6

547 64 3
                                    

Woods dostała wezwanie do gabinetu swojej trenerki. Szła przez korytarz, mocno ściskając telefon w prawej dłoni. Nie wiedziała, o co może chodzić starszej kobiecie, przecież w ostatnim czasie nic złego nie zrobiła. W ogóle nie robiła nic, co mogłoby zagrażać jej bijącej w górę karierze. 

Dochodząc do gabinetu kobiety, prawie niesłyszalnie zapukała w drzwi, mając nadzieje, że nie usłyszy i nie zaprosi jej do środka, co będzie dobrą wymówką na pytanie czemu się nie zjawiła skoro ją o to proszono. Jednak cały plan legł w gruzach kiedy echo uderzenia kostki palca o drewno, rozniosło się po całym korytarzu. 

Po chwili usłyszała stanowcze 'wejść'. Niepewnie nacisnęła klamkę, otwierając drzwi. W gabinecie siedziała jej trenerka, Lauren i przedstawiciel firmy, z której logiem pływała. 

-Usiądź dziecko.-rozkazała trenerka, a Lexa natychmiastowo wykonała jej polecenie. Nie oszukując się, wiedziała, ze coś jest nie tak. Przecież otrzymuje dobre stopnie, dobrze się zachowuje i nie sprawia żadnych problemów wychowawczych w szkole jaki i poza nią. 

-Mogę wiedzieć o co chodzi?- zapytała, a wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Lauren patrzyła na nią z wielkim uśmiechem na twarzy, przypominał on ten, który zawsze się pojawia gdy opowiada o poznaniu Camili lub o tym gdy dowiedziała się, że jej ukochana jest w ciąży. Wnioskując po tym, informacje które zaraz jej przekażą, może nie będą aż tak złe?

-Kochana, chodzi o to, że prezes wysyła cię na zawody krajowe!- powiedział podekscytowany mężczyzna w szarym swetrze. 

Lexa w szoku zasłoniła dłonią usta. Patrzyła na każdego z osobna, czekając aż ktoś powie, że to żart. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Woods pod wpływem emocji popłakała się, bo taka szansa zdarza się raz na milion i wiedziała, że musi ją wykorzystać, pokazać się z najlepszej strony.

-Ja.. ja.. nie wiem co powiedzieć.- wychlipiła, ocierając czerwone policzki.

-Nic nie musisz mówić. To jest twoja szansa, na pokazanie się światu. Musisz ją wykorzystać w stu procentach.- znów odezwał się mężczyzna, a na jego twarzy widniał lekki uśmiech. Był świadomy tego, że właśnie spełnił marzenie dziewczyny. 

-Pokaże co potrafię!- powiedziała Woods, rzucając się na Lauren i mocną ją ściskając. 

-Nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała drżącym głosem. 

-Jesteś najlepsza, zapracowałaś sobie na to.- poklepała ją Lauren po plecach.

Zadzwonił telefon mężczyzny, po chwili wstał, uścisnął każdej kobiecie prawa dłoń, a Lexie życzył szczęścia. Kiedy tylko wyszedł gabinet wypełniły piski kobiet. Lexa cieszyła się z szansy jaką otrzymała, Lauren z tego, że jej przyjaciółka spełnia marzenia, a pani trener dlatego, że wytrenowała wschodzącą gwiazdę, co zapewne przyniesie jej korzyści finansowe. 

Nikt nie narzekał na taki obrót spraw. Każdy gratulował Lexie, ale zdarzały się złośliwe komentarze. Dlatego właśnie nie chciała, żeby coś takiego wyciekło. Nie lubiła  być w centrum uwagi, wolała stać z boku i najczęściej obserwować. Wyjątkiem były zawody, lubiła skandowanie tłumu i brawa jak udało jej się zdobyć punkt dla drużyny. Najbardziej jednak lubiła tą satysfakcje, że coś się jej udało. 

Kolejny dzień przyniósł więcej niespodzianek. Chodź największym było to, że tajemniczy anonim tym razem nie zostawił róży w szafce. Lexa poczuła zawód, ponieważ przyzwyczaiła się do tego miłego gestu który sprawiał, że uśmiech gościł na jej twarzy. Jakie wielkie zdziwienie dopadło dziewczynę, kiedy na korytarz wbiegł kurier z olbrzymim bukietem czerwonych róż.

Lexa początkowo zignorowała owego człowieka, jednak ciągle obserwując jego poczynania. Szczupły chłopaczek będący może dwa lub trzy lata starszy od Woods, wyciągnął z kieszeni fotografię, długo się w nią wpatrując. Przerwał tą czynność i rozglądnął się po korytarzu, dokładnie skanując każdą dziewczęcą twarz. Jego wzrok zatrzymał się na Lexie, ta natychmiast odwróciła spojrzenie, nie widząc, że mężczyzna ruszył w jej kierunku.

-Alexandria Woods?- padło pytanie. Lexa na wypowiedzenie jej pełnego imienia i nazwiska uniosła wzrok który skierowała na zeszyt, jaki trzymała w dłoni.

-Tak. W czym mogę pomóc?- powiedziała, nie wiedząc jak ma się zachować, w stosunku do kuriera.

-Bukiet dla pani.-

-Od kogo, jeżeli mogę wiedzieć?-

-Nadawca niestety nie podpisał się. Może się pani tego dowiedzieć z załączonego liściku. Teraz przepraszam, mam jeszcze trochę pracy. Do widzenia. Miłego dnia życzę.-

-Wzajemnie.- odpowiedziała Lexa. Lecz mężczyzna tego nie słyszał bo był już w drodze do drzwi wyjściowych.

Woods rozglądneła się i zauważyła, że wszystkie spojrzenia były zwrócone w jej stronę. Podjęła dość spontaniczną decyzję i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych, chcąc dostać się do swojego samochodu. Postanowiła odpuścić sobie resztę lekcji. Pierwszym argumentem było to, że nie mogłaby się odpędzić od pytających spojrzeń i samych pytań. Drugi nieco mniej ważnym to był fakt co zrobić z tak dużym bukietem. Do szafki nie zmieściłyby się, a jeżeli nawet, to szkoda by było zniszczyć tak pięknych kwiatów.

Odpaliła samochód i z piaskiem opon wyjechała z parkingu. Jej myśli w drodze do domu krążyły wokół anonima. Domyślała się, że to jego sprawka. Jednak podświadomie cieszyła się z zainteresowania jej osobą w taki sposób. Głowę Lexy znów zaatakowała myśl, że mogłaby to być Taylor, jednak szybko ją odrzuciła.

Wbiegła po schodach do swojego pokoju, kładąc delikatnie bukiet na zaścielonym łóżku i odrzuciła plecak w kąt. Zajęła się poszukiwaniami, wspomnianego przez kuriera liściku. Kiedy w końcu go znalazła, nie przyglądała mu się tak, jak zwykłe to robiła. Od razu go otworzyła i jej oczom ukazał się czarny tekst pisany kursywą.

Lubię ludzi którzy walczą o swój sukces, a nie dostali wszystkiego 'od tak' tylko po prostu trzeba na to pracować.
Jestem z Ciebie dumna, perełko.
C.

###
 

DARKSIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz