23

237 19 2
                                    

Dla dziewczyn ten dzień rozpoczął się normalnie. Jedna, przywitała drugą słodkim uśmiechem. Słonce przebijało się przez nie dosuniętą roletę, oświetlając część pokoju. Clarke wstała jako pierwsza, za prośbą Lexy o zrobienie kawy. Blondynka widząc uśmiech swojej dziewczyny ochoczo wstała z łózka. Zielonooka odwróciła się na brzuch i ułożyła głowę na zgiętych ramionach, podziwiając tym samym Clarke. Skanowała starsza wzrokiem, zważywszy na to, że ta miała na  sobie koszulkę oraz koronkowe majtki. Krótkie blond włosy sterczały w każdą stronę. Po chwili w mieszkaniu rozbrzmiał elektryczny czajnik, który rozpoczął gotowanie wody. Clarke podeszła do stołu na którym leżał jej telefon i włączyła losową piosenkę. Blondynka zaczęła się poruszać w rytm utworu, niezgrabnie tak jak miała to w zwyczaju. Nie była zakłopotana tym, widząc uśmiech na twarzy partnerki. Clarke odwróciła się aby nalać do kubków wrzątku, w tym czasie Lexa wstała z łóżka. Podeszła do starszej dziewczyny, obserwując czy skończyła. Przytuliła się do pleców blondynki, układając swoje dłonie na dole brzucha. Niebieskooka niemal od razu nakryła jej dłonie, swoimi. 

-Dziękuje.- powiedziała Lexa i złożyła na ustach Clarke pocałunek, po czym usiadła do stołu.  Blondynka zajęła miejsce na przeciwko niej.

-Masz jakieś plany na dziś?- zapytała brunetka.

-Nie mam.- potrząsnęła głową Clarke. -Proponujesz coś?- upiła ze swojego kubka.

-Myślałam by pójść po prostu na spacer. Nie możemy tutaj siedzieć w nieskończoność.- westchnęła młodsza i wyglądnęła przez okno. Od dnia w którym Lexę śledzono minęło dwa tygodnie. W tym czasie Clarke przestraszona i nadmiernie zatroskana, nie pozwalała Lexie wychodzić nawet na zakupy. Wszystko co potrzeba kupowała online. 

-No dobrze. Idę się ubrać.- Clarke wstała od stołu, uprzednio wstawiając kubek do zlewu. 

-Jak dla mnie mogłabyś iść tak!- powiedziała młodsza, kierując się w stronę zlewu by pozmywać. 

-Śnisz.- odpowiedziała blondynka przebywająca w łazience. 

-O tym mogłabym codziennie.- Lexa wyciągnęła z szafy luźny t-shirt i czarne jeansy. Zdjęła piżamę rzucając ją na łóżko, po czym włożyła wcześniej przygotowane ubrania. 

-Ja takie widoki też mogę podziwiać nie tylko w snach.- powiedziała Clarke przyglądając się brunetce. -Gotowa?- 

-Jeszcze pójdę do łazienki.- 

Clarke w tym czasie założyła buty oraz kurtkę. Przez jej głowę przeszła myśl by zabrać broń. Pod wpływem impulsu, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej broń. Sprawdziła jeszcze magazynek i schowała przedmiot za pas swoich spodni. Kiedy jej towarzyszka do niej dołączyła , wyszły z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. 

Dzień tak jak poranek był piękny słońce świeciło, a ptaki na drzewach śpiewały. Kobiety przechodziły własnie przez malowniczy park. Rosły w nim zadbane róże. Kwiaty w klombach były posadzone kolorami. W pierwszym rosły czerwone, w kolejnym różowe, białe i żółte. Trawa w tym parku wydawała się być zieleńsza niż na podwórku obok bloku w którym mieszkają. Słońce przysłoniła ciemna chmura, a ptaki jakby umilkły. Lexa powiedziała do Clarke, żeby wrócić i zdążyć przed deszczem. Jednak blondynka upierała się, że nie będzie padać.Kontynuowały swój spacer, trzymając się za ręce. Mijały kolejne klomby, zbliżając się tym do wyjścia z parku. 

Kiedy przeszły bramę parku, zerwał się wiatr, a po nim deszcz. Clarke powiedziała, że zna skrót. Lexa podążała za blondynką, jednak okazało się, że się zgubiły. Weszły w ślepą uliczkę, pod mały daszek chcąc przeczekać trochę deszcz. Clarke nałożyła na ramiona brunetki kurtkę dlatego, że miała ona tylko t-shirt, a sama miała na sobie jeszcze sweter. 

-Kogo moje piękne oczy widzą.- usłyszały donośny kobiecy głos. Właścicielka owego głosu podeszła kilka kroków bliżej, aby blondynka mogła ją rozpoznać. -Poznajesz mnie Clarke?- 

-Niestety tak. Myślałam, że się wykrwawiłaś.- syknęła Clarke. 

-Mylisz się dziecinko. Mamy chyba niezałatwione sprawy.- powiedziała czarnowłosa kobieta, zbliżając się do blondynki. - O nie! Czy to twój szczeniak? -prychnęła kobieta wskazując Lexę. Blondynka poczerwieniała ze złości, a Lexa nie zdawała sobie sprawy z tego co się własnie dzieje oraz kim jest wysoka kobieta. 

-Spierdalaj.- warknęła Clarke podsycając tym tylko czarnowłosą kobietę.

-Nie przedstawisz mnie nawet? Jestem osobą która ją zajebie, a ty kim jesteś szczeniaku?- powiedziała kobieta z tatuażem.

-Ostatnio to ja wpierdoliłam tobie.- Clarke podeszła do czarnowłosej, trzymając rękę na pistolecie schowanym za paskiem.

-A mam się dobrze widzisz?- 

-Nie chcę widzieć.- 

-Dobra koniec jebanej gry wstępnej.- czarnowłosa wyciągnęła pistolet i skierowała go w Clarke. Blondynka wykonała podobny ruch jednak skierowała broń w kierunku napastniczki. -Jakieś ostatnie słowa?- 

-Tak.- na twarzy Clarke pojawił się uśmiech. -Jeb się szmato!- po tych słowach dało się słyszeć dwa strzały. 

Clarke w pierwszych sekundach nic nie czuła, jednak później dotarł do niej przeszywający ból w ręce. Spojrzała w to miejsce i zobaczyła dziurę w swetrze, a z niej sączącą się krew. Lexa przyglądała się temu wszystkiemu i nie wiedziała co ma robić. Jednak kiedy sytuacja tego wymagała otrząsnęła się i korzystając z tego, że wysoka kobieta teraz siedzi na ziemi i uciska swoje udo, podbiegła do blondynki i nakłaniała do ucieczki . Clarke opornie uległa, jeszcze przystępując by zabrać broń drugiej kobiety. 

Kobiety zaczęły biec. Lexa była z przodu, serce biło jej jak oszalałe kiedy zdała sobie sprawę z tego co się stało. Oglądnęła się na Clarke i zobaczyła, że ta nie biegnie stoi w miejscu. Zbliżywszy się do niej zauważyła, że dziewczyna jest bledsza niż zwykle. Posadziła blondynkę na ławce przystanku autobusowego. Nie przejmowała się tym, że ludzie się przyglądają całej tej sytuacji. Rękaw ciemno zielonego swetra Clarke był teraz czarny od krwi. Wzdłuż palców leciał stróżek krwi, kapiąc na beton. Lexa widząc tak duża ilość krwi wypływającej z ciała jej dziewczyny postanowiła zadzwonić po karetkę. Ręce brunetki drżały do tego stopnia, że nie mogła wybrać tak krótkiego numeru na jej telefonie. Kiedy udało się jej wskazać miejsce w jakim się znajduję, dyspozytorka kazała jej uciskać ranę aby jak najwięcej krwi zatrzymać. 

Lexa zabrała szalik w barwach uczelni jakiegoś przypadkowego chłopaka. Obwiązała Postrzelone miejsce i zawiązała tam, gdzie była dziura w swetrze. Lexa wręcz modliła się by karetka dojechała na czas. Mówiła do Clarke, że jest silna i nie może zasnąć, że musi tu być dla niej. Chciała płakać, ale to nie chwila na jej słabość. Teraz to ona musiała być silna za nie obie. Czuła przerażenie i okropny ból. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej wybranka straciła mnóstwo krwi. Takiej ilości czerwonego płynu jeszcze nie widziała. Mogło być to spowodowane biegiem. W tej chwili pomyślała, o tym, że to przez nią blondynka jest ranna, że jej broniła. Gdyby nie stała tam jak ostatnia idiotka i coś zrobiła sprawy miały by się inaczej. Czas się jej niemiłosiernie dłużył. Myślała, że minęło kilka godzin. 

W pewnej chwili dało się słyszeć syrenę karetki. Lexa poczuła ogromna ulgę, że ten koszmar za niedługo się skończy. Karetka podjechała na zatoczkę autobusową. Ze środka wybiegło dwóch sanitariuszy odtrącając Lexę. Kobieta chciała jechać ze swoją ukochaną, jednak została odepchnięta przez sanitariuszy. Zdążyła się dowiedzie do jakiej placówki ją zabierają. 

Lexa cała w krwi, patrzyła na znikającą karetkę. Została sama z ogromnym balastem na sercu i na sumieniu. Pluła sobie w brodę, ze to powinna być ona. 



DARKSIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz