4

574 89 40
                                    

- Co on ci zrobił?! - pisnąłem widząc zakrwawioną twarz starszego brata.

Od razu wyciągnąłem z szafki nocnej apteczkę i zacząłem oczyszczać jego rany mimo protestów oraz ciągłego odpychania mnie.

- Co cię to obchodzi?! - warknął brzmiąc na wściekłego. Jednak on nie był wściekły, był załamany i przerażony jak ja, tylko nie chciał tego pokazywać.

Dacre był zniszczonym człowiekiem, który chciał zamaskować to swoim zachowaniem i wyglądem.

- Przestań mnie odpychać tłumoku! - przyłożyłem do rany wacik z wodą utlenioną, sprawiając, że syknął z bólu. - Jesteś moim bratem, oczywiście, że mnie to obchodzi. Słyszysz Dacre? Jesteś dla mnie ważny rozumiesz? - Powiedziałem poważnie.

Chłopak zamilkł i zaczął nerwowo bawić się swoimi palcami. Chyba pierwszy raz od dawna był w takiej sytuacji.

Pamiętam, że kiedy byłem mały często wspinałem się na niego lub przytulałem z zaskoczenia i mówiłem rzeczy w stylu "kocham cię Dacre!" albo "jesteś najlepszym bratem na świecie!".

- Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy bałem się cię dotknąć. - mówił spokojnie i z iskierką szczęścia w głosie. To było coś naprawdę niesamowitego. - Byłeś tak mały i drobny, że czułem jakby jeden mój dotyk potrafił połamać wszystkie twoje kości, jak zapałki. I te twoje oczy, oh te twoje wielkie, zielone oczy, które patrzyły na każdy mój ruch z nieograniczonym zachwytem i podziwem. A teraz...? Teraz uważasz mnie za potwora. Cholera ja sam widzę w sobie nic więcej niż tylko potwora. Jestem jak ojciec... - ostatnie zdanie wyszeptał, a ja zszokowany prawie dałem mu z liścia za takie myślenie.

Mój starszy brat otworzył dla mnie swoje od wielu lat obmurowane ze wszystkich stron serce. Jak to było w ogóle możliwe?

- Głupku... Ja rozumiem, że nieźle cię obił, ale myślałem, że mózg został ci w głowie, a nie leży na podłodze w twoim pokoju. Jak w ogóle może ci to przejść przez gardło. Porównanie siebie do... Niego. Na mózg ci padło, to przez te prędkości w samochodzie mówię ci.

- Młody... Nie pozwalaj sobie... - zagroził, a ja zaśmiałem się wiedząc, że w tym stanie wkurzony Dacre byłby po prostu śmieszny.

- Chciałbym, żebyś zawsze taki był. - westchnąłem przytulając się do jego boku.

- W twoich snach dzieciaku! Nie będę zachowywał się jak cipa przy ludziach. - prychnął, a ja zachichotałem. - Widziałem cię z tym chłopakiem w zeszłym tygodniu na parkingu, obawiam się, że jednak nie uciekniesz przed byciem cipą, cipo.

Chłopak wydawał się wkurzony, ale widziałem strach w jego oczach. To, jak zareagował na tą wiadomość wskazywało, że nie wiedział o mojej obecności wtedy.

- Michael... - Zaczął, ale mu przerwałem

- Uspokój się, przecież nikomu nie powiem. Tylko liczę, że nie pogrywasz z jego sercem, wyglądał na słodkiego.

- Pedał. - mruknął pod nosem, a ja szturchnąłem go ramię udając obrażonego.

Jakimś cudem zasnęliśmy razem. Oboje potrzebowaliśmy trochę ciepła innego człowieka, więc ani ja, ani on nie narzekaliśmy na tą sytuację.

Rano Dacre na powrót był zwyczajowym sobą. Nie żebym narzekał, ale niekoniecznie musiał budzić mnie aż tak brutalnie.

Na wpół obudzony głośną muzyką poszedłem ogarnąć się do łazienki, a następnie zdobyłem coś do jedzenia. Brat rzucił, że mnie dziś podwozi, więc na spokojnie zjadłem śniadanie i wsiadłem z nim do samochodu.

Oczywiście prawie umarłem po drodze, a potem dostałem ochrzan, że zadaje się z Luke'iem, ale po tym wszystkim w końcu mogłem wejść do mojego ukochanego budynku zwanego także szkołą.

I przebywać z moim przyjacielem.

Który teraz był szalenie przystojny.

Ale to tylko szczegół.

Heyyyy jak tam u was?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Sięgając po marzenia / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz