Isabeau
Dimitr dopadł do leżącej u jego stóp dziewczyny i pomógł jej się podnieść. Kiedy Isabeau zobaczyła jej twarz, w końcu rozpoznała Mayę, którą pytała o dziwne pustki na ulicach, kiedy pierwszy raz pojawili się w Mieście Nocy. Teraz faktycznie przypomniała sobie, że dziewczyna miała na skórze znak świadczący o tym, że opiekę zawdzięcza kapłankom – tudzież najprawdopodobniej Tiah – ale prawie nie zwróciła na to uwagi.
Tiah. Zabita. Nie docierało to do niej, bo i zupełnie nie miało prawa się wydarzyć! Tylko prawdziwy idiota albo niezwykle uzdolniony nieśmiertelny pokusiłby się o zaatakowanie wampirzej kapłanki, na dodatek na terenie miasta mocy, gdzie miało się to odbić echem. Zarówno wampiry, jak i wilkołaki, nie miały tego odpuścić, dlatego ktokolwiek posuną się do morderstwa, momentalnie miał stać się najbardziej poszukiwaną osobą w okolicy.
Wciąż miała pustkę w głowie, a wypowiedziane słowa do niej nie docierały, ale nie miała teraz czasu żeby się zamartwiać. Kiedy Dimitr nachylił się nad dziewczyną, sama przykucnęła obok niego, chcąc jak najszybciej poznać wszystkie szczegóły.
– Spokojnie, już... – zaczął nieco nieporadnie wampir, próbując zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Maya spojrzała na niego mało przytomnie, wciąż roztrzęsiona. – Co się stało? Słyszysz? Powiedz, co się stało – zażądał stanowczym głosem.
Dosłownie wyjął pytania z ust Isabeau, a i jego ton okazał się odpowiedzi. Dziewczyna wzdrygnęła się, ale w końcu jakoś nad sobą zapanowała i kiedy udało jej się odezwać, jej słowa zabrzmiały wyraźnie.
– Nie wiem. Nie mam pojęcia. Poszłam tam zapytać, czy się na coś nie przydam, ale... Już w lesie poczułam dym, był taki mdląco słodki i strasznie ciężki. A kiedy tam pobiegłam, w końcu zobaczyłam ogień i... – Pokręciła głową, znów zaczynając tracić nad sobą kontrolę. – Świątynia płonęła! Wszędzie był ogień, a ja już po prostu wiedziałam, że ona nie żyje. Tam było tyle dymu, fioletowego dymu... – załkała i zaczęła kaszleć na samo wspomnienie tego, co wypełniało powietrze.
Dimitr stanowczo zacisnął dłonie na jej ramionach i mocno nią potrząsnął. Znów skupiła na nim wzrok, chociaż Isabeau miała wrażenie, że przyszło jej to z trudem.
– Ale co jeszcze? Kogoś widziałaś? – dopytywał spiętym głosem. Zawsze całkiem wprawnie ukrywał emocje, dlatego Isabeau miała pewność, że w tym momencie został całkowicie wytrącony z równowagi. – To ważne. Czy ktoś był przy świątyni? – nalegał.
Maya zaczęła kręcić głową, kiedy jeszcze mówił. Była roztrzęsiona i zmęczona, dlatego przesłuchanie najprawdopodobniej nie miało żadnego sensu, ale Dimitr nie dawał za wygraną.
– Ja naprawdę nie wiem! – jęknęła, podnosząc głos i chyba zaczynając wpadać w histerię. – Zobaczyłam to i zaraz uciekłam. Biegłam całą drogę, bo wiedziałam, że tutaj, panie, będziesz. Nie rozglądałam się, poza tym ten dym przysłaniał wszystko i niczego nie widziałam... – zaszlochała i już więcej nie dało się z niej wyciągnąć.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA II: PÓŁNOC]
FanfictionKażda decyzja niesie za sobą konsekwencje. Choć wszystko wydaje układać się dobrze, prawda jest zgoła inna - telepaci wcale nie zniknęli, chociaż teraz działają na własną rękę, podzieleni na dwa oddzielne obozy. Gdy tajemniczy wirus zaczyna zbierać...