Jedenaście

52 10 2
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Nikomu nie powiedzieliśmy o naszych zaręczynach. Podejrzewałam, że jedynie Isabeau wie – znała swojego brata doskonale, poza tym pewnie nie miała żadnych oporów przed siedzeniem mi w głowie – ale ona również milczała. Byłam jej za to wdzięczna, ale nie dlatego, że chciałam zrobić ze ślubu jakąkolwiek tajemnicę – po prostu sama chciałam o tym wszystkim powiedzieć, kiedy już oczywiście nadarzy się odpowiednia okazja.

Ze względu na sytuację z Laylą i wizję Isabeau, ostatecznie przemilczałam tę kwestię, a i chyba nikt nie zauważył srebrzącego się pierścionka na moim serdecznym palcu. Dziwiło mnie to trochę, bo osobiście miałam wrażenie, że szafir wychwytuje każde najdrobniejsze załamanie światła i wręcz oślepia, niczym ogromny neon, który oświadczał wszem i wobec, że nie jestem już wolna, bo w pełni do kogoś należę. A jednak nawet mój tata się nie zorientował, chociaż po powrocie chodził za mną krok w krok, próbując się dowiedzieć, dlaczego uśmiecham się sama do siebie.

Może już wtedy powinnam była mu powiedzieć, ale chciałam oświadczyć to wszystkim, a wtedy wciąż brakowało dziadka. Później wyleciało mi z głowy, a może po prostu nie chciałam pamiętać, chcąc przez jakiś czas napawać się tą świadomością w samotności. Wciąż nie do końca to do mnie docierało i czasami aż machinalnie spoglądałam na „Oczko Gabrielli", żeby przekonać się, czy cudowny moment na polanie nie był jedynie snem. Poza tym musiałam przyznać, że obawiałam się reakcji taty i to chyba bardziej niż wtedy, gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży.

Dobrze, zaręczyny w sytuacji, kiedy miało się już dzieci, były czymś naturalnym. W przypadku Gabriela i moim było o tyle lepiej, że pragnęliśmy ślubu nie z rozsądku czy przez wzgląd na bliźniaki, ale dlatego, że nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie. Gdyby chodziło jedynie o dzieci, Gabriel oświadczyłby mi się już prawdopodobnie wtedy, kiedy powiedziałam mu o ciąży – i gdybym nie doszukała się prawdziwych pragnień w jego głosie, nie zgodziłabym się, nawet gdyby serce miało mi przy tym pęknąć.

Ale on naprawdę mnie kochał i nade wszystko pragnął, żebym była jego żoną. To mi wystarczyło, żeby wpaść w euforię i natychmiast się zgodzić.

Zastanawiałam się trochę, jak to będzie. Na razie dopiero się zgodziłam i nie planowaliśmy ślubu, ale mimo wszystko zdarzało mi się uciekać myślami do przodu. Gdybyśmy byli w moich czasach, Alice prawdopodobnie już dawno wszystko by ode mnie wyciągnęła, starannie pomijając fakt, że nie widzi mnie w myślach. Skakałaby wokół mnie, uradowana, błagając żebym pozwoliła jej zorganizować huczne wesele i całą ceremonię, od listy gości zaczynając, na dekoracjach i sukni ślubnej kończąc. I oczywiście pozwoliłabym jej na to, niezależnie do tego, jak bardzo nie lubiłam bycia w centrum uwagi i przepychu.

A teraz? Być może musiałam poprosić Esme o pomoc. Babcia też była dobra w urządzaniu takich przyjęć, chociaż przy tym nie tak obsesyjna jak Alice, co bardziej mi odpowiadało. Sama miałam w głowie kompletną pustkę, bo i jakoś sobie tego nie wyobrażałam. Wiedziałam jedynie, że chcę prostoty i elegancji we wszystkim, nie tylko w dekoracjach. Moja wymarzona sukienka również powinna być prosta i skromna, nawet jeśli w tym momencie nie potrafiłam jej sobie zwizualizować.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA II: PÓŁNOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz