rozdział 7

58 3 3
                                    

To co wybaczysz mi?...

Zastanowiłam się chwilę... A co jeśli nie mówi prawdy? Nieee...On płakał i żałował. Popatrzyłam na niego. Wyglądał strasznie. Zawsze elegancko ułożone włosy były w nieładzie, makijaż miał rozmazany, opuchnięte oczy i smutek w jego oczach. Czyli po jego wyglądzie można wywnioskować że mówił prawdę. Adam siedział w napięciu i czekał na moją odpowiedź.  Rzekłam:

-Tak Adaś... Tak.

Ten podskoczył na krześle i szeroko się uśmiechnął. Przybliżył się i pocałował mnie w usta, odwzajemniłam gest. Oderwaliśmy się od siebie a piosenkarz wyciągnął z kieszeni pudełeczko. (sorki zapomniałam napisać jak zostali parą, krótka pamięć xd). Klęknął przy łóżku otworzył pudełko i rzekł :

-Arleto Amando Watson, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ale musi się najpierw ogarnąć.

-Odpowiem Ci na pytanie jeżeli pójdziesz się chodź trochę ogarnąć. Wyglądasz strasznie, ale i tak cię kocham. On szybko wyszedł i po pół godzinie wszedł do sali. Teraz wyglądał zupełnie o wiele lepiej. Miał ułożone włosy, nowy makijaż, nie widać było już śladu po płaczu i smutku a oczy miały w sobie Iskierki. Podszedł i klęknął znowu i spytał:

-To jaka jest twoja odpowiedź?

-Muszę się nie zgodzić...

Zwiesił głowę i cicho rzekł :

-Rozumiem...

-Żartowałam, i mówię ci Tak. Zgadzam się być twoją żoną.

Błyskawicznie wstał i znalazł się przy mnie, założył mi pierścionek na palec, a w sali rozległy się okrzyki i brawa. Spojrzałam na ozdobę na moim środkowym palcu. Był złoty z malutkim pięknym kamieniem.

-Och, Adam, nie musiałeś...

-Musiałem, dla ciebie...

-Kocham Cię

-Ja też

Naszą piękną i wzruszającą chwilę przerwał lekarz.

-Przepraszam że przeszkodziłem i gratuluję. Mam dla państwa informacje o stanie zdrowia pani. Niestety będzie musiała pani zostać jeszcze tutaj tydzień.

-Dobrze panie doktorze...

Tydzień później

Wyszłam ze szpitala, nic groźnego mi się nie stało. Tylko miałam zwichnięty staw kolanowy, obitą rękę i rozcięty łuk brwiowy. Auto na szczęście jechało wolniej, ale gdyby przyspieszyło... Byłoby po mnie. Co do daty ślubu, ma się odbyć 26 sierpnia, a teraz mamy styczeń.

Następny tydzień później...

Czuję się dzisiaj bardzo dobrze. Kolano ,, wyzdrowiało", rana na mojej brwi się zrosła, a siniaki na ręce znikły. Teraz siedzę na kanapie i oglądam telewizję. Nagle poczułam okropne mdłości i czarne mroczki przed oczami. Szybko wybiegłam do toalety. Zwymiotowałam. Gdy poczułam się lepiej usiadłam na desce klozetowej. Chwila... Moment... Chwileczkę... Ile dni minęło od okresu i naszego ekhem... Nie to nie możliwe. Od mojej ostatniej miesiączki minął już miesiąc. Z kuchni dobiegł mnie zmartwiony głos Adama:

-Skarbie wszystko w porządku?

-Tak, tak tylko musiałam wyjść do...

Nie dokończyłam ponieważ znowu poczułam mdłości. Znowu zwymiotowałam. Adam stał juz pod drzwiami i dobijał się ciągle w nie pukając. Gdy wyszłam z toalety. Przestał w nie walić,ale zobaczył moją nienaturalnie bladą twarz.

-Skarbie, powiedz mi czy źle się czujesz?

-Nie jestem pewna...

-Czego nie jesteś pewna?

-Chyba jestem w...

-No mów

-W ciąży...

Pov Adama
Nie wierzę. Zostanę ojcem. Ale nie jest pewna. A jeśli jest to...wspaniale. Zawsze o tym marzyłem.

Pov Arleta

Teraz czułam się dobrze by pójść do apteki i kupić test ciążowy. Ubrałam się w ciepłą kurtkę, czapkę, rękawiczki,szalik i buty.

-Adam,misiu wychodzę!

Już zmierzałam do drzwi i właśnie miałam złapać za klamkę gdy poczułam ręce Adasia na mojej talii.

-A gdzie się wybierasz? Juz dobrze się czujesz, jeżeli zemdlejesz to nie będę latał z tobą po raz setny do szpitala.

-Tak czuję się bardzo dobrze... A teraz musze skoczyć do apteki.

-Ok to idź, jakby co weź ze sb telefon.

-Ok, zaraz będę

-Ok idź, uważaj na siebie

-Dobrze, tato

I zanim zdążył odpowiedzieć pocałowałam go w policzek i wyszłam. Apteka nie była za daleko, tylko kilka kroków. W końcu doszłam i weszłam do środka. Pachniało tabletkami,syropami i było ciepło. Podeszłam do lady i poprosiłam o pożądaną rzecz. Pani podała mi pudełko z miłym uśmiechem. To była pani Justyna. Moja mama się z nią znała. Oddałam uśmiech, zapłaciłam pożegnałam się i wyszłam na mroźne powietrze styczniowego wieczoru. Po kilkunastu minutach byłam w domu.

-Wróciłam, i co nic mi nie jest, a teraz pójdę do toalety na małą chwilę.

-A po co?

-Powiem Ci jak wyjdę.

Tym razem nic nie powiedział tylko uśmiechnął się i rzekł :

-Aha już wiem co chcesz zrobić. Ale już nie wnikam. Idź już, bo nie mogę się doczekać odpowiedzi. No już.

Weszłam do toalety i zrobiłam test...

(dzięki za gwiazdki i przeczytanie. Jak myślicie pozytywny czy nie? Glamberts30 dziękuję i PatrycjaFedyszyn. Papa 😘😘)

Adam Lambert /muzyczna miłość... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz