Bawić się to uprzyjemniać sobie czas. Czy właśnie tą definicją Finn kierował się ciągle, ale przez dręczenie mnie i byciem blisko mojej przyjaciółki? Może to i moje wymysły, ale przed cały czas nie umiało opuścić mnie to dziwne uczucie. Co jeśli właśnie to robi? Manipuluje nami.
Siedziałam właśnie na łóżku Nicole kartkując jej notes. Pisała w nim i to ostatnio dość często, co udało mi się zauważać. Tak, wiem jestem okropna, ale musiałam wiedzieć co między nimi jest. Jaką więź stworzyli, albo czy są razem. Bo możliwą opcją byłaby właśnie zabawa nią a ona tkwiłabym w przekonaniu, że on czuje do niej coś więcej. Nie mogłam tak po prostu patrzeć jak Finn najpewniej ma w planach bezpretensjonalnie ją zranić.
— O jest... — Szepnęłam natrafiając na stronę z imieniem Finna. Przejechał dłonią po pergaminie chwile wahając się nad tym co miałam w planie uczyć.„Co do Finna, jest on dla mnie ważną osobą. Czasem myśle nad tym co by było gdyby. Mogłabym przestać w pewien sposób go odrzucać i dać mu szanse. Gdyby nie sprawa z Cornelia, to pewnie już dawno zapytałabym co o tym myśli. Dałaby mi najlepsza radę jak zawsze."
Zamknęłam zeszyt wsuwając go z powrotem pod jej poduszkę. Zrobiłam to, naruszyłem prywatna barierę mojej przyjaciółki. Cholera, ale jeśli ona w końcu zdecyduje się na to by chodzić w jego objęciach przez cały czas? I dlaczego aż tak bardzo mi to przeszkadza? Tak, nie przepadanie za tą samą osobą było i zawsze będzie w kodeksie przyjaźni, ale co dalej? Przecież mogłam odpuścić, dać sobie spokój.
— Pomyliłaś pokoje? — Doszedł do mnie znajomy, delikatnie zachrypnięty głos chłopaka, który pewnym krokiem wstąpił do pomieszczenia, na co lekko się wzdrygnęłam. Ubrana byłam w przewiewna białą sukienkę w słoneczniki. Tu za gorąco było na bluzy a ciemne włosy bez żadnego upięcia opadały na moje ramiona.
— Czekam na Nicole. — Wywróciłam oczami chowając za ucho pasmo ciemnych włosów opadające na policzek.
— Bawi mnie to, wiesz? — Usiadł na swoim łóżku, które znajdywało się dokładnie na przeciwko mnie.
— Co? Co cię bawi? — Zapytałam marszcząc brwi.
— Jak usilnie próbujesz znaleźć na mnie coś by Nicole „przejeżdżała na oczy". — Zarobił cudzysłowie ze złączonych, dwóch palców.
— Chyba masz jakieś urojenia Wolfhard. — Nie wiem może robiłam to nieświadomie. Ale naprawdę nie grałam w jego gierki. Po prostu się o nią martwiłam.
— Bawię się nią. — Wymamrotał nie odrywając ode mnie wzroku.
—Przepraszam co?—Poprawiłam się na materacu lekko rozdrażniona jego słowami.
—Tak, bawię się nią Core, to zwykła gierka.—Powiedział nad zwyczaj poważnie na co nie mogłam nie parsknąć niekontrolowanym śmiechem. On nie mówił poważnie, nie mógł.
— Żartujesz sobie ze mnie? Proszę..powiedz że to żart. — Westchnęłam.
— Taa, tylko trochę nieudany. — Wzruszył ramionami. Często używa swoich aktorskich umiejętności by tak szydzić sobie z ludzi? Jeśli tak, to gratuluje. Jakiś czas tkwiłam z ciemnowłosym w niezręcznej ciszy, ale odwracając wzrok napotkałam nim okazały instrument znajdujący się kilka metrów od nas.
— Macie pianino! — Krzyknęłam z podekscytowania.
— No tak jakoś wyszło. — Mruknął zerkając w tym samym kierunku. Wyrwałam się z miejsca ruszając w stronę urządzenia. Tak bardzo tęskniłam za tymi dźwiękami które pozostawiłam w Polsce. Usiadłam na sporym kremowym krzesełku i delikatnie przejechałam po klawiszach przymykając powieki. Czułam jak cała złość ze mnie spływa. Nie było już problemów z jakimi mierzyłam się przez cały ten czas. Byłam tylko ja i on. To znaczy pianino. Czując, że ktoś siada obok mnie i tak nie umiałam się oderwać. To było coś jak nałóg, ale mi to w żaden sposób nie przeszkadzało.
— Ładnie. — Usłyszałam bezgłośne słowo Finna, co spowodowało wyrwanie ze światu fantazji.
— Teraz jesteś miły? — Przechyliłam delikatnie głowę w bok zdobywając się na uśmiech, ukazujący moje dołeczki.
— N-nie nazwał bym tak tego. — Odparł skrępowany. Czy Finn Wolfhard właśnie się zająknął? Muszę koniecznie to gdzieś zapisać.
— Czy ty się... — Nie zdążyłam dokończyć ponieważ w tym momencie do mych uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi.
— Tu jesteś! — Jack?! Skąd on się tu u licha wziął?
— Jack! — Wstałam z krzesełka wlatując w jego objęcia. Zapach jego perfum był mi doskonale znany, który swoją drogą lubiłam.
— Aż tak się stęskniłaś? — Zapytał ściskając mocniej moje łopatki.
— Nawet nie wiesz jak bardzo. — Odsunęłam się od niego nieznacznie. I nie wiem dlaczego, ale teraz wydawał się ode mnie wyższy. Możliwe było żeby urósł w te kilka dni?
— Cieszy mnie to. — Ukazał szereg białych zębów i w tym momencie usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
— Co mu? — Zapytał wskazując na drzwi.
—Fack is Real więc, rozumiem jego zazdrość. — Wzruszyłam ramionami.
— Nie wierze, że to powiedziałaś. — Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej udając urażonego.
— Oj no przestań, wiem że którego pięknego dnia będziecie razem. — Westchnęłam jakby wyobrażając sobie właśnie ten wspaniały dla większości populacji dzień.
— Wiesz, że na początku było to po prostu śmieszne a teraz „Fack is Real" nawiedza mnie w koszmarach.— Delikatnie się skrzywił.
— Pasujecie do siebie. — Wzruszyłam niedbale ramionami.
— Ohh proszę zamknij się. — Wywrócił oczami wyraźnie zirytowany.
— Dobra, już się zamykam. — Nie zdążyłam nacisnąć na klamkę a zrobił to ktoś za mnie. W drzwiach stała Ellie podrzucając w jednej z dłoni jakieś klucze.
— Oo Core, poznaj Ellie, moją dziewczynę. — Ta informacja była mi dobrze znana, więc nie wnikając w szczegóły uśmiechnęłam się do dziewczyny na tyle szczerze ile umiałam. Znalałam ją jedynie z dramy z udziałem Finna i na pierwszy rzut oka nie robiła dobrego wrażenia.
— Miło poznać. — Rzuciłam zamykając drzwi pokoju.
— Taa, mi też. — Zlustrowała niezbyt dyskretnie moja osobę, po czym pociągnęła Jacka gdzieś kilka metrów ode mnie.
— Co ja znowu zrobiłam? — Zapytałam sama siebie szeptem.
Patrzyłam na to jak dwójka klarownie o coś się spierała. Nie chcąc wnikać w ich konflikt skierowałam się w stronę swojego pokoju, przy tym wyjmując telefon by napisać sms do Jacka.~~~
WIADOMOŚCI:
Ja: Pokój 56
Jack: Odpierdol się
Ja: Że co?
Jack: Zaraz będę i nie ja napisałem to na górze
Ja: Okej... pilnuj lepiej telefonu
Jack: Tiaa, zapamiętam sobie~~~
Dokładnie jutro o dwudziestej przypadało w planach ognisko z cała obsada Stranger Things. Oczywiście znając Jacka również się tam wciśnie, co mi ani trochę nie przeszkadzało. Przy nim mogłam mówić przeróżne głupoty i śmiać się do tego stopnia, że osoba znajdujące się w pomieszczeniach obok mogłoby uznać, iż czymś się dławię. Tak, mój śmiech jest do takiego stopnia dziwny. Cóż nie do mnie należy śmiech pełen dziewczęcości i raczej nigdy nie będzie należeć.
CZYTASZ
Changes || Finn Wolfhard🌙
FanficMarzenia mogą się spełnić a sny często trudne do zapamiętania przybrać obraz jawy. Jednak czy to one są tu najważniejsze gdy w grę wchodzą najbliższe ci osoby? Tego przekonać się możesz przenikając przez treść „Changes", lustra wyborów często zbyt t...