rozdział 18

59 4 0
                                    

Trzeba to jakoś ogarnąć... Już wiem...

Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Tommy'ego z prośbą by zabrał

Simona. Opowiedziałem co się stało i dlaczego ma się nim zaopiekować. Przyjechał w 2 minuty i zabrał ze sobą go. Ja tymczasem pojechałem z Arletą do szpitala. Przyjęli ja natychmiast. Czekałem. Czekałem. Aż w końcu wyszedł lekarz. Miał smutną minę. To nie wróży nic dobrego... Podszedł do mnie i rzekł :

-Przykro mi, u Pana narzeczonej zdiagnozowano raka mózgu. Jeszcze nie wiemy jakiej jest wielkości, a jeżeli będzie mały to może uda nam się go wyciąć.

Ogarnął mnie strach, a jak ona nie przeżyje? Jeżeli ją stracę to nie wiem jak sb poradzę z małym dzieckiem...

Arleta pov
To nie może być prawda... Mam raka... Nie mogę zostawić małego Simona. Do sali wszedł Adam. Przysiadł przy łóżku na stołku. Zapytałam się go :

-Gdzie Simon?

-U Tommy'ego. Zadzwoniłem po niego by się nim trochę zaopiekował.

-Słyszałeś? Mam raka.

Poleciały mi wielkie, krystaliczne łzy z oczu. Adam przytulił mnie i rzekł pocieszająco :

-Nie martw się... Lekarze wezmą Cię na dodatkowe badania i stwierdzą czy jest dostatecznie mały by go usunąć.

-A jeżeli nie...?

-To będziemy walczyć. Ja i Simon nie chcemy Cię stracić.

-Ja też nie chcę was stracić.

Przyszedł lekarz, dwie pielęgniarki i zabrali mnie do innej sali. Chyba rentgenowskiej. Tak nie myliłam się. Wjechałam wózkiem do sali w której była maszyna przypominająca kapsułę, z łóżkiem. Lekarz kazał mi się na nim położyć i się nie ruszać, a sam poszedł do innego pomieszczenia w tej samej sali tylko dzieliły je drzwi i ściana. Po chwili ,, łóżko" poruszyło się i wjechałam do maszyny. Po oczach przebiegł mi czerwony laser. Starałam się nie mrugnąć w końcu się udało. Po chwili byłam już na wózku i jechałam do sali...

Tommy pov.

Opiekowałem się małym. Teraz aktualnie spał na kanapie. Usnął podczas karmienia. Ciekawe co z Arletą... Zadzwonię do nich. Po dwóch nieodebranych połączeniach w końcu odebrał.

-I jak? Co z Arletą?

-Oj stary, niedobrze...

-Mów.

-Zdiagnozowano u niej raka mózgu.

O w mordę.

-I co dalej?

-Nie, wiem czekam właśnie na Arletę, o już wjeżdża do sali.

-Aha,i z tego co rozumiem czekacie teraz na wyniki badań, by go usunąć?

-Dobrze główkujesz, masz rację. Jak tam z Simonem?  Nie zamęczył Cię?

-Nie teraz śpi, zasnął gdy go karmiłem.

-Aha, ok pilnuj go, a ja kończę. Siema.

-Ok,nara.

Po czym się rozłączyłem...

(Sorki wcześniej dałam tylko część rozdziału, ponieważ coś mi się ponaciskało i się trochę usunął.)

Adam Lambert /muzyczna miłość... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz