16

462 79 20
                                    

Następnego dnia, po zakończeniu szkoły i całej tej ceremonii rozdania świadectw absolwentom, przyjechał po nas Dacre, który zawiózł nas do mojego domu. Tam już czekał na nas Jack.

- Mamy pół godziny, szybko! - pobiegliśmy do mojego pokoju i oboje zaczęliśmy się rozbierać. On w moje rzeczy, ja w jego.

Luke zrobił mi "mroczny makijaż", od razu stwierdzając, że wyglądam gorąco. Zarumieniłem się na ten komentarz i podziękowałem cicho.

Za to, kiedy przyszła moja kolej na pomaganie mu w wygladaniu Luke'owi jak ja, ułożyłem jego włosy i nakryłem je czapką z daszkiem i podałem mu okulary przeciwsłoneczne.

Ugh w tym też wyglądał nieziemsko!

Przebieranie się za siebie nawzajem nie było tak bardzo potrzebne, jednak woleliśmy mieć plan B, no i było to dość zabawne.

Wyszliśmy z domu i poszliśmy do centrum handlowego. Hemmo wyglądał jak ja, a ja jak on. Oczywiście, obserwator szedł w odpowiednim dystansie za nami, aby nie rzucać się w oczy.

Powiedzmy sobie szczerze, nie wychodziło mu to.

Chodziliśmy spokojnie po sklepach i przymierzaliśmy różne rzeczy, aby przedłużyć trochę to wszystko i znudzić mężczyznę za nami. Po dobrych dwóch godzinach w końcu weszliśmy do kina razem z jakąś wycieczką licealistów. To była nasza szansa.

Strażnik Luke'a musiał zostać przed salą z powodu braku biletów na ten seans.

To nie tak, że Jack nagłośnił sprawę wśród innych ludzi z FBI i dostał środki na wykupienie wszystkich miejsc, które zostały. Nie, ani trochę.

Jeszcze nie skończyły się reklamy, a do nas podszedł brat Luke'a i cicho wskazał na tylne wyjście ewakuacyjne. Stał przy nim chłopak z kluczem, w uniformie pracownika kina i czekał na nas.

- Idziemy, Mike ściągaj to powoli z siebie. Luke... Tu masz słuchawkę, a tu mikrofon. - Jack podał młodszemu dwie malutkie rzeczy i pomógł mu założyć obie tak, aby nie były widoczne. - Cała droga do domu Michael'a jest obstawiona przez naszych agentów. Uważaj na siebie braciszku. - Dorosły pocałował delikatnie chłopaka w czoło i uśmiechnął się pocieszająco.

Luke był absolutnie przerażony.

- Będę na ciebie czekać w tourbusie jasne? Do zobaczenia Lukey. - pożegnałem się, nieśmiało złączyłem nasze usta na sekundę i pobiegliśmy z Jack'iem do wyjścia na zaplecze.

Przebrałem się w drodze na miejsce spotkania z zespołem, dla którego mieliśmy być supportem i przytuliłem się na tylnym siedzeniu do Dacre'a, który palił papierosa ze stresu. Ostatnio zaczął ograniczać używki i byłem z niego naprawdę dumny. Brat otulił mnie jednym ramieniem mimo, że normalnie od razu by mnie odepchnął.

Poprzedniego wieczora pożegnaliśmy się z rodzicami, a nie chcąc wywoływać kłótni, zostawiliśmy im list wyjaśniający to wszystko.

Luke miał jako ja wyjść z kina i wrócić do domu, skąd Dacre powinien zawieźć go do miejsca spotkania z wytwórnią i zespołem.

- Proszę nie zabij Luke'a w drodze Dey. - zaśmiałem się lekko, a lokowany spojrzał na mnie z uniesioną jedną brwią.

- Niczego nie obiecuję dzieciaku.

Wysiadłem razem z Jack'iem, a starszy brat przesiadł się na miejsce kierowcy. Blondyn ciągle był w kontakcie z jakimiś agentami i zostawał z tyłu, a ja pobiegłem w stronę wielkiego tourbusu, przy którym stało kilka osób.

Twenty One Pilots... We własnej osobie... Tuż... Przede mną!

- Michael, dobrze mówię? - odezwał się jeden z mężczyzn w garniturze.

- Tak, miło mi poznać. To dla nas ogromny zaszczyt. Luke powinien być niedługo... - Zerknąłem na Jack'a. Nie wyglądał, jakby coś szło nie tak.

- To niesamowite, jak szybko zyskaliście tak wielki rozgłos w internecie. Nie mogę doczekać się, żeby zobaczyć Luke'a! Jaki on jest? - Josh zasypał mnie gradem pytań, a ja uśmiechnąłem się na myśl o blondynie. Nareszcie będzie wolny.

- Luke jest cudownym gościem. Naprawdę niesamowita osobowość.

- Czyli jeśli Luke pojawi się tutaj za chwilę, to znaczy, że jest całkowicie wolny? - spytał Tyler patrząc na mnie z dość poważną miną.

- On sam psychicznie będzie wolny, jak nigdy. Fizycznie, oni jak na razie nie wiedzą co się z nim stało. Jakby zniknął w sali kinowej. Gdy się dowiedzą, będą go ścigać, ale tylko w granicach Australii.

Tuż obok nas podjechał z piskiem samochód Dacre'a. Niebieskooki na trzęsących się nogach wysiadł z pojazdu, a ja od razu podbiegłem do niego szczęśliwy.

- Udało się! - zawołał i oboje zaczęliśmy się przytulać i skakać z radości.

Jadę do Niemiec! Postaram się utrzymać regularność (co ostatnio mi nie wychodzi ugh) ale w razie czego wiecie gdzie szukać mojego martwego ciała

Jak wam mija tydzień? Jakieś ciekawe akcje? Nowe roślinki? Kocyki?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Sięgając po marzenia / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz