Cztery

75 10 0
                                    

Gabriel

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gabriel

Cudownie, pomyślał poirytowany Gabriel, po czym od niechcenia obrócił się na pięcie, żeby móc spojrzeć wprost na znudzona twarz Drake'a. Nieśmiertelny nawet nie próbował się przed nim kryć, teraz po prostu stojąc kilka metrów dalej i uśmiechając się w nieco złośliwy sposób...

A może raczej drapieżny, bo to chyba było najlepsze określenie na wyraz twarzy, który najczęściej przybierał Drake Devile.

– Polowanie? – zapytał, nie przestając się uśmiechać. – Wydawało mi się, że od jakiegoś czasu gustujesz w jeleniach... No, ewentualnie rudzikach – dodał, celowo kładąc nacisk na ostatnie słowo; specyficzny ton też nie był przypadkowy.

Rudziki, no tak. To było w stylu Drake'a, chociaż poczucie humoru nie można było mu nie uznać. Był denerwujący i nawet w tym momencie Gabriel miał ochotę porządnie mu przyłożyć – za samo to, że śmiał w jakiejkolwiek formie wspominać o Renesmee – ale w ostatnim czasie w Drake'u było coś dziwnego i nie był pewien, czy chce wplątać się w jakiekolwiek kłopoty związane z telepatami. Najlepiej chyba było po prostu odejść, całkowicie chłopaka ignorując.

– Proponuję ci wrócić do swojego nudnego życia, w którym największą radość daje kradzież książki – rzucił Gabriel, nie mogąc się jednak powstrzymać, po czym bez pośpiechu zaczął się wycofywać. – Mam lepsze zajęcia, a wydaje mi się, że miałeś zniknąć z Seattle, razem ze swoimi barankami – dodał, nagle sobie o tym przypominając.

Co Drake tutaj jeszcze robił? Kiedy widzieli się trzy dni wcześniej – a pamiętał o tym dobrze, bo został nieźle sponiewierany i upokorzony – telepata stwierdził, że ma wszystko, czego potrzebuje, a Cullenowie i Licavoli go nie interesują. Gabriel był przekonany, że cała grupa wyniesie się z okolicy i będą mieli spokój, dlatego tym bardziej nie wiedział co sądzić o tym, że teraz ponownie wpadł na Drake'a – który na dodatek prawdopodobnie go śledził, bo co mógłby robić w tym miejscu? Poza tym jakie są szansę, że dwóch nieśmiertelnych zupełnie przypadkiem trafi w jedno miejsce i to w mieście tak dużym, jak w przypadku Seattle?

Gabriel zdwoił czujność i wysłał na wszystkie strony myśl sondującą, ale odzew był negatywny – jedynymi nieśmiertelnymi w okolicy byli Drake i on. Przynajmniej miał pewność, że to nie pułapka, ale wolał się upewnić.

– To co robię i gdzie chodzę, to nie twoja sprawa, Gabrysiu – odpyskował Drake, bez pośpiechu pokonując dzielącą ich odległość.

A potem, jak gdyby nigdy nic, wyminął Gabriela i zaczął się oddalać, nawet się za siebie nie oglądając. Gabriel stał oszołomiony, bo to było ostatnim, czego się spodziewał. Drake szedłby za nim, żeby zagadać i tak po prostu się oddalić? Niekoniecznie, ale jeśli ich spotkanie faktycznie byłoby przypadkiem, wciąż pozostawało pytanie o to, co Devile robił w okolicy.

Coś było na rzeczy i Gabriel musiał skorzystać z okazji, żeby się dowiedzieć co. Oczywiście, jak długo telepaci dawali spokój jego rodzinie, ich działania średnio go interesowały, ale mimo wszystko... Tak właściwie to nie miał pojęcia na czym stoi i czego powinien się po Drake'u spodziewać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA II: PÓŁNOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz