Rozdział 6

1.9K 128 17
                                    

MESSENGER:
Mama: Mam nadzieje, że dzisiaj nie zapomnisz do mnie zadzwonić, wiesz jak się martwię.
Ja: Spokojnie mamo, zadzwonię od razu jak wrócę do apartamentu.
Mama: No ja mam nadzieję, dawno nie słyszałam mojej kochanej córeczki.
Ja: Oj już przestań, kilka dni to nie tak dużo
Mama: Dla mnie tak
Ja: Też tęsknie, więc nie martw się, zadzwonię.
~~~
Jak dobrze, że dzisiaj wreszcie mam dzień wolnego. Zważając na to, iż od przyszłego tygodnia będę wiedziała czy zostaje tutaj i trzeba mi znaleźć szkołę, czy też wracam do siebie mogłam na razie nie przejmować się takimi rzeczami jak prace domowe, testy, sprawdziany. Obiecałyśmy sobie z Nikolą maraton filmowy zaplanowany właśnie na ten wieczór. Odrzuciłam „Annabelle" i „It" dobrze wiedząc, że nie wytrzyma nawet kilku minut owych horrorów. Z racji, że nie miałyśmy przy sobie nic niezdrowego postanowiłam udać się do pobliskiego sklepu i zrobić solidne zakupy. Potrzebowałam odstresowania, szczególnie po tej całej sprawie z Finnem. Mam nadzieje, że nie uznał mnie za wariatkę, choć znając moje szczęście właśnie tak było.
— Winda czy schody, widna czy schody, winda czy schody. — Można powiedzieć, że bałam się wind, ale w tym momencie lenistwo po prostu wygrało. —Winda. — Weszłam do ruchomego, ciasnego pomieszczenia przy tym chowając ciemny kosmyk włosów za ucho. Zacisnęła jedną z dłoni na barierce a w drugiej trzymałam telefon. Piętro na którym mieszkaliśmy nie znajdowało się za wysoko. Było to bowiem siódme piętro i całe szczęście bo apartamentowiec był wielki i mieszkając przypuśćmy na dwunastym nie wytrzymałabym psychicznie. Mój znienawidzony lęk wysokości zawsze mnie przytłaczał. Słysząc dźwięk otwieranej windy, automatycznie podniosłam wzrok chcąc zobaczyć kto tym razem zajmie już i tak mało przestrzeni.
— Cholera. — Wydukałam orientując się kim jest ten ktoś. Taa zdecydowanie w ostatnim czasie nadużywam tego słowa. Piegowata twarz chłopaka znanego mi głównie z przed ekranu właśnie znajdowała się zaledwie kilka centymetrów ode mnie.
— Finn brzmi lepiej. — Rzucił opierając się o jedno z luster. Nie spojrzał na mnie nawet przez moment, przez to iż jego wzrok błądził teraz po wyswietlaczu.
— Yhym, też tak myśle. — Podeszłam do konsoli gdzie znajdowały się wszystkie przyciski, chcąc jak najszybciej zatrzymać to cholerstwo. Zostało gdyż jeszcze kilka pięter, których bym nie wytrzymała.
— Co ty robisz? — Spojrzał na mnie najprawdopodniej myśląc nad tym jak bardzo świrnięta jestem.
— No chcę wyjść. — W tym momencie poczułam wstrząs. Nie zorientowałam się nawet, że mogłabym nas zatrzasnąć wolałam myśleć, iż to mój kolejny sen. Miałam też drugą wersje, mniej przyjemną - umieram.
— Brawo. — Usłyszałam klaśnięcie na które jedynie westchnęłam.
— Przyznaj się, zrobiłaś to specjalnie. — Odparł na co odchyliłam wargi chcąc coś powiedzieć, ale z nieokreślonego powodu po prostu zrezygnowałam. Jak on śmiał? Hmm znaczy patrząc na to, z perspektywy przed kilkoma tygodniami można byłoby tak stwierdzić ale teraz nie, nie zrobiłabym tego. Niestety czy też stety po kilku sekundach ciszy zdecydowałam się wreszcie wyprodukować kilka słów, pozbyć się tej całej niezręczności, która unosiła się w powietrzu.
— Żartujesz sobie? Bo niby kim jesteś, żeby mnie oskarżać o coś takiego? — Przez cały czas nieustannie się jąkałam, czując jak słowa które wylatywały z mojego ściśniętego gardła coraz bardziej zalane były irytacją.
— Nie wiem, ty mi powiedz. — Rozłożył ręce robiąc spory krok w moją stronę.
— Ej spokojnie i tak mamy tu mało miejsca, więc możesz wrócić tam. — Wskazałam na miejsce przy jednej z lustrzanych ścian.
— Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Zamknęłaś nas w tej cholernie windzie i liczysz jeszcze na to, że będę chodził jak mi zagrasz? Coś się tu nie zgadza i nie chodzi tu o sam fakt, że powinienem być za pięć minut na planie. — Dziwne, że chłopakowi nie wyrosła druga głowa od tej całej złości.
— No przepraszam, nie zrobiłam tego specjalnie, naprawdę. — Poprawiłam włosy łapiąc za ich przednie pasma i zarzucając je na tył.
— Twoje przeprosiny nic mi nie dadzą Core, napraw to zanim dostanę telefon od reżysera i wina spadnie na ciebie. — Core? Skąd on znał moje imię? A no tak instagram, choć i tak dziwił mnie fakt, że je zapamiętał. I nie, Finn już nie był tak ujmujący jak wydawał się na tych wszystkich editach. Był nieźle wyprowadzony z równowagi. Naprawdę jestem aż tak okropna?
— Nie naprawie ci tego Finn, nie jestem elektrykiem!— Krzyknęłam, lecz orientując się jak bardzo, zasłoniłam dłonią wargi. — Jeju, nie powinnam się tak unosić..— Mruknęłam sama do siebie.
Finn wyjął telefon szybko wybierając numer, na co zmarszczyłam brwi. Jak dobrze, zapewne dzwoni po pomoc. Może tylko zdawało mi się, że jest taki zły. W końcu każdy miał prawo wkurzyć się po takiej akcji. Możliwe, że już trochę ochłonął i postanowił zrobić coś uczynnego.
— Nie będzie mnie dzisiaj, nijaka Cornelia zatrzasnęła nas w windzie, znając życie specjalnie, więc wiecie kogo winić. Taa ta od roli Alice.
— Wolfhard! — Krzyknęłam wyrywając mu telefon i po chwili rozłączając się z jednym z mężczyzn od których zależał mój los. Ciemnowłosy zaśmiał się zadziornie chcąc zabrać urządzenia zza moich pleców.
— Popieprzyło cię?! — Spojrzałam na niego zalana falą złości. Nie sądziłam, że grzeczny Finn Wolfhard byłby zdolny do czegoś takiego. Cóż najwyraźniej się pomyliłam, jak zwykle.
— Wyrażaj się! — Ponownie się zaśmiał. Teraz nie mogłam powstrzymać się już od wywrócenia oczami. Co było z nim nie tak?
— Nie wiem w co ty grasz, ale nie podoba mi się to. — Oddałam mu telefon wciskając go w jego szczupłe palce. Nie obchodziło mnie już, że były one jego. Zachował się jak totalny dupek a to na pewno sobie zapamiętam.
— Nie wiem o co ci chodzi. — Wzruszył ramionami, po czym wcisnął jeden z guzików na konsoli i w tym momencie drzwi windy się rozsunęły. Serio? Przez cały ten czas wiedział jak się stąd wydostać, ale wolał doprowadzić mnie do stanu furii i skazania na skarcenie ze strony ekipy Stranger Things? Wystawiłam środkowy palec patrząc jak odchodzi. Chłopak niegdyś wydający się ideałem stracił wszystko w moich oczach. Szkoda, że przy okazji nie przywaliłam mu z liścia w twarz. Teraz straciłam już nawet apetyt. Byłam pewna, iż ludzie z planu są na mnie źli. Nie widziałam w tym mojej winy. Dobrze wiedział jak stamtąd wyjść, zatem gdyby chciał już dawno mógłby być już na miejscu. Ten postępek należał do nastolatka. Stwierdziłam, że albo mu się nie chciało, albo miała ochotę na jakieś chore gierki. Po wszystkim wzięłam kilka głębokich wdechów. Niedługo potem wyszłam z budynku zmierzając do jakiegokolwiek domu towarowego. Nie mogłam przecież zrezygnować z moich planów przez tego palanta.

Changes || Finn Wolfhard🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz