsiadłem do auta , uruchomiłem silnik i zacząłem jechać do domu. Może byłem dla niej za ostry... Arleta miała rację. Gdybym się opierał nie doszłoby do czegoś takiego. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia że nakrzyczałem na moją dzie....przyjaciółkę. Wyrzuty sumienia były tak wielkie że zawróciłem. Po 10 minutach byłem pod jej domem. Złapałem za klamkę i pociągnąłem zamknięte. Na szczęście w drzwiach przy klamce była mała szybka, ale na tyle duża by zmieściła się w niej moja ręka. Kamieniem wybiłem szybkę. Otworzyłem. Weszłem do środka. Cisza. Coś za cicho. Zacząłem szukać jej po całej willi. Nigdzie jej nie było... No tak! Łazienka...! O nie. Pędem rzuciłem się w stronę schodów na górę. Weszłem na samą górę aż znalazłem drzwi do łazienki. Pociągnąłem za klamkę... Zamknięte. O KURWA. Oby nic sobie nie zrobiła. Chyba ją kocham...-KURWA! Arleta! Otwieraj proszę, to ja Adam.
Miałem dość walki z drzwiami. Rozbiegłem się i z łokcia wyważyłem drzwi... To co tam zobaczyłem, sprawiło że o mało nie zemdlałem. Na kafelkach leżała Arleta. Pocięta zakrwawiona i nieprzytomna. To moja wina. Zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechało po kilkunastu sekundach i ją zabrało. Ja jechałem za nimi...
Szpital.
Czekałem. Czekałem. W końcu wszedł lekarz,podbiegłem do niego.
-Panie doktorze, i jak z Arletą?
-A pan jest z rodziny?...
-Yyy...tak... Jestem jej narzeczonym.
-Dobrze. Jej stan jest stabilny, ale jest nieprzytomna. Może Pan do niej wejść.
Wszedłem do sali gdzie leżała Arleta. Usiadłem obok jej łóżka, złapałem ją za rękę i zacząłem mówić :
-Arleto, przepraszam. Niesłusznie Cię oskarżyłem, to też moja wina,gdybym się oparł, to by do tego nie doszło... Proszę obudź się... Proszę..
Rozpłakałem się jak małe dziecko, kładąc moją głowę na jej brzuchu. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem...
Arleta pov.
Powoli otworzyłam oczy i poczułam delikatny ciężar na brzuchu. To była głowa Adama. Chyba spał...jak on słodko wygląda gdy śpi. Adam obudził się. Zobaczył mnie już, przytomną uśmiechnął się smutno i zaczął :-Arleto, ja...ja nie chciałem... Naprawdę, przepraszam poniosło mnie.
-Dobrze, nic się nie sta...
Nie dane mi było dokończyć, bo wpił mi się w usta. Pocałunek był pełen smutku i tęsknoty. Trochę zaskoczona oddałam pocałunek. Gdy oderwaliśmy się zadał mi pytanie ;
-Dlaczego, chciałaś to zrobić?
-...tak mi powiedziałeś...
Zwiesiłam głowę, by nie widział moich łez. Złapał mnie za podbródek i delikatnie uniósł w górę tak by moje oczy były na przeciw jego oczu.
-Oj... Arleta, nie miałem tego na myśli. To były tylko puste słowa, powiedziane w nerwach. To że straciłem przyjaciela nie było tylko twoją winą, ale również i moją. Wybaczysz mi?
-Tak Adam... Wybaczam.
Znów chciał mnie pocałować, ale położyłam moją rękę na jego ustach i rzekłam:
-A kontrakt, jest cały?
-Tak
-Dziękuję
-Nie ma za co
Po tych słowach nasze usta znowu się zetknęły.
-Arleto, chciałbym Ci coś powiedzieć...
(mam nadzieje że rozdział się spodobał. Sorry za błędy. I jak myślicie o co zapyta Adam naszą bohaterkę? Dzięki za gwiazdki:-* ^_^ Glamberts 30, PatrycjaFedyszyn pozdrawiam 😘😘. Następny rozdział będzie za 3-4 dni. Papa 😄😘)
CZYTASZ
Adam Lambert /muzyczna miłość...
Fanfic24-letnia Arleta Watson jest wschodzącą gwiazdą. I dzie na koncert Adama Lamberta... Co wyniknie ze spotkania? Czy Adam porzuci bycie gejem? Zobaczcie sami!