5/I'm...

300 42 8
                                    

(Josh, 18 grudnia)

-Synku, chodź tu do mnie, ojciec śpi..-
Mówi poważnym, ale lekko łamiącym się głosem.
-Mamo..Jestem zmęczony..-Odpowiadam i staję w wejściu do kuchni, chcąc już isc.
-Proszę..-Mówi coraz bardziej łamiącym się głosem.
Zaczynam się martwić, podchodzę do stołu i siadam na przeciwko, jest ciemno nie widzę jej twarzy.
-Synku, syneczku, gdzie byłeś? Nie możesz wychodzić na tak długo, martwię się..-Mówi i łapie mnie za ręce.
-Dobrze przynajmniej, ze ty się o mnie martwisz..Byłem z przy..kolegą gdzieś nad jeziorem.-Mówię znudzonym tonem, a przynamniej udaję.
-Kochanie..Tata tego żałuje, on nas kocha, napił się i gadał głupoty, nie możesz do niego tak mówić..
Mój biedaczek, nic Ci nie jest?-Dotyka mojego policzka.
-Mamo, nie udawaj, ty tez w to nie wierzysz. Ten facet to wariat, on nas tylko bije, wyzywa, nie pamiętasz co było kiedyś?
Mogliśmy uciec, ale nie..-Mówię i wyrywam się z jej uścisku.
-Joshi..Będzie dobrze..Bądź grzeczny, a będzie dobrze.-Oburzam się.
-Bądź grzeczny? Nie jestem małym dzieckiem! Jak możesz mówić, ze będzie dobrze?! Księżyc nie pisze dla nas łaskawego scenariusza, zrozum!-Wykrzykuję, a po chwili tego żałuję.
-Mamo..Poniosło mnie, przepraszam..-
Chwytam jej ręce.
-Nic się nie stało, rozumiem..
Wiesz co? Kocham Cię.-
Uśmiecham się na widok spokojnej twarzy mojej matki.
Jest jedyną osobą, która mnie kocha.
Zaraz..
Nie, nie mogę o nim myśleć, nie mogę.
Ja..Ja się zakochałem.. Księżyc oświetla mi twarz zza okna, a ja na myśl o tajemniczym brunecie uśmiecham się.
-Josh, jak dobrze widzieć Cię uśmiechniętego, co robiłeś ze znajomym?-Pyta, a ja próbuje powstrzymać serce oraz myśli, aby mnie nie wydały.
-No wiesz..Co mogą robić zwykli nastolatkowie..Męskie sprawy i w ogóle..-Oczy wbijają się w księżyc, a ja się do niego uśmiecham. Przypominają mi się słowa "Kocham Cię, Joshua Dun." I zastanawiam się, czy to tylko głupie zarty, czy może mówi na poważnie.
Jestem rozdarty, zauroczyłem się, strzała amora mnie znalazła, a ja nie potrafię jej odmówić.
-Josh..A powiedz mi..Masz już dziewczynę? O a może chłopaka!-Jej twarz rozpromienia uśmiech, szeroki, szczery uśmiech.
-Mamooo..-Rumienie się lekko i nie wiem, czy nie powiedzieć jej, ze chyba jestem gejem.
-Um, mamo, bo ja..-Chyba jej to powiem, łapię się za kark i nerwowo przecieram.
Ona tylko przygląda się i zachęca.
-Bo ja..-Myślę o tym brunecie, serce zaczyna szybciej bić, motylki w brzuchu, magia, wszędzie czuć magię, a przynajmniej ja czuję.
-Ja chyba..-Nie jestem pewien, czy na pewno jestem homoseksualistą.
-No bo ten kolega..On..
On ma takie ładne oczy, j..ja zgubiłem się w jego oczach, pachnie herbatą z malinami i ma słodki nos, popękane usta, tak bardzo popękane, czasami nawet chyba leciała z nich krew..-Robię na chwile przerwę i już wiem.
-To..Oni opisywali to uczucie, mrowienie w brzuchu, jest dziwny..Ale w tym dobrym sensie, znam go od dwóch dni, ugh..Ja..On..Wyznał mi miłość?-Ostatnie zdanie wypowiadam bardziej pytaniem niż stwierdzeniem.
-Um, myślę, ze jestem gejem.-Powiedziałem na jednym wdechu i obracam się w inną stronę.
-Synku..-
-Tak, wiem. Wiem, pedał, homo fu i ble, rozumiem...-Moja matka wstaje i przytula mnie z całej siły.
-Joshi, nic się nie stało, jestem dumna, trzymam za Ciebie kciuki.-Dała mi pstryczka w nos i uśmiechnęła się.
-Idź już spać, nie pójdziesz dziś do szkoły, jesteś wymęczony, powiemy, ze zle się czujesz.-Uśmiecham się do niej i kamień spada mi z serca, ostatni raz na nią spoglądam i idę do pokoju.
Siadam, nie mogę przestać się uśmiechać, jeden z najlepszych dni w moim nędznym życiu.

—-

Księżycowe noce/JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz