Lexa przybiegła na parking szpitalny. Nie zawracała sobie głowy żadnym środkiem transportu. Kiedy tylko karetka zniknęła jej z pola widzenia, ruszyła za nią. Serce biło jej tak mocno, że odnosiła wrażenie jakby każdy skurcz jej serca słyszała. Runęła na kolana, przez zmęczenie. Na chodniku po którym poruszali się ludzie, nikt na dłuższa metę nie zainteresował się dziewczyną we krwi i bardzo ciężko oddychającą. Lexa bardzo ociężale podniosła się, podpierając na rękach. Przez chwile zakręciło się jej w głowie. Rozglądnęła się i dojrzała schody oraz ogromne przeszklone drzwi. Szybkim krokiem udała się w tym kierunku. Pchnęła ogromne drzwi z dużym impetem. Nogi jakby same ją poniosły do recepcji, przy której stała puszysta kobieta o błąd włosach zaczesanych tak, że żaden włosek nie wystawał.
-Przepraszam, mogłaby pani powiedzieć mi w której sali znajduje się Clarke Griffin?- zapytała Lexa, układając ręce na recepcji. Recepcjonistka pokazała jej tylko aby chwile zaczekała dlatego, że akurat rozmawiała przez telefon. Jednak chwila się dłużyła, a brunetka powoli traciła cierpliwość.
-Możesz mi powiedzieć po prostu numer sali?- zapytała dość głośno młoda kobieta, zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Blondynka zmierzyła ją tylko wzrokiem i wpisała coś do komputera, nie odkładając słuchawki.
-Nikogo o takim nazwisku nie ma. - powiedziała nawet nie spojrzywszy na brunetkę.
- Sprawdź pod Eliza Taylor.- powiedziała Lexa. Blondynka znów wklikała dane w komputer po czym spojrzała na Lexę, tym razem odkładając słuchawkę.
- Kim ty dla niej jesteś?- zapytała wbijając wzrok w zielonooką.
-Jej dziewczyną.- odparła Lexa, czując dumę.
-Przykro mi nie możesz tam wejść.-
-Dlaczego?- zbulwersowała się Lexa, podnosząc głos.
-Nie jesteś jej rodziną. Przykro mi, ale muszę wrócić do pracy.- odpowiedziała blondynka i powtórnie zajęła się telefonem.
-Jeb się!- Lexa uderzyła dłonią o blat recepcji.
Ruszyła korytarzem przed siebie. Słyszała, że do ofiar strzelaniny, wzywana jest policja. Objęła strategie, że sala Clarke to będzie ta, przed którą stoi policjant.Lexa przeszła jeszcze dwa korytarze, aż natknęła się na sale przed którą stał policjant. Miała rację. Za drzwiami znajdowała się Clarke. Lexa poczuła ulgę, że zdołała znaleźć ukochaną. Jednak teraz czekało ją trudniejsze zadanie. Trzeba dziewczynę ze szpitala wydostać. Nie jest w stanie się sama poruszać. Dodatkowo pilnował jej policjant. Kątem oka zauważyła, pielęgniarkę wychodząca z pokoju dla personelu. Lexa miała szczęście bo kobieta nie domknęła po sobie drzwi. Młoda dziewczyna wślizgnęła się do pomieszczenia. Rozglądnęła się i zauważyła fartuch na wieszaku.
Zanim jeszcze po niego sięgnęła obmyła twarz i ręce, aby go nie pobrudzić. Związała swoje włosy w niskiego koka i nałożyła uniform pielęgniarki. Jedyne co nie Pasowało do niego to czarne air maxy. Dziewczyna miała cichą nadzieję, że nikt nie zwróci na to uwagi. Chwyciła jeszcze spory wózek na pościel i wyszła z pokoju. Cieszyła się, ze drzwi od wewnątrz nie są otwierane na kartę.
Lexa z pochyloną głową przemierzała korytarz. Z duszą na ramieniu zatrzymała się przy sali Clarke, powiedziała policjantowi słodkie dzień dobry po czym weszła do sali, zamykając za sobą drzwi i spuszczając mała rolete w oknie drzwi.
Widok swojej dziewczyny w takim stanie łamał serce Lexy. Miała bladą twarz, pod oczami ogromne cienie, a w jej ręce znajdował się wenflon przez który płynęła krew.
-Clarke, Clarke kochanie.- podeszła do dziewczyny i delikatnie złapała za jej ramie. - Wiesz kim jestem ?- zapytała.
-Wróżka zębuszką?- Clarke się uśmiechnęła, nie otwierając przy tym oczu.
- Clarke to nie czas na żarty. Chodź musimy się zwijać.- powiedziała Lexa podchodząc do gniazdka, gdzie była podpięta jakaś maszyna. Wyciągnęła zasilanie z gniazda, aby maszyna nie wydała z siebie żadnego dźwięku.
-Jeszcze pięć minut.- wymamrotała Clarke.
-Nie mamy pięciu minut.- powiedziała Lexa, zdejmując ze specjalnego wieszaka torebkę z krwią. - Pomogę ci wstać i wejść do wózka.- powiedziała Lexa gdy Clarke usiadła prosto w łóżku. Brunetka podała drugiej torebkę, po czym przesunęła bliżej wózek. Clarke przełożyła do niego nogi, potem Lexa pomogła jej wejść całkiem do niego. Zielonooka przykryła wózek niedbale prześcieradłem.
Otworzyła drzwi od sali, wyprowadziła wózek, po czym zamknęła drzwi. Policjant z czapka na oczach przysypiał, siedząc na krześle nieopodal drzwi. Lexa ucieszona z tego przemierzała korytarz szpitala, kolejny raz w tym dniu. Weszła do windy dla personelu i wcisnęła guzik. Winda zatrzymała się na pietrze gdzie znajduje się parking dla karetek. Kobieta wyszła z windy i zaczęła się kierować w stronę wyjścia. Miała nadzieję, że nikt ich nie zatrzyma. Brunetka była niezwykle ucieszona z tego, że wydostała ukochaną i teraz nic jej nie grozi. Nic, przynajmniej na te chwilę. Była zadowolona ze swojej małej akcji która przebiegła bez kompilacji.
-Możesz już zdjąć to prześcieradło z twarzy.- powiedziała Lexa, kiedy wyszły na ulice, kilka przecznic od szpitala. Jednak nie otrzymała odpowiedzi. Zatrzymała się i zdjęła materiał z głowy blondynki. Dziewczyna spała w najlepsze, pewnie nie zdając sobie sprawy z tego, że jest właśnie w drodze do mieszkania.
Dziewczyna ubrana w strój pielęgniarki z wózkiem na brudną bieliznę, przykuwała uwagę przechodniów. Jednak Lexa miała inne zmartwienia. Trapiło ją to, że to przez nią blondynka została zraniona. Gdyby nie stała wtedy jak sparaliżowana sprawy miały by się inaczej. Przeszło jej również przez myśl pytanie. Dlaczego tak niebezpieczni ludzie ścigają taką osobę, jaką jest Clarke. Czym zawiniła. Wiedziała, że grała w karty, obstawiając przy tym ogromne sumy pieniędzy. Jednak każdy podejmujący się grania, jest świadomy tego, że może stracić wszystko, dlatego wykluczyła te możliwość.
Dochodząc pod kamienice, dziewczyna zauważyła czarny samochód. Nie widziała go tu nigdy wcześniej dlatego, nie mógł on należeć do żadnego z mieszkańców kamienicy. Wózek z dziewczyną umieściła bezpiecznie za pobliskim żywopłotem. Lexa podeszła na tyle blisko by słyszeć o czym rozmawiają mężczyźni, którzy stali przy samochodzie. Mówili o tym, że w mieszkaniu nic nie ma. Jeden z nich odebrał telefon, po chwili schował go do wewnętrznej kieszeni swojego garnituru, i pośpiesznie wraz z towarzyszem weszli do samochodu, odjeżdżając z piskiem opon. Lexa z powrotem schowała się za żywopłotem, aby upewnić się, że jej nie zobaczą. Odczekawszy chwilę niezdarnie wyciągnęła swoją kochankę z wózka, zostawiając go w krzakach. Powoli zmierzały w stronę kamienicy, by wejść do kompletnie zrujnowanego mieszkania.
Lexa usadziła Clarke na łóżku pozwalając by ta się położyła. Torebkę z krwią, którą blondynka ściśle trzymała w dłoni, powiesiła na karniszu. Pozwoliła dziewczynie chwilę odpocząć, sama zaczęła zbierać porozrzucane ubrania. Wybrała dla siebie ciuchy, po czym je nałożyła. Przygotowała również strój dla niebieskookiej, który zawiesiła na oparciu krzesła, uprzednio je podnosiwszy. Sama opadła na krzesło, zrezygnowana, zmieszana, smutna i rozgniewana. Te wszystkie emocje kumulowały się w niej, przez co oparła głowę na dłoni i wybuchnęła szlochem.
-Lexa?- usłyszała głos Clarke. -Co się stało?-
-Jesteśmy... w domu.- powiedziała przemyślawszy swoje słowa. - Tylko, że nie możemy tu zostać.- powiedziała, podciągając nosem.
-Dlaczego?- Clarke spojrzała na brunetkę.
-Byli tu.-
-Kurwa.- syknęła blondynka.- Mogłabyś mi podać telefon?- Lexa wypełniła prośbę niebieskookiej. -Musisz odkręcić kratkę od wentylacji, te nad szafą.- brunetka wypełniła powierzone jej zadanie i po chwili jej oczom ukazały się poliki pieniędzy, pistolet, dwa magazynki i pudełko zapałek. -Proszę, zapakuj to do plecaka i pomóż mi się ubrać. Zaraz przyjedzie po nas ktoś. Musimy się wynosić.-
Lexa pomogła swojej dziewczynie się ubrać. Potem opuściły w pośpiechu mieszkanie, zamykając drzwi za sobą.
Brunetka patrząc się przez okno samochodu, w którym własnie jechała, zastanawiała się do czego to wszystko zmierza. Pytała sama siebie, czy dostanie odpowiedzi na jej pytania i czy to wszystko będzie miało koniec i będą mogły być szczęsliwę.
CZYTASZ
DARKSIDE
FanfictionSłysze tylko bicie swojego serca mino, że otacza mnie skandujący tłum. Teraz tylko liczy się tor. Strzał , skok i podium.