Osiemdziesiąt

42 9 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

Powoli otworzyła oczy. Powrót do ciała kolejny raz okazał się dziwnym i dezorientującym doświadczeniem, ale tym razem przyszło jej to zdecydowanie łatwiej. Tym razem wiedziała, czego się spodziewać i nawet pamiętała, co się stało wcześniej, dlatego widok Drake'a wcale Isabeau nie zaskoczył. Ale i tak serce przyśpieszyło jej gwałtownie, kiedy uniósłszy powieki, zobaczyła jego spokojną, podczas snu niemal chłopięcą twarz, tak blisko jej własnej. Poczuła dziwną chęć, żeby nachylić się i złożyć na jego wargach krótki pocałunek, ale udało jej się powstrzymać. Jak mogłaby coś takiego zrobić?

Wyrwało jej się ciche, niemal tęskne westchnienie, to jednak wystarczyło, żeby Drake drgnął i powoli otworzył oczy. Przez moment patrzył na nią mało przytomnie, szybko jednak otrząsnął się, a na jego ustach pojawił się pełen samozadowolenia uśmiech. Wyciągnął rękę i nie pytając o przyzwolenie, czule dotknął jej policzka.

– Obudziłaś się – stwierdził, wyraźnie z tego odkrycia zadowolony. – I jak się czujesz? – zapytał z błyskiem fascynacji w ciemnych oczach.

Odwróciła twarz, żeby strząsnąć z policzka jego dłoń. Przez moment jego usta wykrzywił grymas niezadowolenia, ale przynajmniej cofnął rękę. Rzucił jej nieodgadnione spojrzenie i usiadł, odsuwając się na odległość, którą mogła uznać za względnie bezpieczną. Taki gest z jego strony jednocześnie ją zaskoczył, ale również sprawił, że odrobinę się rozluźniła. Zauważył to i znów się skrzywił, urażony.

– Nie wiem. Inaczej? – odpowiedziała z wahaniem, próbując pozbyć się uczucia dezorientacji i samej sobie odpowiedzieć na to pytanie. Faktycznie czuła się inaczej, chociaż nie potrafiła stwierdzić, czego ta zmiana mogła dotyczyć. To było podobne do przeczucia albo uczucia zagrożenia, które towarzyszyło jej, kiedy w grę wchodziło przebywanie w świetle słonecznym i nie dało się tego jednoznacznie opisać. – Tak czy inaczej, jestem na ciebie zła. Nie podoba mi się, że obmacuje mnie jakiś obcy facet – wytknęła mu.

Spojrzał na nią z błyskiem w oczach i momentalnie się rozpogodził. Tym razem to Isabeau się skrzywiła, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Denerwowała się na niego, krytykowała to, co zrobił, a jego to bawiło? Wydęła usta i zacisnęła dłonie w pięści, ale pewnie gdyby nawet zdecydowała rzucić mu się do gardła, jej gniew nie zrobiłby na nim żadnego wrażenia. W zasadzie Drake był już chyba do tego stopnia szalony, że nawet największe zagrożenie nie byłoby w stanie do niego dotrzeć.

– No co? – warknęła, mając ochotę jakimś sposobem zetrzeć mu ten złośliwy uśmieszek z twarzy. Nachyliła się w jego stronę, mierząc go gniewnym wzrokiem. – Doprawdy, czasami naprawdę cię nienawidzę.

– Gdyby tak było, nie irytowałabyś się, że mógł dotykać cię inny mężczyzna – stwierdził. Rozszerzyła oczy w geście niedowierzania, kiedy dotarło do niej, co tak bardzo go zadowoliło. A niech go diabli! – Widzisz, Isabeau? Na każdym kroku udowadniamy sobie nawzajem, że w gruncie rzeczy między nami nic się nie zmieniło. Wciąż mnie pragniesz i to ze wzajemnością – powiedział, ale tym razem bez kpiny w głosie. Jego ton był poważny i niemal tak bardzo uroczysty jak wtedy, kiedy się jej oświadczył.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA II: PÓŁNOC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz