Rozdział 4

2.1K 134 18
                                    

MESSENGER:
Julia: I co teraz? Mam nadzieje, że nie wywołało to żadnego konfliktu.
Ja: Niee, wspieramy się nawzajem i jak narazie staramy się o tym nie myśleć.
Julia: Uff jak dobrze, musicie po prostu to przetrawić.
Ja: Też tak myśle Julka..😢
Julia: Trzymaj się skarbie! ❤️
Ja: Ty też! 💕

~~~

Wszystko co dobre szybko się kończy. Właśnie to zdanie było idealne do sytuacji w jakiej obecnie się znajdowałam. Obie byłyśmy zdecydowane na zrezygnowanie z tej całej roli. Jednak praca na planie już się zaczęły i naruszyliby budżet, gdyby musieli ponownie wznowić przesłuchania. Jak się okazało z telefonu jaki wykonałyśmy do reżyserów nie mogli się zdecydować, dlatego przez jakiś tydzień będą nas oceniać, po czym wybiorą „odpowiednią" z nas na miejsce Alice. Wredniej nastolatki, która w trzecim sezonie serialu będzie jednym z numerków a dokładnie szóstka. Ma ona mieć młodsza siostrę, będącą jej totalnym przeciwieństwem. Dotychczas uważałam, że właśnie tą postać odgrywać będzie moja przyjaciółka, lecz najwidoczniej się pomyliłam. Wszystko było za idealne by było prawdziwie, więc w pewnym stopniu wróciłam do rzeczywiści nie mając już na oczach tych cholernych klapek. Wolałam żyć z myślą, że nie zawsze jest kolorowo niż nieustannie się zawodzić.

~~~

— 3, 2, 1 zaczynasz! — Usłyszałam krzyknięcie reżysera na co momentalnie przystąpiłam do sceny.
Odgrywała się ona w szkole i na szczęście nie było w niej Finna. Moje postanowienie wciąż było moim punktem. - unikać Finna Wolfharda. 


— Naprawdę sądzisz, że kumplując się z tą banda kretynów przedstawiasz jakąś wartość? — Zaśmiałam się gorzko robiąc krok w stronę Dustina, po czym zużytą już gumę, którą przed chwila wyjęłam z buzi przykleiłam do jego zeszytu.
— Nie są bandą frajerów Alice! I trochę higieny! — Pokręcił głowa, lecz jego świetna gra aktorska pokazywała dozę przestraszenia jaką niewątpliwie czuł wtedy bohater.
— Nie są? A to zabawne bo uważa ich za nich połowa tej placówki a i powinieneś cieszyć się, że nie wylądowała ona na czymś innym. — Posłałam mu pełen sztuczności uśmiech.
— Mogłabyś sobie oszczędzić szczegółów nowa. — Machną ręka udając obojętność.
— Dziwne, jak wasz poziom ześwirowania umie wzrastać i wzrastać. — Skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej. Byłam dokładnie miary chłopaka, co mimo wszystko pozwalało mi dominować i bardziej wczuć się w rolę.
— Szkoda, że nie ma tak z twoim IQ. — Zażartował na co zmrużyłam oczy. W tym momencie miałam wypowiedzieć kilka przekleństw, które siedziały mi w głowie, ale widząc nauczyciela wchodzącego do klasy przymknęłam wargi w cienkiej linii zajmując miejsce przy jednej z ławek. 


~~~
— Cięcie! — Jeden z braci wstał przecierając dłoń o dłoń. 
— Genialnie, teraz macie chwile przerwy. — Odrzekł, zaraz potem udając się w nieznanym mi kierunku. 
Odetchnęłam z ulgą ponieważ moje wizje grania na owym planie zwykle kończyły się upokorzeniem, jakiego o dziwo nie zaliczyłam.
— Miło z tobą pracować Core. — Usłyszałam głos Gatena, który automatycznie sprawił, iż moje policzki zalały się rumieńcami. Od kilku dni nie jadłam, ani nie spałam z obawy o dzisiejszy dzień na planie a jak na jedną z pierwszych scen nie poszło mi tak źle.
— Dziękuje za ciepłe przyjęcie. — Skinęłam delikatnie głową.
— Wiesz nie musieliśmy nawet powtarzać sceny a jesteś nowa, więc ciepłe przyjęcie było trafne. — Zarzucił żarcikiem co z tego co słyszałam miał często w zwyczaju.
— Taa jakoś wybrnęłam. — Przetarłam dłonią ramie, dalej lekko speszona jego obecnością.
— Nie jakoś, to było coś. — Poruszył w zabawny sposób brwiami.
— Dzięki, to wiele dla mnie znaczy, ale dopiero zaczynam i w porównaniu z każdym z was jestem jeszcze świerzakiem. — Wzruszyłam ramionami nie bardzo przyjmując to do siebie. Nie powinnam pierwszego dnia się chełpić. Ba w ogóle nie zamierzałam tego robić.
— Co ty na to bym zabrał cię na obiad? — Zapytał z przyjaznym uśmiechem.
— Jeśli potem poćwiczyć ze mną kilka kwestii to czemu nie. — Odparłam choć w środku miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
— Służę pomocą. — Uśmiech ani na chwile nie zszedł z jego twarzy. Czasem nawet zastanawiałam się czy nie bolą go policzki, bo tak właśnie czułam się ja podczas wigilii po całym wieczorze uśmiechania się do bliskich.


~~~


Dzień na planie miał mi jakoś dziwnie szybko. Nie miałam jeszcze okazji spotkać Finna, co niezwykle mnie cieszyło. Wiem, uznacie mnie za wariatkę. Z jednej strony miałam chęć krzyczeć z rozpaczy a z drugiej z każdą kolejną scenką kamień spadał mi z serca. Otrzymując chwile przerwy postanowiłam ją należycie wykorzystać na przeczytanie książki która ostatnio mnie zainteresowała.


Nicole P.O.V 


Byłam zła, tak okropnie zła jak nigdy dotąd. To znaczy często wpadałam w gniewa, ale nie taki. Pierwszy raz miało być idealnie. Kornelia miała dostać swoją role, ja swoją. Miałam mieszkać wraz z nią w apartamencie i jakoś przeżyć nieznośna panią Smith. Raz nie mogło być po prostu dobrze, bo jakiś reżyser a bardziej reżyserzy nie mogli zdecydować się na to jakie skarpetki wybrać, jakbyśmy były właśnie takim przedsięwzięciem. Nie chciałam tej całej rywalizacji. Zwykle ją lubiłam, jednak nie w momencie gdzie kluczowym wyborem jest dobro bliskiej mi osoby, czy moje. Pech chciał, że nie miałyśmy jak się wymigać i zostałam skazana na tydzień prawdy który wydawał się przerażający.

~~~

Do moich uszu doszedł drażniący dźwięk klapsa, jednakże idąc profesjonalizmem zwyczajnie zignorowałam irytację jaka powoli mnie zalewała. Przez korytarz szedł Dustin, kolejno z Nastka, Mikiem i reszta paczki, co przez chwile wydawało się zupełnie jak sen. Scenka jaka była mi obecnie przydzielona obowiązywała dokładnie całą paczka nastolatków. Takie zadanie jak na pierwszy ogień nie należało do najłatwiejszych. 


— Gratuluje przebrania na halloween, trafione. — Zaśmiałam się na widok grupki widocznie luzerów ubranych w dość komiczne stroje. Poczynając na wampirach kończąc na frankensteinie. Większość ludzi w tym roku się przebrała, lecz dla mnie było to zwyczajnie śmieszne.
— Zamknij się Alice! Przykro mi, że nie znasz definicji dobrej zabawy, ale mogłabyś powstrzymać się od zbędnych komentarzy. — Na przód wyszła rudowłosa dziewczyna imieniem Max. 

Rzecz jasna uwielbiałam ją, można było powiedzieć, że Sadie była jedną z moich ulubionych postaci. Profesjonalizm - przez moją głowa ponownie przeleciało to słowo.


— O ruda ma cięty język, mam ci może gratulować? — Wyjmowałam właśnie z szafki kilka podręczników, gdy nagle błękitne drzwiczki zamknęły mi się przed nosem.
— Cholera! — Krzyknęłam odsuwając się od nich jakby to oni byli sprawcami zajścia. El wycierając rysę krwi z pod nosa spojrzała przepraszająco na Mike, po czym przed moimi oczyma ponownie pojawił się ten wkurzający klaps. 

Nie mam pojęcia czy poszło mi źle, czy może jednak dobrze, ale już teraz wiedziałam, iż nie leżała mi jakoś ta rola. Chyba, że to jedynie moje wymysły. Zobaczyłam tylko kilka uśmiechów jakimi obdarzyli mnie aktorzy na co odwróciłam się tyłem i klasnęłam z ekscytacji w dłonie.

Changes || Finn Wolfhard🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz