rozdział 5

70 3 3
                                    

Arleto, chciałbym Ci coś powiedzieć...

-Tak?

Odpowiedziałam trochę niepewnie, ponieważ nie wiem co mi chce powiedzieć.

-Arleto... Ja...ja..ja...

-No wyduś to z siebie!

-Kocham Cię!

Zatkało mnie. Myślałam że on jest gejem, ale zmienił się.

-Adam ja też Cię Kocham...

Po tych pięciu słowach, pocałowaliśmy się,dopóki nie usłyszeliśmy głośnego chrząkniecia. Odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy. To był lekarz. Moja twarz przybrała twarz dojrzałego pomidora.

-Będzie mogła pani wyjść ze szpitala dopiero za 2 dni. Będzie musiała pani zostać na obserwacji.

-Dobrze panie doktorze.

Lekarz zanim odszedł, rzekł :

-Musi pan, panie Lambercie, uważać na swoją narzeczoną.

I odszedł, a ja spojrzałam na Adama rozbawionym spojrzeniem i podniesioną brwią.

-Narzeczona?

-No co? Musiałem coś wymyślić, inaczej by mnie tu nie wpuścili.

-Kochany jesteś

-Wiem..

Dwa dni później.

Wyszłam już ze szpitala. Adam bacznie mnie obserwuje. Nawet łazi za mną do kibla (XD)co zaczynało mnie trochę wkurzać. Wiem że się boi i martwi żebym nie zrobiła sobie znowu tego samego, ale chwila prywatności nikomu nie zaszkodzi.

-Adam, możesz z łaski swojej nie chodzić za mną?

-Nie ponieważ, boję się że znów sobie coś zrobisz.

-Nie zostawię cie, kochanie.

-Napewno?

-Napewno.

(WARNING! 18+ oglądasz na własną odpowiedzialność)

Zaczęliśmy się całować. Wkrótce Adam był nade mną. Zaczął ściągać mi bluzkę, nie odrywając ust od moich. Ja nie byłam mu dłużna. Ściągnęłam mu koszulkę, a on zaczął dopiero z moimi spodniami, aż w końcu były już na podłodze. Jego też. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Adam miał kłopot z rozpięciem mojego stanika, jak wszyscy mężczyźni. Po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Adam zadał pytanie :

-Jesteś gotowa?...

Pokiwałam głową w odpowiedzi. Po kilkunastu sekundach poczułam go w sobie. Stłumiłam jęk bólu, ale on później zamienił się w rozkosz. Kochaliśmy się z bitą godzinę. Aż wkrótce doszliśmy i zmęczeni opadliśmy obok siebie i zasneliśmy wtuleni w siebie.

Następny dzień...

Obudziło mnie słońce maskujące moją twarz jego promieniami. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam się. Adama obok mnie nie było. Na wspomnienie wczorajszej nocy uśmiechnęłam się i odruchowo zaczerwienieniłam. Wstałam z łóżka wziąć gorący prysznic i ubrać się. Po ciepłym myciu, ubrałam na siebie bieliznę i za dużą na mnie koszulkę Adama. Zeszłam po schodach na dół. Adam siedział przy stole i jadł naleśniki z syropem klonowym. Na początku mnie nie zauważył,ale gdy znacząco chrząknęłam, spojrzał na mnie. Widelec wypadł mu z ręki i nie odrywał ode mnie wzroku. Zerwał się z miejsca i podszedł do mnie, złapał mnie w talii i rzekł:

- Jak się spało, moja śpiąca królewno?

-Bardzo dobrze, mój książę

-Chodź zrobię ci śniadanie. Ale powiem Ci że w mojej koszulce wyglądasz tak podniecająco że mam ochotę powtórzyć tamtą noc.

Zaśmiałam się na jego słowa i  widząc ze Adam ma problem w spodniach. Po chwili dostałam śniadanie. Polałam naleśniki syropem i spróbowałam.

-I jak? -Adam spojrzał na mnie wyczekująco. Przełknęłam, popiłam sokiem i rzekłam :

-Bardzo dobre, szefie kuchni.

-A dziękować, dziękować.

Potem zjedliśmy żywo rozmawiając o planach dotyczących koncertów,tras i nagrań w studiu. Po śniadaniu chciałam iść się przebrać w normalne ciuchy, ale zgadnijcie kto mi nie pozwolił. Mężczyzna złapał mnie i przytulił do siebie.

-Zostań tak ubrana

Wymruczał w moje włosy

-I co? Mam latać po domu w twojej koszulce, staniku i majtkach? O niedoczekanie twoje.

Prędko wywinęłam się z jego ramion i powiedziałam jak dziecko :

-Berek, gonisz.

I uciekłam. Ten pokręcił głową i rzekł :

-24 lata, a umysł dziecka.

Po czym zaczął mnie gonić, byliśmy w salonie po dwóch stronach stołu. Uśmiechałam się, ponieważ nie dałam mu się zmylić. Szybko przebiegłam pod stołem i między jego nogami. Ale nie zdążyłam uciec do schodów, ponieważ poczułam ręce w pasie. Przyszpilił mnie do ściany, za nadgarstki. Byliśmy zmachani zabawą.

-I co kto wygrał?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego wargi zetknęły się z moimi. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Adam poszedł otworzyć, a ja usiadłam na kanapie. Do salonu wszedł Tommy. On zauważył moje ubranie i omiótł moje ciało wzrokiem. Zaczerwienieniłam się po korzonki włosów i przykryłam się kocem. Od tamtej sytuacji nie odzywał się do nas od kilku miesięcy.

-Hej Arleta. Sorki że nie odzywałem się do was. Byłem zły, ponieważ... Ah nieważne.

Adam odrzekł mu: 

-To nie jesteś już na nas zły? Poczekaj, usiądź sobie obok Arlety, a ja zrobię ci kawę.

-Dzięki, Adam.

Ratliff usiadł obok mnie i zaczął rozmowę :

-Przepraszam za tamtą, sytuację niepotrzebnie zacząłem kłótnie, byłem poprostu zazdrosny o cie...yyy przyjaciela. To co wybaczysz?

-Tak, wybaczam ale następnym razem już nie...

Pogroziłam mu palcem, śmiejąc się równocześnie i on też.

-A co tam u ciebie?

Zapytał

-Jest wspaniale. Ja i Adam jesteśmy razem.

On zesztywniał i spiął się. Zauważyłam że coś jest nie tak.

-Coś się stało, Tommy?

-Nie, nie ponieważ myślałem że woli mężczyzn, a tu proszę niespodzianka.

Jego ręką wylądowała...

(Jednak mała zmiana planów... Nudziło mi się więc napisałam ten rozdział jak widzicie wcześniej. Dzięki za gwiazdki i przeczytanie. Glamberts30, PatrycjaFedyszyn dziękuję i pozdrawiam. Papa 😘😘)

Adam Lambert /muzyczna miłość... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz