Rozdział 27

1.7K 101 50
                                    

Nicole P.O.V

Gdybym miała opisać cały natłok emocji jaki przyćmiewał mój mózg, zdecydowanie nie byłabym w stanie znaleźć wystarczająco dużej kartki papieru. Odkąd zaprzyjaźniłam się z Julie i Cornelią moim największym marzeniem było spotkać się w trójkę i spędzić razem wspaniały czas ( no może drugim z największych. Koncert Seleny Gomez, którą całym sercem podziwiałam przebijał wszystko, ale to nie jest istotne w tym momencie). W każdym razie to się wydarzyło, dwie najważniejsze osoby w moim życiu, w końcu były blisko mnie. Mogłam wygadać im się patrząc prosto w oczy, albo mocno przytulić. Co prawda z Cori mogłam robić to już od kilku miesięcy, ale dodatkowa obecność rudowłosej sprawiła, że ten weekend był najlepszy ze wszystkich spędzonych, tutaj w Nowym Jorku. Jednak jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy a w tym przypadku zdecydowanie za szybko. Pożegnanie Julie na lotnisku, było chyba jedną z najboleśniejszych sytuacji w moim życiu. Nie obeszło się bez płaczu zarówno mojego, jak i pozostałej dwójki. Sam fakt, że jedna z nas musiała wrócić do domu tak daleko stąd doprowadzał do wylewu tysiąca łez a w momencie, w którym zobaczyłam identyczny stan do mojego na ich zaczerwienionych twarzach; kropelki wylatujące z moich oczu z liczby tysiące przemieniły się w miliony. Czasami zastanawiałam się, jak dobrze musiało by być gdyby Julie przyjechała tutaj na stałe, albo jeszcze lepiej dostała role w serialu! Taa... Moja fantazja mnie czasem zbyt bardzo ponosiła, aż tak łatwe życie na moją niekorzyść nie jest. 


— Core...Znowu chcę mi się płakać. — Westchnęłam zwracając się do ciemnowłosej obok mnie, w tym samym czasie machając ostatni raz nastolatce wchodzącej na pokład samolotu.
— Mi też...Ale spójrz, to na pewno nie jej ostatni raz tutaj. Pamiętasz, jak wspominała nam nie dawno o warsztatach, gdzieś w okolicy w wakacje? Damy radę jakoś przez ten czas. —Uśmiechnęła się, jednak wciąż widziałam smutek na jej twarzy.
Jednak miała racje, pomimo iż moje serce chciało krzyczeć i płakać to zawsze miałam jej numer, który musiał mi wystarczyć dotychczas a do jej następnej wizyty zostało mi odliczać dni. A co gdyby zmieniła plany? Cóż w takim wypadku z pierwszej wypłaty za zagraną role, kupiłabym jej bilet prosto tutaj i zapłaciła komuś, aby wsadził ją do tego cudownego latającego środka transportu i tyle.

~~~

Zaraz po powrocie do mieszkania, mój telefon wydał z siebie dźwięk powiadomienia informujący mnie o otrzymanej wiadomość. Kiedy przeczytałam treść na mojej twarzy, w końcu od czasu wizyty na lotnisku pojawił się uśmiech. Podobał mi się fakt, że zwykły SMS od tej osoby może chociaż w małym stopniu poprawić mi humor.
— Co ty zobaczyłaś? Uroczego kotka czy może zdjęcie Dylana? Szczerzysz się jak jakaś nienormalna. — Usłyszałam za swoimi plecami lekko rozbawiony głos mojej przyjaciółko -współlokatorki.
— Co? Emm...Nie nic, nic. — Mruknęłam pod nosem, dobrze wiedząc iż mówienie o Finn'ie raczej nie jest dobrym pomysłem, choć właściwie musiałam za parę minut o nim wspomnieć. Zaprosił mnie do siebie i przyjęłam tą propozycję a nienawidziłam okłamywać kogokolwiek, a zwłaszcza czarnowłosej, dlatego stawiałam na powiedzenie prawdy.
— Yhyy... Niech Ci będzie. Co powiesz na lody i maraton Flasha na odprężenie po nieprzyjemnym zwrocie akcji dzisiejszego dnia? — Poruszyła brwiami.
— Wiesz... — Zaczęłam przeciągając środkową samogłoskę wypowiedzianego słowa, po czym odwróciłam się w jej stronę ściskając urządzenie w dłoni. — Tak jakby, umówiłam się już z Finn'em na wspólny wieczór. Zaproponowałabym Ci, abyś poszła ze mną ale obie wiemy iż nie ma to najmniejszego sensu, więc nie obraź się ale będę już szła. — Oznajmiłam jak najszybciej potrafiłam, zanim dziewczyna zdążyła otworzyć usta cmoknęłam ją na pożegnanie w policzek i opuściłam lokum. Jak mam być szczera, to wolałam uniknąć pogadanki o tym, jaki to popełniam błąd i jak bardzo piegowaty jest okropny. Chyba nie powinnam myśleć o nim używając tego określenia, sama mam piegi i jedyne co robią, to mnie denerwują. Nie minęło dużo czasu, aż zostałam miło powitana w apartamencie Wolfharda, a mianowicie uroczym uśmiechem i krótkim pocałunkiem w usta. Po przekroczeniu progu ogromnego i przepięknie wnętrza usiadłam na jednej z kanap bez większego skrępowania.
— Jesteś sam? — Zapytałam nie widząc nikogo innego, ani nie słysząc żadnych odgłosów wskazujących na czyjąś obecność.
— Tak, reszta rodziny pojechała na urodziny jakieś ciotki na końcu miasta i wrócą dopiero jutro popołudniu. Patrząc na fakt, iż to jakieś monstrum a nie kobieta skłamałem, że muszę być z samego rana na planie. Chcesz coś do picia? — Słysząc jego słowa, zaczęłam się śmiać a nie będąc wstanie się wypowiedzieć jak człowiek na jego pytanie, jedynie skinęłam potwierdzająco głową.
— A co powiesz na wino? — Usłyszałam jego pytający głos z kuchni.
— Finn, nie jestem alkoholiczką a poza tym twoi rodzice zauważą raczej brak zawartości, zapewne drogiego wina. — Westchnęłam.
— Ej, gdybym miał Cię za taką to zaproponowałbym coś mocniejszego niż niewinne wino, albo zawiózł na odwyk. — W pokoju rozległ się męski śmiech a po chwili loczek postawił na stole sok pomarańczowy i uparcie napój procentowy. Nie piłam, bardziej sporadycznie na jakieś większej imprezie i nie miałam tego w zwyczaju parząc na to, że mam piętnaście a nie dwadzieścia pięć lat, ale lampka czerwonego wina nikogo chyba jeszcze nie zabiła, prawda?

~~~

— Finn, powiedz mi jak ty wytrzymałeś grając w tym dziele szatana? Kiedyś Core mi mówiła, że boisz się klaunów. To wręcz niedorzeczne! — Zapytałam leżąc z nim na kanapie trzymając głowę opartą o jego klatkę piersiową nie będąc dłużej zainteresowaną seansem filmowym, który między innymi był naszym zajęciem przez ostatnie godziny. Był już środek nocy, butelka po winie magicznym sposobem stała się przezroczysta a mój telefon zdążył się już rozładować, przez co nie powiadomiłam ani pani Smith ani Korneli o tym, że nie wrócę do domu na tą noc. Było już i tak bardzo późno a chłopak sam to zaproponował a ja jakoś nie widziałam w tym nic złego. Chociaż gdyby nie to, że mój mózg nie mógł się dobrze skoncentrować już na czymkolwiek istnieje opcja, iż widziałabym w tym więcej wad niż zalet.
— Co? Po pierwsze, to nie jest żadne dzieło szatana tylko moje i reszty obsady a po drugie to tak, to było straszne. Jednak porównując mój strach do twojego to zaledwie ziarenko przy drzewie.
— Spieprzaj... — Mruknęłam po polsku, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać. Ja z jego niezrozumiałej miny, a on najprawdopodobniej z brzmienia języka polskiego i mojego oburzenia. Po chwili ta sytuacja przemieniła się w złączenie naszych warg a ostatecznie oboje zasnęliśmy.

~~~

Cornelia P.O.V

Po ostatnim spotkaniu z Julie, jedyne czego chciałam to spędzić z Nicole czas jedząc słodycze, rozmawiając o niczym i wspólnie obgadując cały świat, ale nie. Nastolatka wolała mnie zostawić i pójść do chłopaka. Gdzie podziała się nasza zasada, że "przyjaźń jest najważniejsza" w każdej sytuacji? Od dłuższego czasu podejrzewałam, że on ją zahipnotyzował, albo coś wstrzyknął, przecież żaden normalny człowiek nie może być, aż tak ślepy na życiowe sprawy. Jeśli, tak to blondynka była w tym mistrzynią świata. W tym dniu, jednak grubo przesadziła. Mijały godziny a ona nie dawała żadnego znaku życia, co zaczęło mnie irytować a z drugiej strony trochę zaczęłam się o nią martwić. Halo! Byliśmy dziećmi a oni postanowili zrobić sobie wspólne nocowanie?! To był jeden, wielki, nieśmieszny żart. Tyle, że była też trzecia strona. Z niewyjaśnionych przyczyn czułam dziwne ukłucie w sercu na samą myśl, że spędzają razem tyle czasu i prawdopodobnie świetnie się przy tym bawią. "Jesteś zazdrosna, zwyczajnie chciałabyś być na jej miejscu" odezwał się naprawdę upierdliwy głos w mojej głowie, któremu próbowałam wmówić, że się myli. W sumie to była prawda...Współczułam Nikoli. Wiedziałam, jaki naprawdę jest Finn a ostatnia sytuacja totalnie mnie zdezorientowała i zszokowała. Gdyby nie osoba trzecia, ten pocałunek doszedłby do skutku, co zdecydowanie złamałoby mojej przyjaciółce serce. Ba! Sama próba tego czynu z jego strony mogła to zrobić. To wszystko zaczynało mnie przerastać, miałam jej to powiedzieć? W teorii byłabym szczęśliwa, bo ich coś na rodzaj związku zakończyłoby się, jednak w praktyce prawdopodobnie by mi nie uwierzyła albo się załamała. Szarooka była porywcza i wiele decyzji, podejmuje pochopnie co mogłoby w tej sytuacji skończyć się bardzo źle.  Z moich poplątanych myśli wyciągnął mnie dźwięk otwierania drzwi. W ciągu jednej sekundy zerwałam się z mojego łóżka i pobiegłam do przedpokoju po drodze sprawdzając godzinę - 10:45.
— ŻARTUJESZ SOBIE ZE MNIE?! — Zaczęłam krzyczeć, kiedy tylko mój wzrok zobaczył dziewczęcą postać, zdejmującą buty i odkładającą torbę na ziemię. — Nie odbierasz telefonów i wracasz po pieprzonej całej nocy spędzonej u niego, tak spokojnie?!
— Core, mogłabyś się uspokoić? Telefon mi się rozładował i zasnęliśmy oglądając film a wcześniej...wypadło mi z głowy, żeby do ciebie napisać. Za kogo ty mnie niby masz? —Blondynka oznajmiła to z taką lekcewagą i spokojem, że zaczęło mnie to jeszcze bardziej drażnić, niż sam fakt jej nocnego zniknięcia i poświęcania mu więcej uwagi niż całemu światu. Może trochę przesadzałam, fakt byłam jej przyjaciółką a nie matką, czy opiekunką tyle że ja miałam tak po prostu powiedzieć "okey". No chyba nie.
— Za kogo? Za swoją przyjaciółkę, która najwyraźniej powinna się leczyć i w końcu przejrzeć na oczy, bo na to najwyższa pora. — Mruknęłam i wróciłam do pokoju trzaskając drzwiami. Nie miałam siły na kolejną kłótnie z nią, czy niekończącą się bezsensowną rozmowę, w której będzie sobie wmawiała, że ma rację a to ja się mylę. Przysięgam, że powiem jej prawdę i wymyśle sposób, aby ona ją dostrzegła oraz zaakceptowała. Nie będzie to przyjemne, ale niestety nie wszystko co prawidłowe jest łatwe.



Changes || Finn Wolfhard🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz