Rozdział 15

1.7K 115 18
                                    

Zabawne jak w tak krótkim czasie twoje życie może się zmienić. Dotychczas działałam rutyną. A teraz? Codziennie spotykałam się z innymi doświadczeniami. Z jednej strony mnie to cieszyło, bo nudne życie w Polsce wydaje się jak jakaś nocna mara, ale takie miasto jak Nowy Jork wiązało się ze świadomością, przeplatania pasmem spontaniczności i tym samym częstej porażki. Dostając sms od Millie o tym, że wszyscy są już w pizzerii poderwałam się z kanapy ruszając w stronę przedpokoju.
— Nikola szybciej! — Krzyknęłam zakładając buty. — Oni już tam są!
— No już już idę. — Zmęczenie było wymalowane na jej twarzy. Cóż się dziwić skoro do pierwszej oglądała „The flash". Sama miałam ochotę spędzić kilka godzin nad tym serialem, lecz miałam do poćwiczenie kilka kwestii. Tak to jest jak o roli dowiadujesz się tydzień przed zaplanowaną pracą na planie. Nikola była już wyuczona praktycznie całego scenariusza na pamięć, a ja od kilku dni nie mogłam się na niczym skupić.
— Jack nas zawiezie. Znaczy nie on a jego szofer. — Założyłam płaszcz odwracając się w stronę dziewczyny.
— A co z panią Smith? — Odparła bezgłośnie wskazując na drzwi od pokoju kobiety.
— Przeziębiła się, więc nie chciałam jej budzić. — Nienawidziłam chorować a znając życie i moje szczęście przez jakikolwiek kantakt z nią skończyłabym pod pierzyna z temperaturą, czego bardzo nie chciałam.
— No okej, choć nie bardzo podoba mi się to, że akurat z nim musimy tam jechać. Poza tym on nawet nie należy do ekipy. — Wywróciła oczami dopinając ciemną bomberkę. Naprawdę tak bardzo nie odpowiadało jej towarzystwo chłopaka?
— Jack jest spoko, nie wiem o co ci chodzi i nie jedzie z nami po prostu ma po drodze. — Wzruszyłam ramionami.
— Wierzysz w to? — Zaśmiała się zakładając torebkę na jedno z ramion.
— Nawet jeśli miałby jednak tam być to, to raczej nie problem. — Spojrzałam na nią karcąco, ponieważ mówienie szyframi było tak bardzo w jej stylu.
— Nie o to mi chodzi Core. — Poklepała mnie po ramieniu. — Ale nie wiedziałam, że jesteś aż tak ślepa.
— Co? — Uniosłam brew zakładając ciemny plecak z vansa.
— Nieważne, chodźmy. — Popchnęła mnie w stronę wyjścia ,na co o mało się nie przewróciłam. Jakiś czas później byłyśmy już przez budynkiem czekając na nastolatka a bardziej na transport jaki miał nas zawieść do pizzerii.

~~~

Weszłyśmy do sporego, ciemnego auta zajmując miejsce na skórzanych siedzeniach. Wiedziałam, że Jack gra w „Me, myself and I" ale chyba nie to sprawiało, iż miał pieniądze na takie typu rzeczy. Nie wiem może jego rodzicie dobrze zarabiali? Nie to, że mnie to obchodziło, ale szczerze wydawało się to dziwne.
— O której miałyście być? — Chłopak odwrócił się w naszą stronę.
— O trzynastej a jest... — Odblokowałam telefon. — Dwadzieścia po. — Westchnęłam. Nikola nawet nie pozwoliła sobie na spojrzenie na Jacka. Nie mam pojęcia co do niego miała. Jak dla mnie on był najbardziej w porządku z tych wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają.
— Spokojnie, pewnie nawet jeszcze nie dostali pizzy.— Oparł się z powrotem plecami o fotel.
— Nawet nie mam na nią ochoty. — Wplotłam palce we włosy przyglądając się swojemu odbiciu w szybie.
— Nie mów, że jesteś jak Millie i nie lubisz pizzy. —Skrzywił się lekko, co zauważyłam w lusterku.
— Nieeee i trzeba nawrócić Millie. — Uśmiechnęłam się słabo.
— No i dobrze, pizza u mnie zawsze w życiu na drugim miejscu. — Wyjął telefon przejeżdżając palcem po tablicy instagrama.
— A co jest na pierwszym? — Zapytałam z czystej ciekawości.
— Finn — Oh Jack jakiś ty ślepy-Pomyślałam bo jeśli chodzi o Finna to nie odgrywał on w moim życiu niczego oprócz nieśmiesznego żartu.
— Mhm, a gdzie tak w ogóle jedziesz? — Odchyliłam się do przodu przeglądając zdjęcia wraz z chłopkiem.
— Do Ellie. — A on z nią przypadkiem nie zerwał?
— Do Ellie? Tej twojej byłej? — Spojrzałam na niego pytająco.
— Chyba jesteś źle doinformowana. Nie do końca jesteśmy razem, ale też nie zerwaliśmy. — Westchnął.
— A ona przypadkiem nie chciała Fi... — Core ty głupku zamknij się! — O już jesteśmy. — Powróciłam wzrokiem do chłopaka, który obecnie karcił mnie spojrzeniem.
— Taa mogę was odebrać tylko do mnie napisz. — Posłał mi delikatny uśmiech ignorując moją poprzednią nietaktowną wypowiedź.
— Jasne, dzięki. — Otworzyłam drzwi opuszczając z Nicole auto. Słysząc pisk opon wzięłam głęboki wdech udając się w stronę lokalu.

~~~

— Oo Core już jesteś! — Usłyszałam wyraźnie poweselały głos Millie. Zdążyłam dopiero zdjąć płaszcz a ona już była przy mnie.
— Jestem jestem — Poprawiłam włosy podążając za dziewczyną w stronę stolika, gdzie siedziało całe grono osób, które mimo wszystko było moimi idolami. To znaczy oprócz Finna. On już dawno nim nie jest, jeśli tak można nazwać kilka tygodni. Nicole zdążyła już pójść do ciemnowłosego, który przyjął ją z otwartymi ramionami. Jak zwykle poczułam dziwne uczucie w sercu, które mimo moich starań nie chciało zniknąć. Nie mogłam do niego coś czuć, to było wykluczone. Jedyną możliwość jaką dopuszczałam to fakt, iż Nicole go lubi. Jedynym z punktów paktu naszej przyjaźni było właśnie to, że jeśli jedna kogoś nie cierpi to druga też. Recz jasna nie tak jak Nicole Jacka, bo on akurat nie gadał z nią nawet sam na sam. Chodziło tu o uzasadniony niesmak do jakiejś osoby.
— Tak, więc dzisiaj nocowanie? — Cholera zapomniałam! Zaproponowałam Millie jakiś czas temu nocowanie, jednak przez spięcie jakie miałam z Nicole wolałam byśmy nie tkwiły w tej toksycznej atmosferze i poszłyśmy do niej. Totalnie wyleciało mi z głowy to, że obiecałam jej, iż jeśli jakimś cudem pogodzę się z blondynką to nasze plany nie przepadną. Szczerze? Widziałam, że dziewczyna nie przepada za Millie , ale jak na razie wolałam to przemilczeć.
— Jasne, tylko muszę pogadać z Nicole. —Obdarowałam swoje wargi w subtelny uśmiech.
— Nie masz nic przeciwko jeśli przyjdę z Sadie? —Usiadła na czerwonej "pufie" znajdującej się obok Caleba.—Ostatnio strasznie ją zaniedbałam.
— Nie wiem skąd to pytanie, Sadie jest również mile widziana. — Może jednak Nikola mnie nie zabije-pomyślałam łapiąc za szklankę z wodą.
— Jakie nocowanko? — Caleb odezwał się po chwili gryząc pizze.
— Nie interesuj się. — Dziewczyna skrzywiła się widząc trójkąt, od razu widać było jej wstręt do przysmaku.
— Oj już przestańcie, na pewno znajdzie się dla mnie jakieś zaproszenie. — Zamrugał ukazując rządek białych zębów.
— No ja myśle, że z pewnością jakieś się znajdzie. — Zaśmiałam się cicho. Oczywiście był to zwyczajny żart. To miał być dziewczęcy wieczór. Miałyśmy lepiej się poznać i spędzić ze sobą więcej czasu.
— Mhm, bardzo śmieszne. — Millie oparła głowę na dłoni przyglądając się tępo jakiemuś punktowi w oddali.
— No widzicie! Czyli jestem zaproszony?! Ej chłopaki Core ma dzisiaj wolną chatę! Wbijamy! —Popatrzyłam na Caleba z udawaną zawiścią w oczach.
— Wiedziałam, że to nie skończy się na samych żartach. — Millie znała Caleba dość długo, za to ja postanowiłam na sarkazm oczekując, że jakoś go załapie. Na co ja liczyłam?
— Ja idę! — Gaten automatycznie podniósł się z siedzenia.
— Ja też! — Jak widać Noah też się dzisiaj nudzi.
— Beze mnie to żadnych imprez się nie robi więc będę na stówkę! — Naprawdę?! Finn też?! No z pewnością nie pod moim dachem. To znaczy nie do końca moim, ale też pod nim mieszkam, więc można tak uznać.
— Boże Caleb coś ty narobił. — Schowałam twarz w dłoniach nie chcąc patrzeć na chłopaków którzy, aż skakali z radości.
— Core co ty żeś narobiła? — Nicole nie wyglądała na zdenerwowana, ale i tak trudno ją rozszyfrować.
— No przepraszam, to nie tak miało wyglądać. — Wstałam ciężko wzdychając.
— Oh no to ty będziesz się tłumaczyć Smith. —Wzruszyła ramionami.
— Czyli już nie żyje. — Wywróciłam oczami upijając łyka wody ze szklanki. Dlaczego akurat ja muszę mieć takiego pecha?

Changes || Finn Wolfhard🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz